piątek, 16 maja 2014

Rozdział 34

Rozdział dodany z opóźnieniem, ponieważ miałyśmy ostatni dużo na głowie. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania ;)
O&N


Łukasz

Jebłem na ziemię, budząc się. Kurde! Patrzę i co widzę...
- Anioł !
- Tak, tak jestem twoim aniołem, palancie - powiedział mój anioł.
- Jakbym wiedział, że mam takiego anioła stróża, to wcześniej bym umarł...
- Dobra Łukasz, chcesz z siebie robić durnia? Proszę bardzo droga wolna, ale wstań z łaski swojej, bo chciałabym przejść!
- Sabina ?! Ty... ty wyglądasz normalnie?!
- Łukasz nie denerwuj mnie i zajdź mi z drogi!
Odsunąłem się i patrzyłem na nią zdziwiony. Ona...ona wygląda ładnie. O lol! Podniosłem się w końcu z ziemi i otrzepałem spodnie.
- A tak właściwie to co ty tu robisz?- zapytał.
- Stoję- mruknąłem.
Byłem tak zdziwiony tym jak wygląda, że nie mogłem przypomnieć sobie co tu robię.
- Co za błyskotliwa odpowiedź, nic lepszego nie przyszło ci do głowy?
- Może... Zaraz, zaraz dlaczego ty tak wyglądasz?
- Ubieram się jak plastikowa lala źle. Ubieram się normalnie też źle. Zdecyduj się Łukasz...
- Zdecydowanie wybieram druga wersję- uśmiechnąłem się.- A teraz gdzie się wybierasz?
- Hmm no nie wiem... Może na śniadanie?!
- Idę z tobą.
- Nie dzięki. Najpierw to proponowałabym ci iść się przebrać i umyć. Śmierdzisz !- powiedziała i poszła sobie.




Gabriel

Minął tydzień odkąd wróciliśmy z wycieczki. Nie potoczyła się ona po mojej myśli, miałem co do niej inne plany. Boom, dostałem piłką w łeb.
- Przebieraj się a nie bawisz się w mnicha i rozmyślasz. Zaraz zacznie się trening.- powiedział Mati
- Już, już...
boys-Ej chłopaki a co myślicie o nowej Sabinie?
-Nic- mruknął Łukasz i wyszedł z szatni wkurzony.
- A jemu co?- zastanawiał się Eryk.
- Nie mam pojęcia, zachowuje się tak od tej imprezy w Berlinie..- powiedział Dawid.
- Nowa Sabina mu się spodobała i tyle więc dajcie sobie spokój- stwierdziłem i wyszedłem za Łukaszem.
- Zapytałbym cię o co chodzi ale nie mam zamiaru bawić się w panienkę - zacząłem.
- I dobrze bo i tak bym ci nie odpowiedział.
Weszliśmy na salę, złapaliśmy piłki i zaczęliśmy się rozgrzewać.
- Ruszamy się chłopaki! Moja teściowa lepiej od was kozłuje! Za miesiąc macie mecz. Jak wy chcecie pokonać gości z Gdańska, skoro ledwo trafiacie do kosza!? Z czym do ludzi ?! Z czym do ludzi?!- darł japę trener.
- Jezu ale się rzuca- westchnął Eryk- Jakbyśmy mieli jakiekolwiek szanse ich pokonać.
Popatrzyłem na moich kumpli. Nie powiedziałem im jeszcze ale miałem zamiar złożyć podanie do tej szkoły w Gdańsku. Jest to chyba najlepsza w całej Polsce. Jeśli bym się tam dostał miałbym duże szanse na zostanie zawodowym koszykarzem. Dlatego w meczu za miesiąc muszę zagrać jak najlepiej. Jest tylko jeszcze jedna rzecz która mnie tu trzyma. Właściwie to pewna osoba.
- Gabriel! Skup się!- zawołał trener, a ja wróciłem myślami na boisko. Kurwa Marcin właśnie mnie minął.
- Ogarnij dupę! Marcin właśnie Cię minął !- krzyknął Łukasz
Tsaa jakbym sam tego nie zauważył...

***

- Ej Gabriel co planujesz na urodziny?- zapytał Mati
- Jeszcze nic nie wymyśliłem. Na pewno jakaś impreza ale jeszcze nie wiem gdzie. Jeśli rodzice pojadą do Warszawy to u mnie, a jak nie to coś wymyślę.
- Zawsze jakby co, to my ci pomożemy- zaoferował Dawid.
- Tak, tak ostatnio jak mi pomagaliście to o mało nie podpaliliście domu.
- Oj daj spokój skąd miałem wiedzieć, ze masz alarm przeciw pożarowy w domu?!- tłumaczył się Eryk.
- Jak widzisz pod sufitem małe, świecące pudełko to chyba jasne że to alarm.
- No przestań przynajmniej fajny miotacz ognia był...
- Taaa i straciłeś mi cały dezodorant.
- Przecież odkupiłem ci go chuju!- zaprotestował.
- Oddanie po roku się nie liczy - zaśmiałem się.
- Gadanie... Zamiast to docenić, że odkupiłem ci ten dezodorant, który tak nawiasem mówiąc jebał jak perfumy mojej babci...
- No na pewno... Dobra nie chce mi się z wami gadać, spadam!- powiedziałem i wyszedłem z szatni.
Nie mogłem się już doczekać urodzin, miałem pewien pomysł i chciałem jak najszybciej go zrealizować. Będzie bomba.
- Gabriel! Zaczekaj! Co jest? Co się z tobą dzieje?- zapytał Dawid, kiedy mnie dogonił.
- Nic takiego... Po prostu w czasie wycieczki przemyślałem kilka rzeczy i teraz mam trochę na głowie...
- Kilka rzeczy tak? Myślę , że te "rzeczy" maja jakiś związek z Wiktorią?
- Nie...





Wiktoria

-Co myślisz o nowym imidżu Sabinki?- zapytała mnie Karolina.
-Wiesz co w życiu nie spodziewałabym się, że bez tej tony tapety, którą zapewne nakładała szpachlą jest taka ładna dziewczyna- powiedziałam i pchnęłam drzwi sklepu.
Od dobrej godziny wchodziłyśmy i wychodziłyśmy ze sklepów szukając prezentu dla Gabriela. Tak się składa, że ma jutro urodziny, a ja w dalszym ciągu nie mam dla niego prezentu.
-Przestań się tak przejmować tym prezentem- szturchnęła mnie blondynka.- Zważywszy na to, że on dał ci swoje zdjęcie w ramce ty możesz mu dać nawet to.
-Ta jasne, myślisz, że sprzedają razem z doniczką?- zaśmiałam się, ponieważ moja przyjaciółka nie świadomie wskazała na kwiatka, który służył do ozdoby.
-No a co?! Najwyżej ją dokupisz. Pomyśl... dasz mu go, jeszcze się zaprzyjaźnią. On nazwie go Fikus i wszyscy będą szczęśliwi.


Gabriel

Dobra dom już gotowy, pozostało już tylko przebrać się i udawać, że jestem zaskoczony imprezą urodzinową, która sam sobie zorganizowałem. Jej! Idę na dół i co tam widzę? Łukasz już zaczął melo. Sam na sam. On i alkohol. Czemu nie?
- Łukasz dwudziestej jeszcze nie ma a ty już pijesz?!- darła japę Karolina. Ja nie wiem jak Mateusz z nią wytrzymuje...Ja nie wiem. Jakbym to ja był jej chłopakiem to bym jej usta zakleił taśmą. Ludzie się schodzili, schodzili i schodzili. Nie żebym zapraszał całą szkołę...no ale jak się bawić to na całego.


***

- Kto gra w butelkę?!- usłyszałem kolejny krzyk Karoliny.
Wszyscy oczywiście się zgłosili. Zaczynamy grę! Pierwszy był Mati.
- Prawda czy wyzwanie ?- zapytała go Karolina.
- Wyzwanie...
- Więc... idź na górę, ubierz sukienkę mamy Gabriela i masz w niej chodzić całą noc.
Mati dopił drinka i ruszył wykonać zadanie.
-Ale ty jesteś kreatywna... Jak dno mojej wanny- mruknąłem- Ej Mateusz nie ubieraj tej w kolorze ultramaryny!
- A co to kurwa jest ultramaryna?!- odkrzyknął.
-Niebieska!- krzyknęły dziewczyny.
- Tak to mu bardzo pomoże, moja mama ma chyba z 50 niebieskich sukienek, kretynki.
- Ultramaryna to brzmi jak imię jakiejś rosyjskiej dziwki- mruknął Eryk.
- Dobra, dobra... Gramy dalej!- powiedziała Patrycja i zakręciła butelką. Padło na Dawida.
-No... Dawid prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
-Powiedź jakiś sekret.
-Hmm- zastanawiał się. Popatrzył na mnie i na Wiktorię- Pamiętacie ognisko na koniec wakacji?
Wszyscy przytaknęli.
- Wtedy Karolina zaszła się z Mateuszem, a ty i ty- wskazał na mnie i Wiktorię- przelizaliście się !
-Coooo ?!! Na pewno nie!- skrzywiła się Wiktoria.
-Mówię na serio! No bo skąd niby Gabriel miał wtedy podbite oko, hmm?
- Na pewno nie przez ciebie, cieniasie- zakpiłem.
- Musiałem ci zajebać, bo przeleciałbyś ją na wale !
- Nie ma takiej opcji!- krzyknęła Wiktoria- W życiu bym z nim TEGO nie zrobiła !
diamondsgirl- Nigdy nie mów nigdy- mruknąłem.
- Ty...- zaczęła Wiktoria.
- Dobra, dobra może lepiej grajmy dalej- przerwał jej Łukasz.
Tym razem padło na Wiktorię.
- Wyzwanie- odpowiedziała. To teraz będzie zabawnie. Łukasz i jego wyzwania... Na pewno jej się to nie spodoba.
- Pocałuj Gabriela- powiedział z diabelskim uśmiechem.- W usta żeby nie było..- nie dokończył bo szatynka rzuciła w niego miską.
- No i popatrz co zrobiłaś! Ja chciałem zjeść te chipsy !
- Zamknij się! Nie mam zamiaru się z nim całować!
- Całuj albo idź pieprzyć się z sąsiadem!
- Wolę sąsiada...
- Nie pierdol, tylko całuj- powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie.









______________________________________________________________________



Sabina po przemianie. Wszyscy czytelnicy, wiedzą co ją skłoniło do takiego kroku...

piątek, 2 maja 2014

Wycieczka Part 3

Nie jest łatwo wrócić, ale udało nam się to. Musimy przyznać, że dużą radość sprawiło na napisanie tego rozdziału, ponieważ na niego czekałyśmy przez bardzo długi czas. Ale wracając do tematu, chciałybyśmy podziękować za:
-waszą cierpliwość
-czytelników, którzy komentowali i wspierali nas
-życzenia w związku z egzaminami
No więc powrót. Chciałyśmy wrócić w wielkim stylu, lecz nie mamy pojęcia czy nam się to udało. Prosimy, więc o komentarz jeśli się rozdział spodoba ;)


N&O



Gabriel

Jestem na porodówce. Zraz na porodówce? WTF? Słysze jak woła mnie lekarz:
-Panie Kwiatkowski, panie Kwiatkowski to córka!
Że co?! Co tu się dzieje? Biegnę przez korytarz. Jaka córka? Czyja córka?! I czy ten cholerny korytarz kiedyś się skończy? Wokół mnie słyszę głosy mówiące
Córka
Córka
Córka

Wstałem z krzykiem. Zobaczyłem Wiktorię.
-Co ty sobie myślałeś?!- krzyknęła i uderzyła mnie w twarz.
Córka
Córka
Córka
Mój umysł nie ogarnął  się jeszcze po tym porąbanym śnie. Nie zauważyłem co robię i oddałem jej. Po prostu uderzyłem ją w twarz. tak jak ona mnie. Dziewczyna złapała się za czerwony policzek. Ja powtórzyłem jej ruch, chociaż założę się, że moja twarz prezentowała się znacznie gorzej. W ten cios włożyła chyba całą swoją siłę.
-Oddałeś?- zająknęła się zdziwiona.
-Nooo, jakbym si nie oddał to pewnie byś się obraziła...
-Może, ale nie wolno bić dziewczyn!
-No właśnie nie wolno bić dziewczyn- syknąłem.
-Co ty sugerujesz?!- krzyknęła.
Wzięła poduszkę i walnęła mnie nią tak mocno, że aż spadłem z łóżka.
-Wiktoria, weź się ogarnij!
-Zamknąłeś drzwi!
-Jazu i co z tego? To ty jesteś taką debilką, że wyszłaś na pole! Nawet nie wiesz jak długo cię szukałem!- warknąłem i uderzyłem ją poduszką.
Brunetka wstała, zła jak osa. Podeszła do mojej walizki i rozsunęła ją. Wyciągnęła wszystkie moje ubrania i wyrzuciła przez okno.
-Ale z ciebie idiotka! Zacznij się zachowywać normalnie, bo nie gramy w żadnym pieprzonym teatrze!- krzyknąłem.
-Stul pysk! Boli mnie głowa!
-No jak się jest tak pojebanym i nocuje na ławce przed hotelem...A teraz rozbieraj się.
-Słucham!?
-No oddaj moją bluzę- powiedziałem.- Muszę iść po swoje ciuchy, które taka kretynka wyrzuciła przez okno. Może ją znasz? O nie czekaj to ty!
-Wal się palancie! Idź sobie po swoje ciuchy w tym co jesteś!
Na twarzy Wiktorii pojawiły się rumieńce, ja pewnie też się zaczerwieniłem, bo stałem w samych bokserkach.
-Jesteś pewna? Jak mnie ktoś zobaczy to się jeszcze zakocha...
-Jak ktoś lubi bezmózgich mięśniaków to się zakocha, pewnie padnie na jakąś idiotkę.
-No wiedziałem, że jestem w twoim typie!
-Oh, zamknij się Gabriel- odwróciła się w stronę swojej walizki i zaczęła czegoś szukać.
Trzeba iść po te ubrania. Kurwa! Ubrałem leżące na ziemi dresy, złapałem buty i wyskoczyłem przez balkon. Całe szczęście, że mamy pokój na parterze. Hahahahah, ale frajerka! Nawet nie opłacało się wyrzucać tych ubrań. Kiedy moje stopy dotknęły, mokrej od rosy trawy, zacząłem skakać jak głupek. Kurwa, kurwa trzeba było ubrać buty, kurwa zimno, kurwa.
-Debil!- usłyszałem głos Wiktorii.
Ja jej dam. Zamarzła by na śmierć gdyby nie ja. Bycie miłym dla innych jest beznadziejne! Szybko pozbierałem ciuchy i ruszyłem do pokoju. Po drodze spotkałem historyka-pedofila. Znowu on...
-Gabrielu, mogę wiedzieć co ty robisz?
-Nic takiego, po prostu robiłem pranie...
-Przecież tu nie ma pralek ani pralni...-zaczął.
-Bardzo się spieszę!- odparłem i ruszyłem biegiem w stronę pokoju.
Hahahaha przykro mi, ale nie te lata stary pacanie. Nie było szans żeby mnie dogonił. Wpadłem do środka i szybko zamknąłem drzwi. Po chwili zorientowałem się, że nie ma Wiktorii, a drzwi nie były zamknięte. Zrezygnowała z zemsty?
-Jak się spało?- zapytał uradowany Mateusz, który wbił do pokoju.
Karolina musiała tej nocy uszczęśliwić chłopaka, hehehehe.
-Wal się. Wiktoria jest taka narwana, że zastanawiam się czy nie zaszczepić na wściekliznę.
-Aha...Zbieraj się, bo za chwilę idziemy zwiedzać miasto- znacząco spojrzał na mój strój.
Coś w nim nie tak? Oj dla mnie odpowiedni. Podziwiałem swoje mięśnie w lustrze. Ja tak mogę iść, heh.
-Tak, tak już idę.
-O! A wieczorem jest impreza.
-Dyskoteka szkolna....juhu- mruknąłem.- Zgaszą światło i będzie zabawa.
-Oj nie przesadzaj będzie fajnie. Bynajmniej Karolina tak mówi...
-Pantoflarz.
-Kretyn- odciął się i wyszedł.
Nie chciało mi się składać ciuchów, więc wrzuciłem je do walizki, tak jak trzymałem. Gdzie Wiktoria? Ogarnąłem jakieś ciuchy i przebrałem się. Potem walnąłem się na łóżko, czekając na powrót dziewczyny. Patrzyłem w sufit. Pomaganie ludziom jest do dupy...Nagle do pokoju weszła gotowa już dziewczyna.
-Dobrze, że jesteś. Zaraz idziemy zwiedzać miasto. Atrakcja po byku, ale nie licz na żadną randkę po tym co odstawiłaś dzisiaj...
Bum! Brak odpowiedzi. I to mnie zdziwiło! Nic mi nie odpowiedziała! Nawet się nie odgryzła, a zawsze to robiła. Poskładała moją bluzę, w której spała, położyła na mojej walizce i wyszła bez słowa. Eh te kobiety ich nigdy nie zrozumiesz...


*   *   *

-Weźcie się pogódźcie, bo nie dobierzecie się sobie do majtek- powiedział Łukasz.
Musiałem zacząć myśleć o pogodzie, by go nie udusić.
-Idź lepiej poszukaj swojej Sabinki- mruknąłem.
Zwiedzaliśmy miasto już od dwóch godzin. Teraz mieliśmy czas wolny. Dziewczyny i Dawid (frajer i zdrajca) poszli na zakupy, a my siedzieliśmy na ławce w parku i wpierdalaliśmy czekoladę.
-Nie przeszkadza ci, że Dawidowi podoba się Patrycja?- zapytał Eryk Matiego.
-W sumie to nie. Nie ważne czy będzie latał za nią na zakupy i tak nie ma u niej szans- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Szczere, a teraz wracając do Wiktorii i Gabriela...
-Zamknij się Łukasz- powiedziałem.- Księżniczka ma po prostu ciche dni i tyle. Mam to gdzieś!
-Jak możesz mieć to gdzieś skoro właśnie nazwałeś ją księżniczką?- zaśmiał się Mateusz.- Kurwa stary!
-Mateuszu, mam nadzieję, że masz świadomość, że po drugiej stronie parku jest kościół- pouczyłem go.
Jego mina była bezcenna. Starałem tylko żeby nie wybuchnąć śmiechem i wyglądać wiarygodnie. Kurwa sam nie wierzę, że to powiedziałem.
-A od kiedy Gabriel Kwiatkowski jest religijny, hmmm?- mruknął Mateusz.
Kurdę miał rację, ale tak fajnie ich się wkręca, że jeszcze chwilę się pobawię. Ugryzłem się w język, żeby przed tym co powiem nie zacząć się tarzać na ziemi ze śmiechu.
-Od kiedy dostałem to- wyciągnąłem złoty medalik, który dostałem od dziadków.
Jestem bogaty i nie potrzebny był mi ten złoty medalik na szyi, ale to prezent, więc wyglądałem zamożniej. Taka burżuaza, heheh.
-Złoty- stwierdził Łukasz.- Racja, jebać biedę.
-Mówiłem, że jesteśmy koło kościoła, więc zachowujcie się i przestańcie przeklinać!- powiedziałem.
-Upsss, czyli jednak nie będziesz dobierać się do Wiktorii, bo będziesz księdzem- stwierdził Eryk.
-Tak, tak...Żebyś nie zdziwił się frajerze jak kiedyś będę ci ślubu udzielać.
-Taaa już to widzę, a Mateusz nie jest pantoflarzem- westchnął Eryk.
Po chwili dostrzegliśmy wracającego Dawida. Niósł pełno toreb z zakupami. Ha, debil ma za swoje! Ale kurwa nie mogę on wygląda jak tragarz...
-Eeee torbociąg gdzie zgubiłeś laski?- zapytał go Łukasz, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Pomimo tego, że raczej nie ma takiego słowa jak "torbociąg" to i tak brzmiało to zabawnie.
-Ja jebię- mruknął obładowany Dawid.- Znowu weszły do jakiegoś sklepu. Dały by już spokój...
Rzucił torby na ziemię i usiadł z nami na ławce. Nagle Eryk wstał.
-Uśmiech- powiedział robiąc nam zdjęcie.- Pokażę wam to jak następnym razem, któryś z was będzie chciał iść z nimi na zakupy.
Dawid nawet nie podniósł głowy i nie pozował. Chyba sobie biedny zasnął... Co innego ja z Łukaszem.
-Tylko nie ustawiaj sobie tego na tapetę, bo znowu zdradzisz Martynę, ale tym razem ze mną- uśmiechnąłem się.



*   *   *

Wróciliśmy do hotelu. Oczywiście musiałem zabrać od Dawida zakupy, bo jego kondycja koszykarza poszła się jebać i ledwo zipiał. Wjebałem je wszystkie do naszego pokoju po czym przebrałem się na imprezę. Przebrałem się i poszedłem do reszty. Mieliśmy iść do jakiegoś niemieckiego klubu. Juhu...biba z frycami. Rozglądnąłem się i zobaczyłem, że z nami idzie też Sabina i Marcin. Spojrzałem znacząco na Łukasza
-To nie ja ich tu zaprosiłem- podniósł ręce w obronnym geście.
-Dobra idziemy!- zawołała Karolina.




*   *   *

-Chcesz drinka?- zapytałem Wiktorię.
Nawet nie obdarzyła mnie spojrzeniem i wróciła na parkiet. Kurde, myślałem, że się nabierze i odpowie coś, chociażby zwykłą ciętą ripostę. Ale nie ona nadal uparcie się nie odzywała. Poszedłem za nią, ponieważ musiałem pilnować żeby żaden opętany frycek się do niej nie przyczepił. Nawet nie zdążyłby się do niej dobrać, bo byłby już wciśnięty w ścianę. Podszedłem do brunetki, bo w końcu YOLO. Odwróciłem ją obejmując w tali. Czas się zabawić. Przycisnąłem jej ciało do mojego. Nasze miednice były prawie na tej samej wysokości. Pomimo tego, że miała wysokie buty, byłem od niej wyższy o kilka centymetrów. W klubie słychać było Showtek- We Like To Party. Nie narzekam, bo jak na Niemców to gust muzyczny mieli spoko. Wiktoria wolną rękę owinęła wokół mojej szyi i uśmiechnęła się do mnie. Cholera, wyglądała tak seksownie, że musiałem się powstrzymywać, by nie przelecieć jej na środku parkietu.
-Co za brzydkie myśli chodzą ci teraz po głowie?- zapytała.
-Lepiej żebyś nie wiedziała- mruknąłem.
-Masz rację- warknęła i przyłożyła mi pięścią w twarz.
Jasny gwint! Co ona dzisiaj taka agresywna?
-Fra..-nie dokończyła bo jej oddałem.
Nie mocno, zaznaczam.
-Ała głupku! Nie bije się dziewczyny. Już ci to chyba mówiłam!
-Ty jesteś wyjątkiem.


Sabina

Z tą bandą frajerów nie można wytrzymać. Musiałam wyjść na zewnątrz. Idę sobie, a za mną jakiś gość. Idę szybciej, on też przyśpiesza. Zwalniam, on zwalnia i tak w kółko. Zaczęłam biec, ale w 12cm szpilkach nie było to łatwe. Mam przejebane...
-Zboczeniec!- wrzeszczałam.
Gościu szybko mnie dogonił  przygwoździł do ściany. Okładałam go wszystkim co się dało, torebką i pięściami. Kopałam, ale to nic nie dało. Ten pedofil miał stalowy uścisk. Nic nie robił sobie z tego, że go biłam. Zaczął się do mnie dobierać.
-Na pomoc!!!- krzyczałam.- Ratunku!!! Zboczeniec!!! N pomoc!!!- płakałam.
Tak bardzo się bałam, a jednocześnie było mi nie dobrze. Kurwa co zrobić, by uciec. Poczułam jego ręce, na swoim ciele. Po chwili nie miałam już na sobie bluzki.
-Ratunku!!!
-Siedź cicho mała, a obiecuję, że nie będzie bolało- powiedział po niemiecku.
Doskonale wiedziałam co powiedział, ponieważ w szkole kujemy ten zjebany język. Rozglądnęłam się i zobaczyłam, że jesteśmy w toalecie. Ale jak?! Łzy lały się po mojej twarzy, wiedziałam, że już nie ma ratunku. Byliśmy w kabinie, jego ręce czułam dosłownie wszędzie...



Łukasz

-Dobra idę się odlać- westchnąłem.
-Łukasz, ale z ciebie perfidny wieśniak! Nie mówi się tak w towarzystwie dziewczyn- darła japę Karolina.
-W towarzystwie dziewczyn? No nie wiem...Nie patrzyłem ci w majtki- mruknąłem.
-I nie będziesz- syknął Mati po czym dostałem od niego w łeb.
-Dobra, jeżeli nie chcecie żeby na parkiecie była mokra plama to dajcie mi się odlać!
-Nie denerwuj się tak- mruknęła Karolina.
-Ja się wcale nie denerwuję. Chce mi się sikać, a wy nie pozwalacie mi się odlać!- wyrzuciłem ręce w górę.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem do kibla. Ogarnąłem jeszcze wzrokiem tańczących ludzi i myślałem, że zejdę ze śmiechu. Zobaczyłem naparzających się Gawrysia i Wiktorię. Jako ksiądz jest już zdecydowanie skończony, ale jak tak dalej pójdzie to czeka go świetlana przyszłość jako damski boxer. Wszedłem do toalety i co słyszę? Płacz. Nie to bardziej wrzask. Czyżby kolejna załamana laska z którą zerwał chłopak? No to może pójdę ją pocieszyć. Znajomości z niemkami zawsze spoko. Otwieram kabinę i widzę...Widzę jak jakiś zboczeniec dobiera się do Sabiny! ZABIJĘ GO! Rzuciłem się na typa. Byłem go i kopałem.
-Ty pieprzony zboku! Spróbuj z mężczyzną, a nie słabszą kobietą. Ja ci kurwa dam, pedofilu zasrany!
Gościu leżał na podłodze. Krwawił, ale wciąż nie mogłem odpuścić. Co by się stało gdybym przyszedł parę minut później?!
-Jebany zbok!- powiedziałem i splunąłem na niego.
Obejrzałem się i zobaczyłem zapłakaną Sabinę. Siedziała w kącie. Była bez bluzki, miała rozpięte spodnie, a w ręce trzymała buta. Drugi wbity był w ścianę. Trzeba zabrać ją do domu. Ok, Łukasz spokojnie. Trzeba podejść do tego czysto teoretycznie...Tak jak w filmie. Z reguły dziewczyny po gwałcie, czyli w tym wypadku po próbie gwałtu boją się mężczyzn. Nie brzmi to za dobrze...Żeby tylko nie zajebała mi ta szpilką, którą trzymała w ręce.
-Sabina...-mówiłem spokojni, ale w środku aż mnie rozsadzało. Co za ludzie tak postępują? Klęknąłem koło niej- Zabiorę cię do hotelu, dobrze?
Przytaknęła, a ja powoli wziąłem ją na ręce.
-Przykre mi- szepnąłem.
Zauważyłem, że dziewczyna ma zaczerwienione nadgarstki oraz ślady po tym chuju na całym ciele. Najgorsze były na jej brzuchu.
- Zabiłbym go dla ciebie- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
Płakała przez całą drogę. Zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem do łóżka.
-Śpij skarbie- powiedziałem.
Chciałem wyciągnąć jej szpilkę z ręki, ale zamachnęła się nią przed moją twarzą.
-Łukasz, wyjdź!- krzyknęła histerycznie.
-Sabina, nie możesz zostać sama!
-Mogę i chcę! Wynocha!
-Nic ci nie zrobię, przy mnie jesteś bezpieczna- zapewniłem.
-Łukasz- zaszlochała, a ja podszedłem do niej.- Chcę żebyś wyszedł.
-Będę za drzwiami- obiecałem.
Usiadłem oparty za drzwiami. Co robić, co robić? Oh co robić? Przeczesałem włosy i pocągnąłem za końcówki. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do osoby, której ufałem.
-Martyna! Martyna zabierz wszystkich i wracajcie. Wyjdźcie z tego klubu, proszę- westchnąłem.
-Łukasz? Co się stało? Gdzie ty jesteś?- zapytała.
-Później wam wytłumaczę. Proszę wracajcie. A i nie oddalajcie się od chłopaków.
-Okej już się zbieramy. Wszystko w porządku?
-Teraz tak- odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Wszystko jest w porządku- przekonywałem sam siebie