piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 41.

Łukasz

-Dzień dobry z tej strony Paweł Pawelec witamy cię na antenie Eski. Rozpatrzyłem twoje zgłoszenie i będziemy dzwonić do Sabiny? Spróbuję Ci pomóc rozwiązać twój problem Łukaszu!
Super, dobrze...
-Było by fajnie. Pomoc się przyda.
-Jest coś co powinienem wiedzieć? Coś czym Sabina może mnie zaskoczyć?
-Nie. Ogólnie chodzi o to, że chciałbym ją przeprosić za sytuację, która miała miejsce ostatnio...Wolałbym nie opowiadać co to było, bo wstydniś ze mnie...Ona będzie wiedziała o co chodzi.
-Więc mam Ci pomóc przeprosić, tak?
-Zgadza się.
-Okej no to dzwonimy!



Sabina

Siedzę w domu. Ostatnio zachowuję się jakbym nie miała życia...Jakbym nie miała znajomych. Nie chce mi się nigdzie wychodzić. Jestem śmierdzącym leniem. No cóż..TRUDNO! Patrzę przez okno, gdzie akuratnie szaleje burza. Deszcz pada tak mocno, że nawet jeśli się koncentruje nie widzę krajobrazu. Po chwili słyszę dzwonek swojego telefonu.
-Halo- odbieram.
-Czy mam przyjemność rozmawiać z rudawą blondynką o niesamowitych oczach?
Analizuję słowa które właśnie usłyszałam. Zastanawiam się jakiemu debilowi nudzi się tak bardzo, że wymyśla tanie teksty i wydzwania przez telefon. Kiedy mam już gotową ripostę koleś odzywa się:
-Sabina?
-Mhm. O co chodzi?
-Z tej strony Paweł Pawelec z radia Eski!
-Tak a ja jestem Marią Antoniną- śmieję się do telefonu.
-Znasz program 'Bal czy szmal?"
Milknę. Bardzo lubię ten program. Często go słucham...
-Znam, ale nie przesadzajmy...
-Mam tutaj jednego gościa. Łukasza, który chciałby przeprosić Cię za ostatnią sytuację! Nie chciał mi powiedzieć co się stało, bo twierdził że jest wstydnisiem, ale tak bardzo prosił mnie o pomoc, że oto dzwonię! Więc jak będzie? Wybaczysz mu i pójdziesz z nim na kolację? Czy wolisz 50zł w prezencie za niego?
50 zł to mało, a poza tym nie byłabym w stanie zrobić mu czegoś takiego, po tym co dla mnie zrobił. Kiedyś myślałam, że jest bezmózgim debilem, ale to się zmieniło. Okazał się spoko gościem. SERIO.
-Myślę, że wybiorę bal...
W tle usłyszałam swoją ulubioną muzyczkę, oznaczającą bal. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Świetnie! Łukaszu czy jest coś co chciałbyś powiedzieć Sabinie?- zapytał prowadzący.
-Otwórz mi drzwi- odparł chłopak.
Zdziwiłam się lekko, ale cóż to był Łukasz...
-Bal oznacza romantyczną kolację, za którą my zapłacimy! Trzymajcie się kochani!
Połączenie zostało zakończone. A ja stałam i patrzyłam się w ścianę nie mogąc ogarnąć co właśnie się stało. Po chwili dowiedziałam się o co chodziło Łukaszowi z tymi drzwiami...Słysząc dzwonek do drzwi szybko zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i zastałam chłopaka, którego zasłaniał ogromny bukiet czerwonych róż.
-Przepraszam- odezwał się chłopak zza bukietu.- To dla Ciebie.
-Dzięki, ale skąd wiedziałeś że wybiorę bal?
-Bo jestem mega przystojny! I liczyłem na swoje szczęście.
-Jesteś dziwny- podsumowałam z uśmiechem.
-Ale przystojny!
-Tylko Ci się wydaje...
-Wydaje mi się, że mnie jednak lubisz, bo zgodziłaś się na bal.
-Ja właśnie...
-Spokojnie- przysunął się do mnie.- Wsadź kwiaty do wody.
Byłam pewna, że zaraz zwariuję. Tyle się wydarzyło. Miałam wrażenie, że za niedługo będzie trzeba mnie odwiedzać w psychiatryku.
-A teraz możesz mi zaproponować coś do picia.
-Czy ja wyglądam na służącą?- uniosłam jedną brew do góry.
-Nie. Wyglądasz na złą gospodynię, która nie chce napoić spragnionego gościa.
-Od kiedy jesteś moim gościem?
-Od kiedy zgodziłaś się zostać moją dziewczyną- wzruszył ramionami.
-Hahahahahahahahahahaha kiedy niby zgodziłam się nią zostać?
-Wtedy kiedy wybrałaś bal!
-Ej o tym nie było mowy...Mówisz poważnie?
W sumie to bardzo pragnęłam żeby mówił poważnie. Podobał mi się i lubiłam go, ale to trochę poplątane..
-Rany. Wytłumaczę Ci. Jest już 3 pary w naszej paczce. Teraz nasza kolej- uśmiechnął się- Więc co z tym piciem?



*   *   *

Spanikowana otworzyłam oczy. Wszystko się trzęsło. Zobaczyłam śmiejącego się Łukasza, podskakującego na drugim końcu mojego łóżka. Cisnęłam w niego poduszką. Złapał i usiadł na łóżku, patrząc na mnie.
-Ty leniu!- krzyknął.
Usiadłam mrużąc oczy.
-Hej! Co ty tu robisz?! Daj mi spać!
-Twoja mama mnie wpuściła. Jakie spać!? Jest sobota godz 18, a Ty śpisz?!
-Zamknij się przygłupie...
-Tak się zastanawiałem czy miałabyś ochotę wyjść dziś wieczorem? Patrycja i Dawid wybierają się na pizzę.
Wyprostowałam się. Rany to jakby randka?
-Okej- zgodziłam się.
Rzucił się na mnie. Położył ręce na moich plecach. Odchyliłam się żeby na niego popatrzeć. Uśmiechnęłam się.
-Co tam? Martwisz się czymś?- zapytał.
-Nie, bardzo się cieszę!
Popatrzyłam w jego oczy.
-Puść mnie teraz. Muszę się szykować.
Zaśmiał się, puszczając mnie i położył się na moim łóżku. Po kilku minutach byłam gotowa, ale chciałam się upewnić, że wyglądam dobrze.
-Co Ty na to?
-Jest super- odparł.
-Nie uważasz, że w tym wyglądam grubo?
Roześmiał się. Wstał kładąc rękę na moim policzku.
-Obojętne mi w co się ubierzesz. I tak we wszystkim mi się podobasz.
Położył rękę na moich plecach, przyciągnął do siebie, a potem przesunął palcami po moim podbródku. Wstrzymałam oddech i znalazłam się na granicy hiperwentylacji. Wiedziałam, że za chwile dojdzie do pocałunku. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów...a potem naszych ust nie dzieliło już nic. Zamknęłam oczy i rozpłynęłam się. Czułam jakbym się unosiła. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie. Łukasz popatrzył na mnie. Nagle rozległo się pukanie. Odskoczyliśmy od siebie.
-Nie zamykamy drzwi!- zawołała moja mama.
-Jasne!- odkrzyknął Łukasz- Właśnie mówiłem Sabinie o dzisiejszym wieczorze.
-Przez całe 45min? A może zejdziecie na dół i tam sobie pogadacie?
-W zasadzie to już wychodzimy- chwyciłam go za rękę.- Będę wieczorem.
Wyszliśmy z domu, a Łukasz wyglądał na odprężonego i szczęśliwego. Oczywiście żarciki się mu trzymały. Prowadził samochód żartując, że tego wieczoru to ja stawiam.



Martyna

Relacje Eryka z ojcem nie były najlepsze. Staruszek przepraszał i dawał prezenty wiele razy, ale chłopak mu nie ustępował. Eryk był zraniony tym, że ojciec zostawił go jak był mały.
-Eryk co bierzesz?- zapytałam stojąc w kolejce.
-Nie wiem- mruknął.- Zajmę nam stolik.
Zamówiłam sobie kawę w ruszyłam do stolika.
-A dla mnie?- zapytał.
-Nic Ci nie wzięłam, bo nie potrafiłeś się zdecydować, a ja nie wiedziałam, więc sorka.
-Jak wolisz...
-Ostatnio rozmowa z Tobą jest bardzo trudna...
-Takie życie.


*   *   *

Miałam już dość humorków Eryka. Postanowiłam więc pogodzić go z ojcem. Umówiłam się z obojgiem na rozmowę w restauracji. Nie zamierzał się tam w ogóle pojawiać dając im szansę na rozmowę. Nie mając nic do roboty chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Patrycji.
-Co tam?- odebrała.
-Nic dzwonię zapytać jak tam z Dawidem?
-A w porządku, po mału do przodu- zaśmiała się.- A u Ciebie? Eryk dalej nie w sosie?
-Mhm wydaje mi się, że jest coraz gorzej...Nie wiem jak mogę mu pomóc.
-Nie przejmuj się, z czasem wszystko się ułoży.
-Łatwo Ci mówić. Z nim się w ogóle nie da rozmawiać. On ostatnio zachowuje się jakby miał swój świat...
-Może musi wszystko przemyśleć. Wiesz przecież nie co dzień pojawia się ojciec, który zostawia dziecko jak było małe...
-Ja wiem, ale on się na prawdę stara wszystko naprawić. To bardzo fajny koleś! 
-Martyna pamiętaj, że dla niego to człowiek który zostawił go z matką jak był bardzo mały. On nie wychowywał się z tatą, on go prawie nie zna.
-Wiem- westchnęłam.- Chciałabym żeby to było łatwiejsze. Muszę kończyć bo ktoś puka do drzwi, a nikogo nie ma żeby otworzył. dzięki za rozmowę stara, papa.
Rozłączyłam się i zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Eryka.
-Kto do chuja pana pozwolił Ci się wtrącać w moje sprawy?!
-Nie rozumiem o co Ci chodzi...- cofnęłam się przestraszona jego krzykiem.
-Kurwa! Kto pozwolił Ci robić mi jakieś potajemne schadzki z moim ojcem?! Po co w ogóle rozmawiasz z dziadem starszym o kurwa 30lat!?
-Uspokój się i przestań się rzucać! Twój ojciec nie wiedział o tym!
-Jak to kurwa nie wiedział?!
-Nie przeklinaj! Ja po prostu chciałam wam pomóc!
-Jak będę chciał Twojej zasranej pomocy to kurwa o nią poproszę! Zajmij się sobą i odpierdol się od mojego życia!
-Słucham?! Tak nie będę z Tobą rozmawiała! Zastanów się co Ty w ogóle do mnie mówisz!!! 
-Ty zastanów się na przyszłość co robisz! I daj mi cholerny spokój!
Nie wytrzymałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Miałam dość! To za dużo. Wpadłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaniosłam się płaczem. Co mam teraz robić?! A co jest najzabawniejsze? Ta sama osoba, która może sprawić, że czujesz się żywy, może sprawić że
poczujesz się jakbyś umierał. Tak właśnie się teraz czuję. Jebana pułapka. Wstałam, otworzyłam szafę i wyciągnęłam walizkę. Spakowałam ciuchy, zarezerwowałam bilet na najbliższy lot do Londynu. Zostawiłam wiadomość na poczcie rodzicom i znajomym. Wakacje i tak są za tydzień więc pora je zacząć!


Dawid

Siedziałem z chłopakami u siebie. Zastanawiałem się co robić. Patrycja nie zadzwoniła od czasu naszego ostatniego spotkania...
-Nad czym tak myślisz?- zapytał Mateusz.
-Nad życiem...
Zadzwonił mój telefon. Patrzę, a tu dzwoni Patrycja. 
-Kto dzwoni?- zapytali.
-Patrycja.
-Odbierz, ale rozmawiaj z nią spokojnie. Udawaj jakby nigdy nic...
-Halo. O Patrycja cześć! Co tam? Wcale nie zauważyłem, że nie zadzwoniłaś od 3dni i 13godz.
O kurka, miało być jakby nigdy nic..Jestem skończony...
-Jest z Tobą Eryk?- zapytała.
Rozglądnąłem się. Byli wszyscy oprócz niego!
-Nie ma- odpowiedziałem.- A czemu pytasz?
-Bo Martyna zostawiła mi wiadomość, że jest w Londynie...
-I co z tego?- zapytałem.
-Bożeee...Oni chyba zerwali!
-Nic nowego, u nich zrywanie powinno być dyscypliną sportową- zaśmiałem się.
-To nie jest śmieszne! To jest poważne! Skoro wyjechała do Londynu! W trakcie roku szkolnego!!!
-Ale wakacje są za tydzień...
-Mówię Ci coś jest nie tak. A i kazała przekazać, że mamy zaproszenie.
-Wszyscy?
-Mhm. Dobra pogadaj z chłopakami, a ja z dziewczynami. Ogarnijcie Eryka!!!
Rozłączyła się.
-Chłopaki, gdzie jest Eryk?- pytam po zakończonej rozmowie
-Pewnie w domu. Ostatnio strasznie zamula- odpowiada Mateusz.
-Musimy go ogarnąć!


*   *   *

-Eryk- odezwał się Łukasz- zamierzamy z tobą porozmawiać, a ty będziesz siedzieć i słuchać. Jakieś pytania?
-Tak- odparł Eryk.- Czy krępowanie tymi linami jest konieczne?
Przypatrzyłem się chłopakowi, który siedział związany na krześle. Był to pomysł Gabriela, takie zabezpieczenie żeby nigdzie nie zwiał. Musimy mu wklepać trochę rozumu.
-No pewnie- Gabriel mocno zacisnął liny wokół chłopaka.- Może to podchodzić lekko pod maltretowanie, ale to tylko zabezpieczenie.
-Przecież nie rzucę się i nie zacznę was gryźć...
-Tego nie wiemy...- mruknął Mateusz.- To możliwe kiedy zaczniemy rozmawiać...
Eryk wiercił się jeszcze chwilę, ale szybko zorientował się, że liny są mocno zawiązane. 
-To chore! Poważnie co do cholery robicie!?
-Eryk. Chciałbym zacząć nasze dzisiejsze spotkanie- odzywam się w końcu.
-Jeżeli ktoś jest związany lub przywiązany do krzesła to to nie jest spotkanie!
-Dobrze. Sytuacja ma się tak. Jesteś naszym kumplem, ale co za dużo to niezdrowo. Nie mam pojęcia co ostatnio ci odjebało, ale nie podoba nam się to.
Nagle usłyszałem okropny dźwięk kości. Wziąłem oddech i zobaczyłem jak Łukasz przyłożył Erykowi. 
-Za co to?- zapytał.
-Za Martynę. Myślałem, że jak raz dałeś jej popalić to następnego razu już nie będzie.
-O co Ci kurwa chodzi?
-Wiesz gdzie ona teraz jest?- wtrąciłem się.
-Pewnie w domu.
-Błąd- mruknął Gabriel i tym razem to on dał Erykowi w twarz.- Nie mogłem sobie tego darować- zaśmiał się.- Teraz zagramy w grę. Za każdą złą odpowiedź dostaniesz po mordzie aż wreszcie się ogarniesz. Wybacz Dawid ale Twój sposób byłby mniej skuteczny...Więc czas zacząć!
-Co zrobiłeś Martynie?- pytam.
-Nic takiego, poza tym to nie wasz interes- warknął.
-Czy teraz moja kolej- powiedział uśmiechnięty Mateusz. I buch Eryk znowu zarobił.- Powiem wam, że to całkiem przyjemne...Nie żebym był jakimś psycholem...A dla Ciebie mam radę, zacznij mówić coś sensownego, bo i tak już wyglądasz jak sponiewierana piłka.
-Powiedzcie o co chodzi!
-Sytuacja ma się tak...Martyna wyjechała do Londynu- odpowiadam mu.
-Dawid! Zepsułeś zabawę...-mruknął Gabriel.- A teraz Eryk nie będę kłamać, wyglądasz jakbyś narobił w spodnie.
Eryk obrzucił go gniewnym spojrzeniem, ale nic nie odpowiedział. Może wiedział, że historia znowu się powtarza i będzie musiał jechać do Londynu. Znowu będzie przepraszał.



Wiktoria

Zostało dosłownie 3dni do końca roku szkolnego, a pogoda jest tak beznadziejna...Dni s a szare i deszczowe. Nie podoba mi się to, bo przez takie coś tracę humor i chce mi się tylko spać. Patrzę w sufit i rozmyślam co powinnam dzisiaj robić. Nagle dzwoni telefon. Odbieram i słyszę znajomy, denerwujący głos. Czyżby to mój chłopak? -Mam Ci coś do powiedzenia, ale chcę Ci jeszcze coś pokazać- poinformował mnie Gabriel.- Wyjdź przed dom to gdzieś Cię zabiorę.
Jak zwykle milutki. A gdzie jakieś proszę? Kocham Cię? Jesteś najlepsza? Nieee, no bo po co uszczęśliwiać swoją dziewczynę...Stanęłam i przywaliłam sobie z prostej w czoło. Przecież to Gabriel...Prędzej zaczął by grywać partyjki szachów niż słodził mi takimi gówienkami. Zaśmiałam się pod nosem z własnej głupoty. Wyszłam z domu i wsiadłam do auta.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Tajemnica.
No pewnie. Miejmy tajemnice! Tak nienawidzę niespodzianek i tajemnic...Patrzę znużona przez okno, gdzie szybko zmieniają się obrazy. W dalszym ciągu pogoda nie jest najlepsza i to przez nią zachowuję się jak zazdrosna kura domowa, której nie udał się obiad. Ech....


*   *   *

Zatrzymaliśmy się przed stadniną dla koni. Gabriel wysiadł z auta i gdzieś pobiegł.
-Będę czekać na Ciebie z tyłu na placu- krzyknął i zniknął.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca były widoczne za stajnią. Niedługo będzie ciemno. Ruszyłam za Gabrielem. Spojrzałam na plac treningowy i pomyślałam, że wolałabym żeby mnie tu nie przywoził. Strasznie boję się koni... Furtka była otwarta. Gabriel nie dosiadł konia, tylko pozwolił mu biegać luzem. Stał sam na środku z pejczem w dłoni i jak zwykle wyglądał wspaniale.
-Och- powiedziałam i spróbowałam się wycofać, tak żeby koń mnie nie zauważył.
-Nie Wiki, zostań. Chodź tu do mnie na środek.
No dobra. Wiedziałam, że konie nie lubią gwałtownych ruchów, dlatego starałam się iść bardzo powoli. Choć najchętniej bym biegła...
-Ok, dobrze- powiedział Gabriel, kiedy się zbliżyłam.- Bądź myślami przy koniu. To jest Louis. Stań koło mnie. 
Gabriel strzelił pejczem, a Louis zaczął gnać wokół placu w szybkim tempie.
-Nie patrz mu w oczy. Łagodne spojrzenie. Nie gap się- instruował mnie półgłosem Gabriel.- Bądź przy nim, ale bez natarczywości.
Łagodne spojrzenie? Instynktownie zmrużyłam oczy. Słyszałam rytm wybijany kopytami, głośny oddech. To było przepiękne. Po chwili Gabriel odłożył pejcz, a koń uspokoił się. Zatrzymał się i patrzył podejrzliwie w naszą stronę, cicho dysząc.
-Dlaczego do ciebie nie podchodzi?- zapytałam szeptem.
-Bo Ty tu jesteś. Nie wie, czy może Ci zaufać.
Mi zaufać? Powinno być chyba odwrotnie...
-Spróbuj się do niego zbliżyć- powiedział.- Nie patrz mu w oczy.
Gabriel czekał w milczeniu aż zebrałam się na odwagę żeby podejść do konia. Krok za krokiem. Odległość między mną a koniem się zmniejszała. Louis stał w miejscu, ale był niespokojny. Stanęłam przed nim. Odwrócił do mnie głowę, widziałam nawet wnętrze jego nozdrzy.
-Nic Ci nie zrobię- szepnęłam i pogłaskałam konia.
Był piękny i wytworny. Popatrzyłam w te wielkie, ciemne oczy. Zaśmiałam się pod nosem z tego z jaką dumą patrzyło na mnie to zwierze, ale miało racje, ja przy nim wyglądałam jak kupa, a on był po prostu piękny.Gabriel podszedł i oznajmił, że na dzisiaj wystarczy, a teraz pora coś zjeść.


*   *   *

Pojechaliśmy do przyjemnej knajpki. Znajdowała się niedaleko stadniny. Poświęciłam chwilę, by przyjrzeć się wystrojowi. Nie było to nic specjalnego, ale od razu po wejściu czułeś się jak u siebie w domu. Usiedliśmy, a do nas podeszła starsza pani.
-Dora!- krzyknął Gabriel.
-O mój Boże- zachichotała- Gabrielek w końcu przygruchał sobie kobitkę. Ile Ci płaci moja droga?
-Opanuj się. Wiktoria to jest Dora starsza niż Ziemia. Jakiekolwiek pytania o erę mezozoiku mogą byc kierowane do niej.
-Miło mi Wiktoria- uścisnęła moją dłoń- Mam nadzieję, że ten tutaj nie sprawia ci wielu kłopotów. Na Boga Gabriel w czym ty myjesz te włosy? W miodzie?
-Zostaw mnie wiedźmo- krzyczał starając się uciec przed jej rękami, które starały się zrobić coś z jego włosami.
Zanim złożyliśmy zamówienie zdążyłam się prawie posikać ze śmiechu z rozmowy tej dwójki. Kiedy dostaliśmy swoje zamówienie prawie rozpłynęłam się. Jedzenie było przepyszne! W życiu nie jadłam czegoś tak dobrego. MEGA!
-Mam Ci coś do powiedzenia- oznajmił.
-Chyba nie zamierzasz mi się oświadczyć?
-Eee nie, chciałabyś. Jedziemy na wakacje do Londynu.
-Co? Czemu?
-A czemu nie?
-Wytłumacz mi to- poprosiłam.
-Eryk pokłócił się z Martyną, o ojca bo ona coś tam zrobiła. Ona się wkurzyła i wyjechała na wczesne wakacje do rodziców. Zadzwoniła do Patrycji i zaprosiła nas wszystkich do siebie. Patrycja zadzwoniła do Dawida i kazała mu ogarnąć Eryka. Swoją drogą to on stanie się takim pantoflarzem jak Mateusz...
-Co ma znaczyć "pantoflarz jak Mateusz"?
-Bo robią wszystko co dziewczyna chce! To jest śmieszne! Wracając do tematu. Patrycja zadzwoniła i kazała Dawidowi zrobić porządek. No to trochę mu pomogliśmy i wbiliśmy Erykowi trochę rozumu. Wbicie należy traktować dosłownie- zaśmiał się.- Albo nie, to było bardziej obicie...
-Boże! Co mu zrobiliście?!
-Nic takiego, tylko takie małe bezstresowe wychowanie. Wiec za dwa dni wszyscy lecimy na wakacje. Lepiej powtórz sobie angielski.
-Sugerujesz, że go nie umiem?
-Z tego co pamiętam to masz takie naciągane 4...
-Ty nie jesteś lepszy! Masz ledwo 3!- oburzyłam się.
-Błagam Cię, przecież ja z tą twarzą dogadam się z każdym.
-Skromny jak zawsze...
-Nie bulwersuj się, przecież to lubisz- poruszał śmiesznie brwiami.- Spędzimy ze sobą sporo dni. Może w końcu się zżyjemy i to dogłębnie.
-I tak nie poruchasz!
-Porucham.
-Chciałbyś...Nie zamoczysz i tyle.
-Sama będziesz o to błagała hahahahah.
-Nie w tym życiu!!!
-Przekonamy się, ale wiesz ja na nic Cię nie naciskam.
-Kiedy wylatujemy?- zapytałam.
-Jutro- uśmiechnął się.
-Jutro!? I dopiero teraz mi o tym mówisz!? Muszę się spakować! Wracamy do domu! Już! NATYCHMIAST!
-Ja wiem, że uwielbiasz być w centrum uwagi i w ogóle, teraz jeszcze jak jesteś ze mną to tej uwagi ci nie zabraknie bo i tak wszyscy patrzą na mnie to i ty się teraz załapiesz, ale przestań robić aferę na całą restaurację...Nie wszyscy muszą wiedzieć, że masz ''tylko'' 24h na spakowanie się.
-No właśnie! Tylko 24h! TYLKO!!! Ja to muszę przemyśleć! Boże tak mało czasu!
-Jak dla mnie to nie musisz brać żadnych ciuchów- uśmiechnął się.- Możesz chodzić nago i po sprawie.



________________________________________________________________


Hej :) Nie wiem co napisać, bo tak długo mnie tu nie było...
Przykro mi, że ten blog został tak bardzo zaniedbany....
Dobrą wiadomością jest to, że postanowiłam go dokończyć, więc jeszcze kilkanaście rozdziałów przed nami...Życzcie mi weny, bo nwm kiedy bd next rozdział, ale postaram się żeby był jak najszybciej. 
Jeżeli ktoś przeczyta ten post to proszę o komentarz, nawet zwykłe ''ok'' wystarczy.
N.