niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 36.

Sabina

Jechałam do galerii. Odkąd mój image został zmieniony, przydało by mi się kilka normalnych ciuchów. Zatrzymałam się przed znakiem stopu na pustym skrzyżowaniu. Z tyłu rozległ się pisk opon. Mocne uderzenie sprawiło, że krzyknęłam. Samochód ruszył do przodu, a ja gwałtownie wcisnęłam hamulec. Poduszka powietrzna wystrzeliła, a jej tkanina podrapała mi nos i policzki. Ałaa. Głową uderzyłam o zagłówek. Jęknęłam, zaparło mi dech w piersi, a wszystkie mięśnie się napięły. Dźwięk zgniatającego się metalu, zagłuszył radio, które leciało z odtwarzacza. Zorientowałam się, że ktoś we mnie wjechał! Zaczęłam szarpać klamkę, ale przypomniałam sobie, że wciąż mam zapięty pas bezpieczeństwa. Szarpałam rękami pod kurczącą się poduszką powietrzną. Pragnęłam się uwolnić. Na moje ciało padł cień, oznaczało to, że ktoś jest obok samochodu. Podniosłam wzrok.
-Ty...- warknęłam, gdy zobaczyłam Łukasza.- Może byś mi pomógł!
Mój okrzyk sprawił, że aż podskoczył i otworzył drzwi w tej chwili kiedy moje palce odnalazły klamrę pasa. Wypadłam z samochodu, lądując przed nim na czworaka. Przykucnął by mi pomóc.
-Nie trzeba- wstałam i otrzepałam ubranie. 
Poruszyłam szyją, bolała, ale to nic. Spojrzałam na czarne bmw, które we mnie uderzyło, a następnie na chłopaka.
-Co z tobą?!- krzyknęłam.- Nie widziałeś znaku STOP?!
-Przepraszam- jego głos był łagodny, co sprawiło, że nie bardzo wiedziałam czy rzeczywiście tego żałował.
-W ogóle hamowałeś?
-Nie widziałem...
-Nie widziałeś różowego samochodu z przodu?
Obróciłam się, żeby zobaczyć w jakim stanie jest samochód od ojca. Kiedy zobaczyłam uszkodzenia, zaklęłam tak głośno, że słyszało mnie chyba całe miasto. Tył auta przypominał akordeon, a tylne koła były wykręcona na boki. Odetchnęłam głęboko, przypominając sobie, że samochód był prezentem od taty, który miał wynagrodzić mi brak zainteresowania z jego strony. Kopnęłam oponę jego bmw.
-Niewiarygodne- spiorunowałam go wzrokiem.- Twoje auto wygląda jak nowe, w ogóle nie jest uszkodzone.
-A czego się spodziewałaś?
-Czego się spodziewałam?- podeszłam bliżej.-Spodziewałam się, że mogę wsiąść do samochodu, bez zagrożenia życia. Spodziewałam się, że ludzie poruszający się po drogach mają chociaż podstawową znajomość kodeksu drogowego. Spodziewałam się, że debil który we mnie wjechał nie będzie aż tak zadowolony z siebie.
Zorientowałam się, że dałam się ponieść i stoję za blisko. Dzieliły nas od siebie centymetry. Był dobre 15cm ode mnie wyższy, a ja miałam 170.
-Ale pewnie spodziewałam się zbyt wiele....
Wciąż staliśmy bardzo blisko siebie. Bez powodu. Liczyłam, że Łukasz się cofnie. Nie zrobił tego. Czułam jego oddech na czole. Fuj? Przechylił głowę w bok, studiując moją twarz. Zamrugałam kilka razy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pragnęłam odpowiedzieć mu uśmiechem, ale to nie miało sensu.
-Co cię tak śmieszy?- zapytałam.- Zapomnij nic nie mów. Ojciec mnie zabije.
-To nie była twoja wina- promieniał jakby właśnie zdobył Nagrodę Nobla dla wiejskich głupków.- Nie prosiłaś się o to. Zatrzymałaś się przed znakiem stopu, ja w ciebie uderzyłem,
Zignorowałam go i wróciłam do samochodu po torebkę. Zamierzałam najpierw zadzwonić do mamy.Wybrałam numer mamy, ale telefon dzwonił i dzwonił, a ona nie odbierała.
-Obiecuję ci- mówił w tle Łukasz.- Wszystko będzie dobrze. Wynagrodzę ci to...
-Cicho- odwróciłam się od niego.- Przestałam się słuchać, po pytaniu 'czego się spodziewałaś'.
-Przepraszam- ruszył za mną.- Pozwól, że wyjaśnię...
Przejrzałam liste kontaktów i wybrałam numer taty. Telefon zadzwonił i zabrzmiała poczta głosowa.
-Ten jeden raz, kiedy chcę żeby odebrał!
Znów zadzwoniłam do mamy i jeszcze raz. Po czym wcisnęłam telefon w kieszeń.
-Sabina, mogę cię podrzucić.- zaproponował Łukasz.- Już zadzwoniłem i za 20 minut przyjadą odchować auto.
-Cóż jechałam do galerii...
-O nie tylko nie zakupy- mruknął.
-O tak, zakupy!



*   *   *

Samochód Łukasza wydawał się goły. Na desce rozdzielczej nie było żadnych walających się rzeczy, a wóz wręcz lśnił w środku. Usadowiłam się wygodniej. Moja torebka zdawała się naruszać porządek jaki tu panował.
-Nigdy nie widziałam człowieka, który miał by taki porządek w aucie- zażartowałam.
-Lubię porządek- wzruszył ramionami i podkręcił głośność muzyki.
Moje ciało szarpnęło się do przodu, gdy Łukasz gwałtownie zahamował. Jego ręka wystrzeliła, by zatrzymać mnie przed zarąbaniem głową w deskę rozdzielczą. Łukasz dał po hamulcach, żeby nie przejechać psa. Najwyraźniej zorientował się, że wciąż przyciska mnie do siedzenia, odetchnął i zabrał rękę.
-No, no jednak twoje hamulce działają- nie mogłam się powstrzymać.
Łukasz dodał gazu i znów jechaliśmy. Posyłał mi spojrzenia i nawet się przy tym nie ukrywał. Pacan.
-Sabina...przykro mi.
-Skręć w lewo- powiedziałam.
On już skręcał w lewo.
-Nie, naprawdę chciałbym...
-To tylko samochód- przerwałam mu.- Naprawią go. Poza tym nie jest on dla mnie ważny. To prezent od taty, chciał odkupić tym swoje winy- chłopak słuchał mnie uważnie, a ja zrozumiałam, że brzmię jak rozpieszczony bachor.- Cieszyłam się, że mam własny samochód, ale to tylko samochód.
-Nie.
Przyciszył muzykę, kiedy wjechaliśmy na parking, przed galerią. Widziałam kilku ludzi, których kojarzyłam ze szkoły.
-Sabina. Chodzi mi o to, że przykro mi z powodu wszystkiego.
Wszystkiego? Zatrzymaliśmy się, ponieważ zaparkował.
-Muszę lecieć- powiedziałam.- Spóźnię się na...
-Zakupy. Wiem, że są dla ciebie ważne.
-Skąd to wiesz? - spytałam.
-Dużo o tobie wiem.
-Aha.
-A poza tym- Łukasz wyłączył silnik.- Ja też planuję zakupy, więc potem odwiozę cię do domu.
Obszedł bmw od przodu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam oszołomiona.
-Dzięki.
Łukasz uśmiechnął się i ruszył w stronę wejścia do galerii. Obejrzał się przez ramię z błyskiem w oku.
-Idziesz?- zawołał.




Wiktoria

Coś uderzyło mnie w tył głowy. Obróciłam się po woli i zobaczyłam cofającą się rękę Gabriela. Głowa mnie bolała, ale bardziej ucierpiała moja duma.
-Jeśli chciałeś mi coś powiedzieć, Gabriel, to lepiej prosto w twarz.
-Miałaś komara na głowie. Wiesz, że roznoszą choroby.
Prychnęłam. ruszyłam w kierunku trybun. Siedzieli na nich Martyna z Mateuszem. Dosiedliśmy się do nich. Czekaliśmy aż zacznie się wyścig.
-Stawiam pięć dych że wygra Dawid- powiedział Gawryś.
-Nie, wygra Patrycja- uśmiechnęłam się.
-Jak wygra Dawid to pójdziesz ze mną na randkę. Stoi?- zapytał.
Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam zamiaru się na to zgodzić.
-A dlaczego wy nie biegniecie?- zapytała Martyna.- Myślałam, że trener wam kazał...
-On zawsze nam każe- wzruszył ramionami Mateusz.
-Ale nie wszyscy go słuchają- zaśmiał się Gabriel.- Eryk i Dawid po prostu lubią biegać i robią to dla siebie, a nie bo on im kazał.




Patrycja

-Chcesz się załapać do drużyny?-zapytała Karolina.
-Powiedziałam trenerce, że dziś pobiegnę. Może mi się uda i mnie przyjmie- odparłam.
-Pewnie- Karolina pokiwała głową.- I tak mamy inne sprawy do omówienia.
Szatnie była pusta. Na każdej dostępnej powierzchni leżały wszystkie elementy ubioru. Upuściłam torbę i zrzuciłam buty.
-Lepiej żebyś miała co powiedzieć trenerce...
-Już jej mówiłam, że mam wizytę u lekarza i mogę się trochę spóźnić...
-Bardzo spóźnić- Karolina wyciągnęła na ławce długie nogi.- Nieważne. O co chodzi z Dawidem?
-To głupek- skłamałam.
Dawid nie był głupkiem. Założyłam koszulkę przez głowę i zaczęłam sznurować buty.
-Za kilka minut będziecie się ścigać- powiedziała Karolina.
-Jak to?- zapytałam.- On też chce się dostać do drużyny?
-Nie, ale zawsze ścigamy się z chłopakami z drużyny koszykarskiej. Im trener każe, ale i tak nie wszyscy go słuchają.
-To fajnie....
-Och, ale to będzie romantyczne- Karolina zaczęła machać rękami.- Widzę jak adrenalina wyzwolona podczas biegu zamienia się w płonącą namiętność na mecie. Widzę pot. Widzę parę. Miłość na odległość...
-Karolina- przerwałam jej.- Dość. Dlaczego wy mnie ciągle próbujecie z nim umówić?
Karolina ruszyła za mną w stronę drzwi. Jak na blondynkę była niepoprawną romantyczką. Chodziła z moim kuzynem i chyba się kochali. Przez cały czas próbowała swatać mnie i Dawida.
-Zaraz...- Karolina zatrzymała się i przechyliła głowę- Kto jeszcze próbował cię swatać? To moja specjalność.
Przycisnęłam metalowy uchwyt by otworzyć drzwi. Wyszłyśmy na parne powietrze. Niebo zasłaniały szare chmury. Powietrze pachniało nadchodzącą burzą.
-Nieważne- odpowiedziałam.
Gwizdek trenerki ściągnął całą drużynę. Pobiegłyśmy w tamtą stronę. Słyszałam jak trenerka mówi o szybkości, wyborze właściwej pozycji startowej. Zauważyłam Dawida, który wychodził z szatni. Wpatrywał się we mnie. Spuściłam wzroki na ziemię.
-Oho- powiedziała Karolina.
-Wieczorek.
Moje nazwisko rozeszło się przez całe boisko. Trenerka sprawdzała obecność.
-Cieszę się, że tu jesteś Wieczorek!- powiedziała trenerka.
Wszyscy unieśli głowę do nieba, gdy rozległ się huk grzmotu. Zaczęło lać.
-Po prostu cudownie!- krzyknęła trenerka w niebo.
Drużyna rozproszyła się jak mrówki. Niektórzy śmiali się w deszczu, inni krzyczeli. W ciągu kilku chwil zmokłam. Ledwie widziałam koniec boiska.
-Wszyscy do środka!- ryknęła trenerka, a drużna już biegła w stronę szatni.
Rozchlapywałam błoto biegnąc w stronę szkoły. Karolina gdzieś zniknęła. W połowie drogi coś zauważyłam kącikiem oka. Obróciłam się i zobaczyłam samotnego chłopaka, który wpatrywał się w burzę. To był Dawid. Podbiegłam do niego.
-Czemu nie biegniesz do środka?- zapytałam.
-A racja....pada- wzruszył ramionami.
-Ale ty masz refleks....nie wytrzymam.
-Racja, chodźmy do środka, bo zmokniemy- ruszył w stronę wejścia.
Ruszyłam za nim.
-Już jesteśmy mokrzy...Kto pierwszy!




Gabriel

Wiktorii nie było dzisiaj w szkole, a szkoda bo dzisiaj miała odbyć się nasza pierwsza randka. Postanowiłem więc, że nie zrezygnuję z randki, bo ona jest chora. Stałem przed drzwiami jej domu. Zapukałem. Chwilę poczekałem, a tu nic. No to jeszcze raz. A co tam najwyżej rozwalę jej drzwi.
-Idę, idę- powiedziała z irytacją.
Przekręciła zamek i otworzyła drzwi, po czym stanęła jak wryta. Zdziwiony odskoczyłem do tyłu. Nim dotarło do niej, co się dzieje, zdążyłem dobrze jej się przyjrzeć. Nie wiedziałem gdzie podziać oczy, bo jej strój mnie rozpraszał. Poczułem gorąco na policzkach, ale to nic w porównaniu z Wiktorią. Ona była czerwona jak burak. Zaciskała mocno dłoń na brzegu drzwi. Aż zbielały jej kostki!
-Co tutaj robisz?-zapytała domagając się odpowiedzi.
Świadomość, że nie miała na sobie stanika, a  na tyłku miała kuse majtki była rozpraszająca. Ściągnęła niżej szeroką koszulkę, ale niewiele to pomogło. Poza tym ostatnio już miałem okazję zapoznać się z jej piersiami, więc moja wyobraźnia nie musiała zbytnio działać.
-Przyniosłem ci zadanie domowe.
-Jasnee...
-Nie no tak na serio to wisisz mi randkę- wzruszyłem ramionami.
-Nic ci nie wiszę debilu.
-Mogę wejść?- spytałem.
-Nie.
Wzruszyłem ramionami.
-No dobrze. W takim razie postoję tutaj i poczekam.
-No dobrze- westchnęła, otwierając drzwi.- Tylko się...- i już pędziła po schodach.
-Hej, jak dla mnie możesz zostać w tym stroju!- zawołałem z uśmiechem.
Zająłem miejsce przy blacie w kuchni i czekałem na dziewczynę. Po chwili zeszła i wyciągnęła sok pomarańczowy z lodówki.
-Chcesz trochę?-zapytała.
-Poproszę mleko.
Nalała sobie i wypiła, po czym usiadła na przeciwko mnie.
-Czego chcesz?- zapytała patrząc na mnie.
-E może na początek tego mleka?
Wygięła brwi w łuk.
-Ja proponowałam ci sok a nie mleko.
Aha. Wstałem więc, wyciągnąłem karton z lodówki. Znalazłem potem szafkę pełną szklanek. Nalałem sobie i wypiłem. Wszystko trzeba robić samemu....
-Jak się czujesz?- zapytałem.
Odwróciła się gwałtownie w moją stronę.
-Co?!
-Nie byłaś w szkole, więc pewnie jesteś chora?
Zakryła się włosami.
-Bolała mnie głowa, ale już mi przeszło.
-Świetnie, więc ubieraj buty i idziemy na randkę.
-Nie.
-Nie? Rany dziewczyno, wiesz ile dziewczyn chciało by iść ze mną na randkę? A ty mówisz nie?
-Tak, mówię nie- uśmiechnęła się.
-Mieliśmy zakład....
-Biegi się nie odbyły, poza tym nigdy się na niego nie zgodziłam.
Szybkim ruchem wyciągnąłem telefon. W końcu znalazłem numer do Dawida. Włączyłem tryb głośno mówiący i położyłem iphona na stole.
-Co ty robisz?!- zapytała.
-Ciii nie przeszkadzaj- warknąłem.- Dawid? Słuchaj bo mam tu taki mały problem i albo pomożesz mi go rozwiązać albo będziesz chujem.
Po kilku minutach chłopak wiedział już co ma zrobić, a brunetka ciskała we mnie gromami z oczu.
-No zbieraj się, musimy wyjść przed dom. Dawid wygra idziemy na randkę, Patrycja wygra idziemy na randkę.
-Ty cymbale, jak wygra Patrycja to zrobisz co ci każę- powiedziała.
-A niech ci będzie!




Patrycja

Zadzwonił mój telefon.
-Patrycja?
-Tak, a kto dzwoni.
-Twój przyszły chłopak- odparł męski głos po drugiej stronie słuchawki.
-Przepraszam?! No chyba nie...
-Tutaj Dawid, słuchaj widziałem ostatnio, że biegasz wieczorami. Mógłbym dzisiaj się dołączyć?- zapytał.
-Śledzisz mnie?!
-E nie, no to jak z tym bieganiem?
-W sumie to czemu nie- odparłam.- Właśnie wychodzę z domu.
-Super! Bo ja właśnie jestem przed twoim domem.
Rozłączyłam się i zobaczyłam chłopaka czekającego przy furtce. Podbiegłam do niego.
-Czemu nie wszedłeś do środka?-zapytałam.
-Ostatnio dostałem wykład od Matiego na twój temat.
-Co takiego?- zadziwiłam się.
-Cytując "Ty piiiiip to moja kuzynka piiiip masz się trzymać od niej z daleka"
-Aha, ale tu jesteś- zauważyłam.
Zaśmiał się.
-Może tego nie wiesz, ale nikt nie boi się Mateusza odkąd chodzi z Karoliną. Babka zrobiła z niego pantofla.
Uśmiechnęłam się.
-To co biegniemy? Może moją trasą?- zaproponował.
-Dobrze prowadź.
Biegliśmy ulicami miasta. Mijaliśmy osiedla. Zazwyczaj bieg pozwalał oczyścić mi myśli, ale dzisiaj zastanawiałam się tylko czy nie wyglądam jak spocona świnia? Czy nie jestem za bardzo czerwona? Czy nie śmierdzę? Jego towarzystwo było przyjemne, ale z drugiej strony mnie rozpraszał. Głupek.
-Gdzie właściwie biegniemy?-zapytałam.
-Pokażę ci gdzie mieszka Wiktoria i Gabriel.
-Lubię Wiktorię.- przyznałam.
-Ja też, bardzo.
Te słowa mnie zaciekawiły. Musiałam teraz zastanowić się jak z niego wyciągnąć więcej.
-To hee skąd się znacie?- zapytałam.
Brawo Patrycja! Ależ subtelnie!
-Od małego- wzruszył ramionami.- Jesteśmy przyjaciółmi.
-I tyle?- zdziwiłam się.
-Tak, tyle jest dla mnie jak siostra- wyznał.
-Ona kręci coś z Gabrielem?
-Chyba.
Po chwili na chodniku było widać zarys dwóch postaci. Dawid wystrzelił do nich jak z procy. Byłam szybka, ale przez to, że wystartował pierwszy nie miałam szans aby go dogonić. Dobiegłam do nich po chwili. Okazało się, że to Gabriel i Wiktoria.
-Ha! Był pierwszy! Szykuj się!
-Pierwszy?- spytałam zdziwiona.
-No tak założyliśmy się o to które z was będzie pierwsze. I wygrałem!- wyjaśnił Gabriel.
-Zakład powiadasz? O co?
-O randkę z nim- Wiktoria powiedziała to z obrzydzeniem w głosie.
Kłóciłabym się o to, że nic nie wiedziałam o zakładzie, ale zauważyłam błaganie w oczach Dawida. Okeeej. W sumie kibicowałam żeby Wiki udało się z Gabrielem, więc zostawiłam tę sytuację taką jaka była.





Wiktoria

Jechaliśmy gdzieś. Gabriel nie chciał powiedzieć mi gdzie. Byłam zła, na wszystko co do mnie mówił przewracałam oczami.
-Uspokój się- powiedział.- I nie przewracaj na mnie oczami.
-To się ode mnie odwal psycholu- wysmyknęło mi się.
Zatkałam buzię rękami. Nie chciałam tego powiedzieć, bo schlebiało mi to, że tak się stara i w ogóle.
-Ostatnio na imprezie byłaś bardziej chętna- uśmiechnął się.
-Nie musisz mi tego przypominać.
Boże chciałam zapomnieć o tym wydarzeniu. Chciałam wymazać to z pamięci. Było mi wstyd, że byłam na niego taka napalona i świeciłam przed nim swoimi cyckami. Spojrzałam na niego, a w jego oczach błyskały iskierki rozbawienia. Przewróciłam oczami.
-Nie. Przewracaj.Oczami- zaakcentował każde słowo.
-Będę robić, co będę chciała. Powiedz mi gdzie jedziemy.
-Nie.
-Co powiedziałeś?!
-Powiedziałem nie.
-Jesteś palantem.
-Gdybym za każdym razem dostawał dychę słysząc jak mnie tak nazywasz byłbym milionerem- prychnął.
Popatrzyłam na niego z nienawiścią. Puścił kierownicę w geście obronnym.
-Ty palancie! Trzymaj kierownicę- krzyknęłam łapiąc ją.
Po chwili usłyszałam przyjemny dźwięk. Był to jego śmiech. Chwila. On się śmiał?! Dla mnie nie było to śmieszne. Odwróciłam się zła.
-Jedziemy coś zjeść.
-Ja już jadłam.
-Ale ja nie- zaśmiał się.- Poza tym ty też nie jadłaś kłamczucho.
-Skąd wiesz?
-No nie wiem, może dlatego że cały czas byłem z tobą. Najpierw powitanie w piżamce, potem soczek i mleko w kuchni, potem wyścig Dawida i Patrycji- zaczął wyliczać.
Oparłam się wygodnie o fotel. Lubiłam jego auto i nie pierwszy raz w nim jechałam. Pamiętam podróż do babci na ślub. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na parkingu przed jakąś restauracją. Weszliśmy do środka, a kelner zaprowadził nas do stolika.
-Co chcą państwo zamówić?
Podniosłam menu i zaczęłam przeglądać listę śmiesznych nazw.
-Kurczak po wietnamsku- odpowiedział Gabriel.
-Nic- powiedziałam tak jakbym zamawiała jakieś danie.
-Dwa razy to samo- odpowiedział szybko.
-Nie naprawdę nic, niech pan nie słucha tego debila- powiedziałam.
-Skarbie...Wiem, że jesteś zła, bo nie chciałem uprawiać z tobą sexu na parkingu, ale naprawdę jestem głodny i ty też powinnaś coś zjeść...
Schowałam twarz w dłoniach. O Bożeee co za wstyd.
-Skoro kurczak jej nie odpowiada, poprosimy najlepszą sałatkę jaką macie, a dla mnie kurczaka.
-Czy ty jesteś normalny?! Ty jesteś jakiś pojebany!
-Nie rób scen- uśmiechnął się.
Po chwili dostaliśmy zamówienia.
-Dobre?- spytał.
-Umm tak- odpowiedziałam niechętnie.



___________________________________________________________

No więc
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kto czyta proszę o znak, że jest dla kogo to kończyć. Przepraszam, za błędy. mam nadzieję, że się podobało :))
Natalia


11 komentarzy:

  1. mi się oczywiście podobało i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiedz mi jedno...
    JAK TY TO KOBIETO ROBISZ, ŻE TO JEST TAKIE SUPER WCIĄGAJĄCE I JA TO TAK KOCHAM?! ♥
    Wiktoria ♥
    Gawryś ♥
    Karolina ♥
    Mateusz ♥
    I reszta, której nie chce mi się wypisywać, heh xD
    I pamiętaj, że ja tutaj jestem i nawet niech Ci przez myśl nie przejdzie, że nikogo tutaj nie ma ♥
    Lovki
    Kisski
    Foreverki
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3
    Czekam z niecierpliwością na następny :D
    Kocham to opowiadanie <3
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No hejoooo ;D
    Zostawiam znak :P
    Świetny rozdział (jak zwykle <3)
    Kochaaaaam pomysł z randką *0*
    Czekam niecierpliwie na next ;**
    Całuski ^^ Życzę weny :>
    Wiktoria ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Gawryś <3 kochamm blogaaaa :*

    OdpowiedzUsuń
  7. JPRDL NIE! nie mogę! już 2 raz mi komentarz usuneło! Jak ten się usunie, to chyba sobie daruje.
    w skrócie - myślałam, że wszystkich do szpitala chcesz powysyłać(liczyłam na jakiś ciekawy watek Łukasz-sabinka, NO ALE...),
    oskarżyłam cię o robienie ze mnie niepoprawnej romantyczki(bleeeeeeh) co wiązało się z powyższym punktem...nie wnikaj :D
    A no i chyba cos jeszcez ale zapomniałam...
    A no i jeszcze...
    .
    .
    .
    .
    LOW MI LAJK JU DU LALA LOW MI LAJK JU DU x2
    TACZ MI LAJK JU DU TATA TACZ MI LAJK JU DU OOO
    ŁOT AR JU ŁEJTING FOOOOR?!
    ~PP :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS wiedziałaś że zanim Grecja weszła do euro to zamiast płacić euro oni mieli drachmy? DRACHMY STARA!!!! z czym ci się to kojarzy? hmm? bo mi z tym, ŻE CHODZISZ PO MOIM DACHU, dziękuje za uwagę.
      Buziaki :*

      Usuń
  8. Kiedy nowy rozdział ?
    Czekam z niecierpliwością :D
    I kiedy Wiki przyzna się do uczuć ?

    OdpowiedzUsuń
  9. The Best Crypto Casinos with Bitcoin and Other Real
    Check out our 메리트 카지노 주소 list of the 인카지노 best crypto 카지노 casinos that accept Bitcoin and other real money deposits. We've got a list of the top 10 crypto

    OdpowiedzUsuń