wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 42.

Wiktoria

Wchodziliśmy po kolei na pokład samolotu. Usiadłam na swoim miejscu. Z lewej strony siedziała Patrycja,a z drugiej mój wierny piesek Gabriel. Pomijając fakt, że było mało miejsca to fotele wydawały się całkiem wygodne.
-Jak tam?- zapytała Patrycja.
-Całkiem wygodnie- uśmiechnęłam się.
-Serio? Słyszałeś Gabriel? Jej jest tu wygodnie!
-Zmieni zdanie za kilka godzin, jak tyłek jej się wrośnie w fotel i nie będzie go już czuła-
odpowiedział.- Wtedy mogę Ci go wymasować.
-Mój tyłek, moja sprawa- mruknęłam.
-Nie do końca twoją, bo chciałbym żeby ten tyłek prezentował się dobrze. W końcu jesteś moją dziewczyną, nie możesz przynosić mi wstydu!
-Ty przynosisz mi wstyd jak tylko otwierasz swoją buzię!
-Tak ci się tylko wydaje.
Nie mogłam znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi, więc postanowiłam siedzieć w ciszy. Po chwili usłyszeliśmy komunikat żeby zając swoje miejsce i zapiąć pasy. Zrobiłam zgodnie z poleceniem. Minęło kilka minut i już startowaliśmy. Samolot ruszył z ogromną prędkością i oderwał się od ziemi. Lecieliśmy.
-Ale szybko! Wow!- usłyszeliśmy zadowoloną Karolinę.
-Musi lecieć szybko żeby wzbić się w górę. To logiczne- odparłam.
-Wiem, ale inaczej sb to wyobrażałam- mruknęła.
-Używaj tego mózgu- zaśmiałam się.- Bo mózg to nie stanik, jego nie wypchasz.
-Ale jesteś zabawna, ha ha ha.
W dalszej podróży, nadal słyszeliśmy cudowne odkrycia Karoliny. Cofnij, to były tylko jej odkrycia bo wszyscy już to dawno wiedzieli! Nie mogłam już jej słuchać...
-Przypierdolić jej torbą, czy rozjebać łeb o fotel?
-Wiktora!
-Ups..To ja to powiedziałam głośno?- zapytałam oburzonej Patrycji.
-Co Ci się dzisiaj dzieje? Okres?
-Uuuuu to Gabriel nie porucha!!!- zaśmiał się Mateusz.
Popatrzyłam na mojego chłopaka, który spał. I chwała Bogu! Bo znając życie, gdyby to usłyszał to zniszczyłby Mateusza.


*   *   *

Dojechaliśmy na miejsce, a Gabriel od razu zaplanował nam czas na wieczór. Nie mogłam nawet odpocząć po podróży...Musiałam się przebrać i być gotowa raz, dwa, trzy. Wsiadłam do auta. Sportowego. Drogiego. Ładnego. Skąd on do cholery wytrzasnął tutaj auto? Rozsiadłam się wygodnie w białym mercedesie. Po chwili poczułam Gabriela na sobie. 
-Co ty robisz?!- przestraszyłam się wystraszona.
Czy on robi jakąś gre wstępną? Sex w aucie? Co to to nie! Za cholerę!
-Zapinam Ci pasy musisz być bezpieczna podczas podróży!- podarował mi swój specjalny uśmiech.
Nie skomentowałam tego. Ruszyliśmy. Naszym celem, jak się później okazało była bardzo elegancka restauracja. Znajdowała się na ostatnim piętrze jakiegoś wieżowca. Widok wieczorem, był niesamowity. Po chwili dostaliśmy nasze dania. Nawet nie potrafię powiedzieć, co zjedliśmy, bo to było takie w stylu master chefa...Po chwili poczułam nogę Gabriela, na swojej. Ten palant macał mnie nogą pod stołem.
-Nie wiem czy to dlatego, że mam takie długie nogi, czy to dlatego, że chcę być przyklejony do Ciebie...
-Zjedliśmy, więc chodźmy, Wracajmy- powiedziałam i wstałam od stołu.
Widzę, że akcja uwieść Wiktorię się rozpoczęła.
-Chcesz iść na lody?- spytał.
O i tu mnie masz,,,Lody mogłam jeść zawsze i wszędzie, Ogromne ilości! 
-Jeszcze pytasz!
Ale kiedy szliśmy i szliśmy to wątpiłam we wszystko. Przeszliśmy chyba całe miasto! No ludzie.
-Gdzie ta lodziarnia?- mruknęłam.
-Wierzę, że jedna jest tutaj.
-Wierzysz!? Gdzie?!~
Po chwili zatrzymaliśmy i Gabriel uśmiechał się jak głupi do budynku z napisem HOTEL. Serio?!
-Gabriel, ty...
-Tak? Co? Co ze mną?
-Muszą teraz sprzedawać lody w hotelach!-warknęłam.
-Och! To na prawdę hotel!- udawał zdziwionego.- Jak to się stało? Ale na prawdę dobrze wyszło. Nogi zaczynają mnie boleć, więc czy powinniśmy tam pójść i odpocząć chwilkę przed powrotem?
-Chwilkę?
-Chwilkę! Tylko godzinkę! Wiktoria!
-Przesadziłeś...
-Co? Rozumiem. Położymy się tylko i będę Cię trzymał za rękę. Wiki, bolą mnie nogi...
-Chodź pogadamy- pociągnęłam go za rękę.
-Tylko godzina! Pół godzinki?- opierał się.
Byłam silna. Włączył się we mnie mocarz. Ciągnęłam go za sobą aż wreszcie znalazłam jakiś park. 
-Siadaj tutaj!- wskazałam zła na ławkę.
Posłusznie spełnił mój rozkaz.
-Ach poważnie...-westchnęłam i odeszłam kilka kroków.- Dlaczego ze mną jesteś?
-O czym teraz mówisz?- zaśmiał się.
-Czy to mnie lubisz czy moje ciało?
-Coooo?
-Ach...dlaczego? Serio? Dlaczego ja prowadzę tą rozmowę?
-Co?- powtórzył.
-No co, co?- usiadłam koło niego.- Czy to nie normalne pytanie kobiety?
-Dlaczego szukasz dziury w całym? Kocham Cię i lubię twoje ciało. Po prostu odkąd jesteśmy razem to chcę to zrobić. Chcę to z Tobą zrobić i to wszystko- uśmiechnął się.- Czy to dziwne?
-Nie mówię teraz o tym!
-A o czym? Co jest? 
-Ja...-zaczęłam.- Ja w związkach męsko-damskich jestem konserwatystką. I uważam, że to jest właściwe. Jeśli mają się dziać takie rzeczy to powinien być jakiś postęp w emocjach. Mam na myśli...O Boże, no bo ile my ze sobą jesteśmy! Za wcześnie na takie rzeczy! Gdy spotykasz się i od razu idziesz na całość...To to jest właściwe? Jesteś za bezpośredni!
-Nie byłem bezpośredni! Po prostu Cię kocham!
-Jeśli mnie lubisz to wykorzystaj to co powiedziałam. Czy jestem czymś błyskawicznym?
-Nieważne, zapomnij. Postęp? Och więc potrzebujesz postępu? Co powinienem zrobić?- wstał z ławki i odszedł kilka kroków.- Powinienem stać w takiej odległości? Jest dobrze? Pasuje Ci? Tyle?
-To nie...
-Co?
-Jesteś złośliwy i nieuprzejmy.
-Nie, ja po prostu jestem posłuszny. Dlaczego? Czy to problem jeśli Cię słucham? Chciałaś przecież postępu..Co chcesz żebym zrobił? Iść czy stać tutaj? Czego chcesz? Jeśli potrzebujesz czasu masz minutę. Nie 10min.
Nie mogłam już tego słuchać i zatkałam sobie uszy.
-Nie zatykaj uszu! Powiedz mi co chcesz! Powinienem podejść jeden krok? Tutaj? Jeden krok na minutę? Przepraszam, czy ty zatkałaś uszy? Jestem zbyt głośny?



Martyna

Siedziałam nad basenem. Odliczałam czas, który został mi przed przyjazdem znajomych. Eryk przesadził. Ostatnio nie układa nam się i tyle. Muszę to przyznać. Ten związek stał się trudny. Jest ciężko nam się dogadać. Fakt, że ciągle się rozstawaliśmy i schodziliśmy nie pomagał. Tym razem tak nie będzie. Tego już za dużo. Potrzebujemy przerwy od siebie. Może kiedyś nam się uda, ale nie tym razem. Usłyszałam dzwonek domofonu. Wstałam z leżaka, zarzuciłam coś na siebie i ruszyłam do bramy.
-Martyna!- machała mi Patrycja.
-Cześć, wchodźcie- powiedziałam, otwierając im bramę.
-Ale chata- zachwycali się.
-Wybierzcie sobie pokoje, ja będę nad basenem.
Jak powiedziałam tak zrobili, a ja wróciłam nad basen. Ściągnęłam z siebie narzutkę i położyłam się na leżaku.
-Nie zasłaniaj mi słońca.
-Martyna, chcę porozmawiać- odparł Eryk.
-W porządku, rozmawiajmy. Co tam?
-Chcę przeprosić. Źle się wtedy zachowałem, po prostu byłem zdenerwowany.
-Wybaczam. Idź sobie znaleźć pokój, bo zostanie Ci salon.
-To nie mogę spać z Tobą? I czemu tak łatwo mi wybaczasz?
-Właśnie chciałam Ci powiedzieć, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. Skoro przerwa to wychodzi na to, że nie jesteśmy razem. Jeżeli nie jestem z Tobą to dlaczego mamy dzielić razem łóżko?
-Jaka przerwa? Co Ty kurwa mówisz? Co to za durne pomysły?! Nie zgadzam się, nie ma kurwa opcji!
-Człowieku, ja nie biorę z Tobą rozwodu, więc nie potrzebna mi Twoja zgoda. Po prostu potrzebuję czasu. To wszystko co mam Ci do powiedzenia.
-Potrzebujesz czasu? Po tym co przeszliśmy?!
-Tak, właśnie tak.
-Jesteś zadowolona? Kurwa mać!
-Uważaj na słowa! To mój dom, więc oszczędź sobie! Ostatnio wystarczająco dużo wysłuchałam od Ciebie...
-Przepraszam, wybacz mi to. Jak możesz chcieć przerwy?!
-Po prostu...za dużo tego...Eryk daj spokój. Ciesz się wakacjami!
-Jak mam się cieszyć!? Nie mogę Ci dać odejść! Tylko Ty się dla mnie liczysz...
-Eryk, ja już odeszłam, więc z łaski swojej oszczędź mi wysłuchiwania ciągle tych samych tekstów. Mam już dość. Zawsze byłam dla Ciebie, ale Ty nie potrafiłeś tego docenić, więc daruj sobie.
-Mnie masz dość?- spytał.
-Jeszcze się dziwisz. Jestem zmęczona. Ciągłe kłótnie i pretensje...Może jestem dziwna, ale to za dużo dla mnie. Więc nie trać czasu na przeprosiny, które nic dla mnie nie znaczą i zajmij się sobą.
-Ale ja nie mogę tak odpuścić! Jak mam zapomnieć?
-Zawsze zostają Ci wspomnienia...Możesz nimi żyć, ale to nie skończy się dobrze. Poza tym Eryk nie przeżywaj. Zrobimy sobie przerwę. Zobaczymy jak to jest być znowu singlem.
-Jesteś twardsza niż Ci się wydaje...
-Że bezlitosna? Suka? Tak, tak ostatnio już mi wszystko wyjaśniłeś.
-Przeprosiłem.
-Można przeprosić za uderzenie, ale zostają siniaki.
-Nie baw się w poetkę!
-O, o, o już się bulwersujesz! Zaraz dojdą przekleństwa! Potem wyzwiska i krzyk, a później? Uderzysz mnie!?
Zaczął się śmiać. Dupek.
-Nie śmiej się, nie uśmiechaj się nawet. Twoja twarz mnie wkurwia. Idź sobie.
-I kto tutaj używa wyzwisk. Martyna pamiętaj, że miłość oznacza ból, a teraz już sobie idę. Pa kochanie.
-Nie rusza mnie to, a teraz spadaj bo mnie tylko zirytowałeś.
-Idę- pomachał mi i zniknął.
W końcu. Było ciężej niż mi się wydawało, ale jakoś poszło. Może jestem wredną, bezlitosną suką, ale mam już dość. Chcę odpocząć.


Sabina

-Nie Łukasz, nie będziemy mieli razem pokoju!
-Sabina, kiedy ja chce mieć z tobą pokój!!!
-Nie ma takiej opcji! Masz pokój z Dawidem i koniec.
-Ale ja chce mieć pokój z Tobą! Pokój z Dawidem może mieć Gabriel!
-Nie może, on ma z Wiktorią. Uspokój się!
-Dlaczego Mateusz może mieć pokój z Karoliną, Gabriel z Wiktorią, a my nie możemy!?
-Bo nie.
-To nie jest argument.
-To jest ulubiony argument kobiety- zaśmiałam się.
-Ale argument musi być logiczny! Więc ja chcę pokój z Tobą!! Przecież nic Ci nie zrobię...
-Przezorny zawsze ubezpieczony, a tak na serio to Eryk ma pokój sam. Zamknął się i z nikim nie gada. Więc musimy mieć osobno inaczej braknie nam pokoi.
-Co za szmaciarz!!! Eryk! Otwieraj te cholerne drzwi! Ty przyjebie głupi, już ja Cię nauczę jak traktować dziewczynę.
Ech, chwyciłam za rączkę walizki i wtargałam ją do pokoju, który robił wrażenie. Skąd rodzice Martyny mieli tyle kasy? Dom w Polsce, dom w Londynie, dom nad morzem? To musi być mafia!
-Śpię po lewej stronie!
-Spoko- odpowiedziałam Patrycji,
-Sabina, wiesz ja nie chcę przeszkadzać Tobie i Łukaszowi, ale jakbyś miała wyjść w nocy...
-Spokojnie, nie mam zamiaru nigdzie wychodzić. Będę spała tylko z Tobą, a Łukasz z Dawidem.
-Ja nie chcę wam psuć planów, przecież jesteście razem...
-Od kilku dni, a to nie oznacza TYCH planów. Daj spokój jestem jeszcze za młoda, a mamuśką nie mam zamiaru zostać.
Zaśmiałyśmy się obie.
-Bo wiesz, wtedy bym musiała dzielić pokój z Dawidem...
-Co jest nie tak z Dawidem? To zdrowy, przystojny chłopak.
-Zdrowy?- zaśmiała się.- Wiem, jest w porządku, ale nie jestem pewna czy to to. Poza tym jak jeszcze my się zejdziemy to nasza paczka będzie trochę żałosna...
-Już jest żałosna. No błagam Cię, same parki nic się tutaj nie dzieje! Porzygać się można tą miłością. Mam pomysł.
-Jaki?- spytała.
-Zróbmy sobie dzisiaj babski wieczór. Winko i te sprawy.


*   *   *

-Oczywiście, że możemy! Super pomysł!
-Brakuje tylko wina i Wiktorii- odparłam.
-Eee zaraz tu będzie, już wracają z Gabrielem- odpowiedziała Karolina.- Więc brakuje wina.
-Mamy całą winiarnie w piwnicy, więc niczego nie brakuje!!!- zaśmiała się Maryna.
-A czemu jesteś taka chętna Martyna?- zapytałam.
-Jak chyba wywnioskowałyście mamy przerwę z Erykiem?
-Coooooooooooo?- zdziwiła się Karolina, upuszczając prawie wino.- Jak to?!
-Ostatnio nie jestem z nim szczęśliwa i tyle.
Nie będę komentować. Jasne...Napije się winka i buźka jej się otworzy.
-To znaczy, że on Cię nie uszczęśliwiał?- zapytała ciekawa Karolina.
-Bingo! Znaleźć faceta, który uszczęśliwia dziewczynę to sztuka- odparła podając nam kieliszki.
Usiadłyśmy na tarasie. Na stole stały kieliszki i kilka butelek czerwonego wina. Będzie ostro i rano będą boleć głowy. Postanowiłyśmy nie czekać na Wiktorię i zaczęłyśmy zabawę bez niej.
-Martyna, a nie boisz się o wasze relacje? Teraz nie będziecie się lubić i będzie dziwnie.
-Wiem, ale nie przejmuję się tym czy on mnie lubi. Przyzwyczaję się do życia bez niego.
-A on zrozumie, że zjebał- dodała wchodząca Wiktoria.- Dajcie to wino.
Chwyciła butelkę i zaczęła pić z gwitna.
-Stało się coś?- zapytałyśmy wszystkie.
-Stało! Ten palant liczył na coś, czego nie jestem w stanie mu teraz dać! A teraz udaje wielkiego obrażonego. Boże daj mi siły!!!!
Ymmm to chyba nie spodoba jej się fakt, że mają razem pokój...Popatrzyłam na dziewczyny, ale żadna nie wyrywała się do tego żeby oznajmić ten fakt Wiktorii. Upsss.
-Martyna! Jak tam z Erykiem?- zapytała dopiero przybyła.
-Ja się starałam. On nie doceniał. Ja mam dość. Do widzenia.
-Tak mu powiedziałaś?
-Coś w tym stylu. W moim związku z Erykiem zgubiłam dużo rzeczy. Nawet niewinność.
A to mi nowość...Tego byłam pewna na sto procent, że to zrobili, ale przynajmniej nie straciła poczucia humoru...
-Ja też straciłam dziewictwo- wyznała Karolina.
-To, to wszyscy wiedzą- zaśmiała się Patrycja.
-Skąd???
-Widać po Tobie, ale spokojnie Karolina, wszystko pod kontrolą.
-Może wy macie wszystko pod kontrolą, ale ja przewracam się nawet jak ubieram skarpety!!!
-Ale Mateusz i tak cie kocha, więc nie przesadzaj- mruknęła Wiktoria i nalała każdemu wina.
-Wiecie co, czasami robi mi się smutno, że jestem singielką- zaczęła Patrycja.- Ale jak słyszę o waszych problemach to dziękuję Bogu za to, że jestem tą jebaną singielką!
-Kiedy życie daje ci szmaciarza, to trzeba spierdalać jak najdalej! Jak Ja!
-Martyna, ale Ty daleko od niego nie odeszłaś...Obecnie mieszkacie w jednym domu- podpowiedziałam jej.
-Racja! Napijmy się więcej wina. Wyjątkowych kwiatów nie można podlewać byle czym.
Boże. W myślach już waliłam głową w ścianę. Martyna plus wino, to złe połączenie. Zdecydowanie za słaba głowa. Zaczęła się już zabawa w pisanie wierszy.
-Jestem za gruba- mruknęła Wiktoria.
-Dlatego jesteś na diecie! Odłóż słodycze, tłucze, węglowodany. Proponuję dietę samo wino!
-Nie przejmuj się- powiedziała Karolina.- Grubych ciężej jest uprowadzić.
Oho kolejna do kolejki. Stop dla Karoliny. A propo to gdzie ta Wiktoria jest gruba? Porażka.
-Kiedy ja tak lubię słodycze, ale wiem, że nie wolno ich jeść...
-Jeżeli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można!!!
-Dlaczego przestałyśmy pić?- pytam.
-Cały czas pijemy i rozwiązujemy problemy.



*   *   *

Moje głowa. O matko święta. Zaraz ją chyba sobie oderwę. Wstałam i poprawiłam włosy. Rozglądnęłam się dookoła. Gdzie Patrycja? Moment, wróć. To nie jest mój pokój. 
-Wstałaś?- usłyszałam głos Łukasz i po chwili się pojawił.
Wyszedł z łazienki z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Przełknęłam ślinę.
-Napij się wody, stoi na szafce przy łóżku.
-Mhm- przytaknęłam i sięgnęłam po nią.
Napiłam się i po chwili dotarło coś do mnie. Otóż dlaczego byłam w samej bieliźnie? Zerknęłam jeszcze pod kołdrę upewniając się, że moje majtki są na właściwym miejscu.
-Ale...Dlaczego? Co się wczoraj stało? Czemu ja? Dlaczego? Boże, dlaczego?!
-Nie pamiętasz!?- zaśmiał się.- Nie wytrzymam hahaha.
-Powiedz mi!
-Nie powiem.
-Powiedz!!!
-Lepiej żebyś nie wiedziała...Idę się ubrać. Zaraz wracam.
Siedziałam i próbowałam sobie przypomnieć co się stało. Kurcze, nie dam rady. Zobaczyłam swoje ubrania na ziemi i przebrałam się w nie. 
-Łukasz, wyłaź z łazienki! Czemu mi nie chcesz powiedzieć?
-Bo mnie śmieszysz.
-Niby czemu? Czemu no?!
-Bo nie wiem czy wiesz jak wyglądasz...
Ruszyłam pędem do łazienki. Spojrzałam i ujrzałam pandę. Dosłownie....Cały tusz miałam na policzkach, włosy każdy w inną stronę. Ciuchy wymięte jak wsiur jakiś...Porażka. Odkręciłam kran i zaczęłam się ogarniać. Ciężko było z tym tuszem, ale po kilku minutach wyglądałam prawie dobrze. Prawie...
-Mógłbyś znaleźć kogoś innego do torturowania?- zapytałam.
-Mógłbym, ale wybrałem Ciebie.
-Łukasz...No proszę no!!!! Czemu taki jesteś?
-Bo Ty się o to złościsz, a jak się złościsz to mnie kręcisz jeszcze bardziej.
-Daruj sobie te tanie teksty i opowiedz jak to było.
-No powiem Ci, że po pijaku jesteś seksi. Taka kokietka.
-Łukasz no proszę...
-No więc było tak...Gabriel i Wiktoria wrócili pospinali. Z chłopakami graliśmy na konsoli, ale nam się znudziło, wiec poszliśmy was poszukać. Znaleźliśmy was, ale miałyście jakąś imprezkę. Rozmawiałyście serio o bardzo poważnych rzeczach...
-Chcesz powiedzieć, że podsłuchiwaliście?
-Troszkę, ale Sabina wy to macie problemy...
Strzeliłam mu w łeb.
-Ała? A to za co?
-Jeszcze się pytasz?!
-Jak już się totalnie naprułyście to wkroczyliśmy.
-Naprułyśmy? Co to ma znaczyć?!
-No Patrycja wskoczyła do basenu twierdząc, że jest syreną. Dawid po nią skakał no bo pływanie po pijaku to niezbyt dobry pomysł. Ale ona kazała mu się nie zbliżać bo jest pełnia i go zniszczy.
-Zniszczy? A co było dalej.
-Karolina pytała się Mateusza czy jest wolny...I czy poznają się.
-Chyba się zezłościł...
-Troszkę. Wiktoria i Martyna totalnie padły.
-Co to znaczy? Mogę prosić po ludzku?
-Usnęły. Nie wiedziały co się dzieje. A Ty...Aż brak mi słów.
-Oj, nie przesadzaj, nie było aż tak źle...
-Było. Sabina...pytałaś się kota dlaczego zabił Mufasę...Potem kazałaś się zabrać do pokoju. No to Cię odprowadziłem, ale nie spodobał Ci się pomysł osobnych pokoi, więc się na mnie wydarłaś.
-Chciałbyś.
-Ja tylko mówię Ci jak było. Krzyczałaś w niebogłosy, serio. Położyłem Cię do łóżka, ale Ty stwierdziłaś, że Ci za gorąco i zaczęłaś się rozbierać.
-Nie mogłeś mnie powstrzymać?!
-Niby czemu? Mi ten widok się podobał.
-Gdzie spałeś?
-Na ziemi.
-Serio?
-Tak, bo bałem się, że jak wstaniesz to mnie zabijesz.
-Prawidłowo. Jestem z Ciebie dumna i dziękuję.
-Czekaj, co Ty powiedziałaś? Możesz powtórzyć? Bo niedosłyszałem...
-Dziękuję.


Patrycja

-Dlaczego mam na sobie Twoje ciuchy?- spytałam Dawida po przebudzeniu.
-Bo Twoje były mokre.
-Dlaczego?-spytałam zdziwiona.
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?
-Chcę, więc powiedz mi proszę.
-W skrócie: upiłyście się, a my was ratowaliśmy. Ty byłaś syreną.
-Pływałam w basenie? W ciuchach?
-O, dobrze myślisz.
-Czy Ty przebrałeś mnie?
-Nie, nie pozwoliłaś mi się nawet dotknąć. Dałem Ci ciuchy, a Ty sama się sobą zajęłaś.
-O Boże, ale mi wstyd...
-Spokojnie, nie przejmuj się porażkami. 
-Dlaczego ciągle mi pomagasz?- spytałam.
-Nie wiem, może to przeznaczenie?- zaśmiał się.
Błąd. Przeznaczenie jest dla frajerów. To tylko wymówka żeby pozwolić, aby sprawy same się toczyły, zamiast wziąć je w swoje ręce. 
-Dawid, dziękuję, że się mną zająłeś. 
-Nie ma za co, od czego są przyjaciele...
-Może wybierzemy się gdzieś razem- zaproponowałam.
-Teraz?- spytał.
-Tak, tylko się przebiorę.



*   *   *

Wysiedliśmy z auta.
-Gdzie jesteśmy?- spytał.
-Zawsze chciałam to zrobić- odparłam i podbiegłam do rowerków wodnych.
Ubraliśmy się w kapoki, wsiedliśmy i zaczęliśmy pedałować. Nie było lekko, ale po kilku minutach byliśmy już, na środku jeziora. Między nami panowała przyjemna cisza. 
-Miałaś kiedyś sen tak realny, że kiedy się obudziłaś leżałaś z zamkniętymi oczami, żeby nie przeminął?- spytał Dawid.
-Nie wiem, a czemu pytasz?
-Bo ta chwila wydaje się jak sen. Bynajmniej dla mnie...Nie bądź na mnie zła, wiem, że nie chcesz się na razie wiązać. Rozumiem.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć...Lubiłam go, ale im więcej mężczyzn widziałam tym bardziej chciałam mieć psa. Wiązało się to z moją przeszłością z której nie byłam dumna i starałam się o niej zapomnieć.
-Dlaczego przyjechałaś do Polski?
-Miałam taki jeden powód...Wolałabym o nim nie mówić. Po prostu nie jestem dobrą dziewczyną dla Ciebie. Ja oznaczam kłopoty. Kłopoty w paczuszce z kokardką.
-Podobają mi się te kłopoty...Normalność jest nudna.
-Dawid nie wiesz co mówisz...
-Nikt nie ma normalnego życia. Nie wyobrażaj sobie, że tylko nad Tobą są czarne chmury, a inni widzą słońce. Wielu ludzi czuje się podobnie. Po prostu musimy się nauczyć jak korzystać z tego co
przynosi życie.
-Kiedyś źle postąpiłam. Musiałam ponieść konsekwencje swoich czynów. Przyjąć odpowiedzialność swoich za swoje uczynki.
Dawid milczał. Nie wnikał w to o czym nie chciałam mówić. Po chwili spostrzegłam jak kobieta wypada z rowerka do jeziora. Zaczęła się topić. Wskoczyłam do wody po nią. Szybko płynęłam. Po chwili byłam przy niej. Kobieta w strachu o swoje życie, robiła wszystko żeby się ocalić. I wciągnęła mnie pod wodę. Kończyło mi się powietrze, czułam już wodę w nosie. Czy to koniec? Zabawne jak historia toczy koło... Po chwili złapała mnie jakaś ręka i wyciągnęła na powierzchnię. Dopłynęliśmy do brzegu. Co za ulga. Szybko łapałam powietrze. Przez całą sytuację, nie zorientowałam się nawet kto był moim wybawcą. Spojrzałam i to był Dawid. Znowu on. Czemu ciągle on. Przyglądnęłam się jak siedzi spokojnie obok mnie wpatrzony w jezioro.
-Chodźmy, czas wracać- wstał i podał mi rękę.
Ruszyliśmy do auta. Chłopak przeszukiwał kieszenie. 
-Co jest?- spytałam.
-Kluczyki...Zostały w jeziorze...
-O nie...I co teraz?- spytałam.- Jest już wieczór, a do domu mamy daleko...
-Telefon!
Szybko wyciągnęłam swój. I z żalem popatrzyłam na mojego zalanego iphona. Kurde...to nie są tanie rzeczy...Dawid wyciągnął swój i już dzwonił. No tak wodoodporny. 
-Nikt nie odbiera- westchnął.
-Dzwoniłeś do wszystkich?- spytałam.
-Tak- kiwnął.- Co oni robią?
-Co teraz?
-Nic musimy gdzieś przenocować. Chodźmy bo robi się ciemno.
-A jak zapłacisz? Przecież wszystko przemokło...
-Kartą- zaśmiał się.- Ona powinna żyć.
Ruszyliśmy w drogę. Było ciemno, ale nie bałam się, bo Dawid był ze mną. 
-Chciałaś popełnić samobójstwo? Jak tak, to jest wiele innych sposobów i są one bezbolesne...
-O co Ci chodzi?
-Czemu wskoczyłaś do wody?- zapytał.- Twoje umiejętności pływania nie są za dobre...
-Wiem, ale byłam to komuś winna...
-Rozumiem. Chciałaś jej pomóc, bo miałaś powód.
-Ratowanie życia to wystarczający powód!
-Wiem, ale jeżeli nie jesteś pewna swoich umiejętności to lepiej sobie darować.
-Do czego zmierzasz?- spytałam.
-Lepiej jedna ofiara niż kilka- powiedział stanowczo.
-Czemu mówisz jak specjalista?
-Bo nim jestem.
-Heeee?
-Ratownikiem wodnym.



Gabriel

Upita była łatwa. Trzeźwa była trudna. Zero oryginalności. Jak to jest z tymi dziewczynami? Wszystkie są takie same? Boże ile można spać? Jest już wieczór...
-Gabriel- usłyszałem.- Co się stało?
-Spełnienie marzeń było na wyciągnięcie ręki, ale z niego nie skorzystałem...
-O czym mówisz?
-O niczym. Mogę siedzieć z Tobą w tym pokoju? Czy to też Ci przeszkadza? Hmm?
-Uspokój się.
-Mam wyjść? Zostać? Cofnąć się czy co?
-Przestań zachowywać się jak palant.
-Ten palant wczoraj Cię tu przytaszczył- mruknąłem.
-Kochany palant?- uśmiechnęła się.
Może uciekać przede mną w nieskończoność, ale w końcu się podda, a ja ją dopadnę i będę ją miał. Nie jest tak, że muszę to zrobić. Po prostu chcę. Nie mam zamiaru jej wykorzystać. Kocham ją, a w związku to normalne. Normalne tak, że słucham tego co ona chce...Przez to spałem na leżaku nad basenem. Żeby potem się nie rzucała, że coś było nie tak...
-Co dzisiaj robimy?- spytała wesoło i rzuciła mi się na plecy.
Złe posunięcie. Moje plecy i leżak nie polubiły się. Uwolniłem się od dziewczyny i wyszedłem z pokoju starając się rozmasować ból.
-Jebany lerzak..Kto wymyślił takie gówno?! I po co to?
-Eee przydaje się dziewczynom do opalania- odpowiedziała.- Przestań się już dąsać...
Powiedz to moim plecom....
-Nie dąsam się, to Ty robisz problem.
-Bo mam z czego!
-Ty tak twierdzisz....
Weszliśmy do kuchni, gdzie byli wszyscy oprócz Dawida i Patrycji. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczyny nie wyglądały za dobrze. Czyży nie były w formie? Upss.
-Co robimy?- zapytał Mateusz.
-Jedziemy do aquaparku- powiedziałem.
-Cooo? To nie jest dobry pomysł- odezwała się Martyna.
-Doskonały pomysł! Jedziemy!
-Chłopaki...Wiemy, że przeholowałyśmy, ale miejcie litość- westchnęła Sabina.
-To jest litość. Woda wam pomoże na kaca- zaśmiałem się.
-Egoiści. Chorobliwi egoiści. A gdzie się podziała troska?! Myślicie, że macie jakieś super moce?
-Owszem, no już do pakowania!
Rozeszliśmy się do pokoi.
-Gabriel...Musimy to robić? Nie możemy sobie darować?
-Nie możemy. Będzie ubaw!
-Kłamiesz...a to przestępstwo- mruknęła.
-Jeśli byłoby przestępstwem to wszyscy byli by w więzieniu- zaśmiałem się.- Nie zapomnij stroju. Najlepiej weź bikini.
-Czemu jesteś takim dupkiem?
-Wszyscy muszą być w czymś dobrzy.
-Nieźle ci to wychodzi...
Zaśmiałem się pod nosem z jej docinek. Była zabawna. Spakowaliśmy się, wsiedliśmy w auta i ruszyliśmy. Znalezienie miejsca na parkingu zajęło nam dłuższą chwilę...Wbrew pozorom to nie takie łatwe. Kupiliśmy bilety i ruszyliśmy do szatni.
-Gabriel, co zrobisz z tym podaniem?- zapytał szeptem Mateusz.
-Wysłałem je, nie ma już odwrotu.
Zgadza się wysłałem podanie do szkoły koszykarskiej. Znajdowała się ona na drugim końcu kraju. Co poradzić? Biegnę jak szalony za marzeniami. A może biegłem? Ostatnio miewam wątpliwości czy dobrze zrobiłem. Teraz mam Wiktorię i ciężko będzie mi wszystko zostawić i odejść...Tylko Mateusz o tym wiedział i dobrze dochował tajemnicy.
-Pojedziesz jak cię przyjmą?
-Nic jeszcze nie jest pewne, pismo przyjdzie we wrześniu- uśmiechnąłem się.
Czy był to szczery uśmiech? Błąd. Czułem się jakbym miał nóż przy gardle. Przebraliśmy się i wyszliśmy. Dziewczyny czekały na nas przy leżakach. Zostawiliśmy ręczniki i ruszyliśmy na podbój tego dużego obiektu. Poprawka ogromnego. Wszędzie było pełno ludzi.
-Zjeżdżalnie?- zapytał Mateusz.
-Zjeżdżalnie!- potwierdziłem.- A wy dziewczyny?
-My jakieś bicze wodne, sauna czy coś- odpowiedziała Wiktoria.
-Czyżbyście nie były w formie? Za dużo alkoholu?
-Za dużo was, mamy dość. Radźcie sobie sami!
-Wy też, żebyśmy potem nie musieli się za was wstydzić...
-Jesteś psychopatą.
-Wolę określenie "człowiek z wyobraźnią''- westchnąłem.- Myślałyście, że damy wam spokój po tym co odstawiłyście?
-Tak dokładnie. Liczyłyśmy na trochę wsparcia!- warknęła Sabina.- Ale po naszej stronie nie ma nikogo...



Dawid

Siedzieliśmy w pokoju wpatrzeni w siebie. W hotelu. Byliśmy cali przemoczeni i zmarznięci, a przede wszystkim zmęczeni.
-Mmm musimy zdjąć ubrania- powiedziałem.
Patrycja mi przytaknęła, ale nie odpowiedziała. Od dłuższej chwili była bardzo milcząca. Może musiała coś przemyśleć? Poszedłem do łazienki, zabrałem hotelowe szlafroki i podałem jej jeden.
Przebraliśmy się i usiedliśmy na łóżku w milczeniu.
-Dawid, dziękuję, że zawsze mi pomagasz.
-Chyba zacznę liczyć i pobierać opłaty za tą pomoc- zaśmiałem się.
-Stałbyś się milionerem.
Uśmiechnąłem się. Lubiłem ją pomimo tego, że tak mało o sobie wiedzieliśmy. Mam nadzieję, że kiedyś się przede mną otworzy...Zerknąłem na moją towarzyszkę. Położyła się na łóżku i patrzyła w sufit. Westchnąłem i zrobiłem to samo.
-Jestem złym człowiekiem- oznajmiła Karolina.- Chyba się taka już urodziłam...
-Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się ze skłonnościami, ale liczy się w jaki sposób żyją.
-I z jakimi ludźmi żyją...A ostatnio spędzam czas z ludźmi przy których wreszcie jestem szczęśliwa.
-Wcześniej nie byłaś?
-Nie miałam takich przyjaciół.
-Fakt, przyjaciele to ważna rzecz. Dzięki nim mamy siłę by pokonać trudności i mieć siłę.
-Opowiem Ci czemu tutaj jestem.
-Że w Polsce?
-Tak. Miałam brata. Starszego o 2lata. Pewnego razu wybraliśmy się z rodzicami nad morze. Ja wypłynęłam na materacu za daleko. Chciałam wrócić do brzegu, ale nagle fale stały się coraz większe. Wpadłam do wody. Zaczęłam się topić. Nikt tego nie widział. Nikt nie zauważył, oprócz mojego brata. Od razu ruszył mi na pomoc. Dopłynął do mnie, ale byłam w taki szale, że robiłam wszystko by przetrwać. Wciągnęłam go pod wodę. Kiedy ratownicy do nas dopłynęli mój brat był nieprzytomny. Karetka zabrała go do szpitala, ale było za późno. Płuca były całe zalane, nic nie dało się zrobić. Od tego czasu boję się wody...I zbiorników wodnych.
-To dlaczego zabrałaś mnie na rowerki wodne?- spytałem zdziwiony.
-Przy tobie czuję się bezpieczna. Wiem, że to dziwne, ale tak jest.
-Skoczyłaś po tą kobietę, bo jesteś winna to bratu? Teraz rozumiem.
-Nigdy nie zapomnę tego co Alan dla mnie zrobił. Od tego czasu nie mogłam normalnie funkcjonować. Rodzice przysłali mnie tutaj, żebym zaczęła od nowa.
-To zawsze zostanie w twojej pamięci. Przynajmniej będziesz wiedzieć, że żyjesz. Mam nadzieję, że nie będziesz się za to obwiniać do końca życia. To był wypadek.
-Wiem, ale nie umiem sobie tego wybaczyć...
Nie będę mówić jej, że wszystko będzie dobrze, bo to najgorszy tekst. Patrząc na jej minę od razu wiać, że wymyśliła już dla siebie smutne zakończenie.
-Czuję się rozbita i nie wiem czy będę kiedyś w stanie się pozbierać. Mówię Ci to żebyś wiedział, że to nie przez ciebie. Po prostu zrozum mnie.
-Rozumiem Patrycja, rozumiem. Pomogę Ci się pozbierać. Zobaczysz.
-Nie wiem czy dam radę...
-Dasz, jesteś silniejsza niż Ci się wydaje.
Zapadła cisza. Było przyjemnie. Czy to już miłość? Jak ktoś zajmuje tak dużo miejsca w twoich myślach? A serce ciągle bije? Pogrążony w myślach nie zauważyłem kiedy dziewczyna zasnęła. Przykryłem ją kołdrą. Dobrze, że zasnęła. Opowiedzenie mi tej historii sprawiło jej wiele bólu, a podczas snu o nim zapomni. Wstałem i wyciągnąłem telefon z kurtki. Wykręciłem numer do Mateusza.
-Czemu nie odbieraliście?- zapytałem.
-Mieliśmy kilka spraw do załatwienia. Potem pojechaliśmy na basen. Co z wami? Gdzie jesteście?
-Powiedzmy, że zgubiliśmy klucze do auta- westchnąłem.
-Debilu? Jak to zgubiliście?!
-Tak wyszło. Teraz nocujemy w hotelu.
-Ok, już po was jadę.
-Przyjedź jutro. Patrycja dopiero zasnęła. Weź zapasowe kluczyki, bo nie możemy zostawić tu auta.
-Wezmę, ale ty trzymaj łapy z daleka od mojej kuzynki. Jak dowiem się, że coś kombinowałeś to znikniesz.
-Gościu, czy Ty mi właśnie grozisz?
-Tak, mogłeś to sobie nagrać. Pamiętaj o moim ostrzeżeniu i miłej nocy życzę!



__________________________________________________________

Podsyłam kolejny rozdział.
Przepraszam za błędy.
Informuję też, że kolejne rozdziały bd pojawiać się nieregularnie, więc zajrzyjcie tu czasami :)!
Proszę o komentarze, mogą być nawet negatywne.
N