środa, 4 lutego 2015

Rozdział 37.

Wiktoria

Na pierwszej godzinie mieliśmy lekcję z wychowawczynią. Właściwie za 10min dobiegnie ona końca. Miejsce obok mnie było puste. Gabriela nie było i o dziwo brakowało mi go. Ciekawe co mu...Może chory? A z resztą po naszej kolacji to mało ważne. Zrobił ze mnie idiotkę. Gabriel jak nikt inny potrafił wlewać we mnie gniew. Hektolitrami.
-Pamiętajcie o tym, że rok szkolny po mału dobiega końca! Poprawiajcie oceny jeśli jest taka możliwość kochani!
No tak wakacje zbliżają się i zbliżają, a ja dalej nie mam planów! Zadzwonił dzwonek i wszyscy zebrali się do wyjścia. Ruszyliśmy na stołówkę i zajęliśmy nasz stolik. Od początku roku sporo osób przybyło do niego. W tym momencie nawet siedzi przy nim Sabina! Po chwili poczułam lekki dotyk na swoim policzku. Obróciłam się w prawo i zobaczyłam Gabriela.
-Kochanie gdzie zabierasz mnie dzisiaj na randkę?- zapytał.
Nie ogarnęłam jeszcze za bardzo co się dzieje. Podniosłam rękę do policzka i zastanawiałam się czy on właśnie dał mi buziaka?
-To wy jesteście razem?- zapytała Patrycja.
-Owszem- chłopak chwycił mnie za rękę.
Szkoda tylko, że mi nic o tym nie wiadomo...No ale...
-Tak wiedziałem! Eryk, Mateusz i Dawid wisicie mi stówkę!- cieszył się Łukasz.
-Słucham?- zapytałam zdezorientowana i wyrwałam rękę z uścisku Gawrysia.
-Założyliśmy się już dawno temu kiedy wy dwoje- wskazał na nas Łukasz,- Będziecie w końcu razem. Po tej jeździe na wycieczce myślałem już, że przegram!
-Kurwa, ale z was zjeby- warknęłam.
-Księżniczce nie pasuje taki język- zagroził mi palcem Gabriel.
-Gówno mnie obchodzi co jej pasuje a co nie!
-Uważaj bo dostaniesz karę- powiedział a w jego oczach pojawiły się dziwne iskierki.
-Przepraszam, ale dlaczego to Wiktoria ma cię zabierać na randkę?- zapytała Sabina.
-Ponieważ ja zabrałem ją wczoraj. Teraz jej kolej- odpowiedział.
-Nic nie muszę! Poza tym my nie jesteśmy razem. Wbij sobie to do tego łba!
-No wiesz co...Nasz wczorajszy pocałunek nie był taki jakbyśmy nie byli razem...
I w tym momencie spaliłam buraka. No i co z tego, że się całowaliśmy? Rany...
-Co nie zmienia faktu, że ona nie musi cię zapraszać na randkę- podsumowała Sabina.
-Masz rację- zaśmiał się.- Nic na siłę, dlatego pójdziemy na kawę.
Zmarszczyłam brwi. Nie lubię kawy.
-Herbatę!- poprawił się.- Nigdy nie widziałem cię żebyś ją piła...
-Bo jej nie lubi- rzuciły chórem dziewczyny, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy.




Gabriel

Czekając na Wiktorię stałem oparty o drzwi swojego samochodu. Po chwili pojawiła się Wiktoria i zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do mnie z uśmiechem.
-Zdążyłam?-zapytała.
Nie musiała podchodzić blisko żebym poczuł jej zapach. Pachniała b o s k o. Gapiłem się na nią bez słowa, chyba dlatego znów się odezwała.
-Dobry wieczór panie Kwiatkowski. Pytam czy zdążyłam.
-Tak, tak- wydukałem.- Tak ładnie pachniesz, że mnie zatkało.
Szybko otworzyłem jej drzwi. Wsiadła do środka i zamknęłam drzwi. Potrzebowałem głębokiego wdechu żeby dojść do siebie. Wsiadłem do samochodu.
-Dokąd teraz?- zapytałem.
-Wyciągasz mnie z domu. Nie pozostawiasz wyboru i nie masz opracowanego scenariusza na wieczór?- zerknęła na mnie.
-Posłuchaj ładna i grzeczna dziewczynko. Jesteś w błędzie. To ty zaprosiłaś mnie dzisiaj na rankę.
-A niech ci będzie- przewróciłam oczami.
-Poza tym mam kilka scenariuszy na dzisiaj- uśmiechnęłam się do siebie.- Nie wiem tylko który ci się spodoba....
-Nie mam szczególnie wygórowanych wymagań- odparła.
-W takim razie lot balonem odpada, kolacja w pałacu prezydenckim też. Zostaje nam spacer po rynku. Może być?
-Z przyjemnością- uśmiechnęła się.
Ruszyłem i od razu włączyłem radio. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem, a Wiktoria wysiadła nie czekając żebym otworzył jej drzwi.
-Zimno ci?- zapytałem.
Skinęła głową.
-To chodź przejdziemy się kawałek mało romantycznym szybkim krokiem. A potem coś rozgrzewającego- puściłem jej oko.
Szliśmy bardzo szybko i blisko siebie.
-Możemy iść trochę wolniej?- spytała.
Chyba rzeczywiście szliśmy za szybko, bo Wiktoria dostałe lekkiej zadyszki.
-Szkoda, że jest zimno bo nie możemy odsapnąc- westchnęła.
-Tylko mi nie mów, że zmęczył cię taki wolny spacer.
-To jest spacer?-zapytała.- To jest sprint, a nie spacer.
-To co? Dla wytchnienia herbatka z cytryną?- zaproponowałem.- Ty za rogiem jest fajna kawiarenka.
Skręciliśmy i po chwili znaleźliśmy się w maleńkiej kawiarence.
-Gdzie siadamy?- zapytałem.
-Tam jest kaloryfer- szepnęła i ruszyła w jego kierunku.
-Szkoda tylko, że nie poczułaś wcześniej gorącej atmosfery tego wieczoru- mruknąłem.
Rozebraliśmy się, a ja patrzyłem na nią jak wół na malowane wrota. Wyglądała ładnie.
-Coś nie tak?- zapytała nie wiedząc co działo się w mojej głowie.
-Pięknie wyglądasz- wydusiłem z siebie tylko dwa słowa.
Nie mogłem się na nią napatrzec. Wyglądała inaczej niż zwykle, może to dlatego, że już nie kłóciła się ze mną o byle pierdołę.
-Dobry wieczór, czego się państwo napiją?
Zerknąłem na Wiktorię, która już zamawiała nam dwie herbaty z cytryną. Po chwili na stole pojawiły się dwa, parujące kubki. Dziewczyna od razu wzięła swój do rąk.
-Cały wieczór mało mówisz- powiedziała do mnie.- Co jest dziwne...mam nadzieję, że nie przez to, że jestem nudna....
Zamyśliła się, a ja nie przerywałem jej odpowiadając na jej pytanie.
-Myślisz, że nie stać mnie na coś szalonego?
Uśmiechnąłem się prowokująco.
-To masz!- powiedziała i zanim zdążyłem zareagować, jakiś kwiatek znalazł się za moją koszulą.
Kwiatek w błyskawicznym tempie zatrzymał się nad paskiem moich spodni, a Wiktoria zrobiła niewinną minę. Nachyliłem się nad stolikiem i zbliżyłem do niej.
-Myślę, że szalone przeżycie jest wciąż przed tobą.
-Nie wiem o czym mówisz...
-Zastanawiam się, jak ty wyciągniesz mi tego kwiatka zza koszuli. Nie będzie to łatwe, bo wpadł bardzo głęboko- uśmiechnąłem się zadowolony.
-Niczego nie będę ci wyciągała- powoli cedziła słowa.
-Ale to by było szalone, wiesz?
-Wiesz...- zaczęła.- Masz rację, chyba jestem nudna.
-A może dam ci jeszcze jedną szansę?- zapytałem.- Zamknij oczy.
-A nie wylejesz na mnie tej wody?- zapytała patrząc na pucharek z wodą.
-Obiecuję!
-To zamykam.
Siedziała przede mną z zamkniętymi oczami. Zbliżyłem się i z bliska obserwowałem jej zamknięte powieki.
-Tylko nie otwieraj, dopóki ci nie pozwolę.
Westchnęła. Musiała czuć, że jestem blisko. Pocałowałem ją. Nie otworzyła oczu, więc pocałowałem ją jeszcze raz.
-Mogę otworzyć już oczy?
-Jeśli musisz...
Otworzyła. Patrzyła na mnie z bliska, a ja straciłem ochotę na rozmowę.




Sabina

Otworzyłam oczy. Nowy dzień to nowe siły przypomniałam sobie słowa, które mówił tata jak jeszcze mieszkał z nami. Pogoda na dworze robiła wszystko żeby utrudnić mi pójście do szkoły. Czarne chmury przetaczały się po niebie. Przeniosłam wzrok z krajobrazu na zegarek stojący na szafce i szybko zerwałam się z łóżka. Spałam o wiele za długo. Już po chwili zbiegałam gotowa na dół.
-Dzien dobry mamo!- zawołałam.
-Co byś chciała na śniadanie? Jakieś życzenia?
-Kawa i tost- zaproponowałam.
-Ja ci dam zaraz tost!- oburzyła się mama.- Dostaniesz bułkę żebyś głodna nie była!
Usiadłam potulnie przy stole i uśmiechnęłam się. Z moją mamą nie było szans na kłótnię. Na desce do krojenia pojawiła się bułka. Pięknie pachniała. Kuchenną ciszę przerwał dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedziałam i ruszyłam do drzwi w których zastałam Łukasza.
-Cześć- jęknęłam zaskoczona.- Co tutaj robisz?
-Przyjechałem po ciebie, podwiozę cię do szkoły.
-Ale...ty nie musisz. Dam sobie radę...
-Daj spokój popatrz jaka pogoda. Zaraz będzie padać. Poza tym to ja zniszczyłem twój samochód, więc jestem ci to winny- uśmiechnął się.
-Sabina kto to?- zawołała mama.
-Kolega!
-Zaproś go, bo i tak zrobiłam za dużo tych bułek! Zjecie razem.
Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam chłopaka do środka.
-Dzień dobry- powiedział wchodząc do środka.
-Dzień dobry, Sabina nie wspominałaś, że masz takich przystojnych kolegów- powiedziała mama.
Przewróciłam oczami, na co Łukasz wybuch śmiechem. Był to przyjemny dźwięk. Po chwili dostaliśmy artystycznie podane śniadanie.
-Sabina od przyglądania nikt jeszcze się nigdy nie najadł! Łap za bułkę i bierz przykład z kolegi.
Posłuchałam i zrobiłam jak mama kazała. Śniadanie smakowało nieziemsko!
-Dzieci no jedzcie! Może jeszcze wam dorobię?
-Nie dziękuję. Ja już czuję, że za chwilę nie będę mógł się ruszać- stwierdził Łukasz klepiąc się po brzuchu.- Poza tym musimy się zbierać, bo i tak jesteśmy spóźnieni.
Faktycznie! Już po chwili staliśmy ubrani na korytarzu.
-Dziękuję pani za śniadanie, było pyszne. Do widzenia- powiedział chłopak.
Wsiedliśmy do auta, kierunek szkoła. Przez szybę wpadł promyk słońca. Szkoda, że trwało to tak krótko, bo po chwili już go nie było. Został zasłonięty przez czarne chmury. Droga mijała nam w przyjemnej ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Wjechaliśmy na parking wraz z pierwszym grzmotem.
-Chyba za chwilę się rozpada- stwierdził Łukasz wyłączając auto.
-Lubię jak pada deszcz- wzruszyłam ramionami.
-Tylko teraz nie mów mi, że dlatego, że tylko wtedy nie widać twoich łez- zaśmiał się a ja wraz z nim.
-Nie, po prostu dźwięk uderzających kropel jest przyjemny...
-Nie wiem, nigdy mu się nie przysłuchiwałem.
-Ale jak to?- spytałam.
-No mam inne zajęcia niż słuchanie deszczu.
Ściągnęłam brwi. Czy to miało mnie obrazić? Z resztą nieważne. Otworzyłam i wysiadłam z samochodu. Wraz z pierwszymi kroplami szłam do drzwi szkoły.
-Hej! Zaczekaj! To nie miało cię obrazić- powiedział chłopak biegnący za mną. \
-Nie obraziło.
-To dobrze, bo chciałbym zaprosić cię na kawę....
-Co wy macie z tymi kawami? Najpierw Gabriel, teraz ty- mruknęłam.
-To znaczy nie?
-To znaczy tak, ale ty stawiasz- zaśmiałam się.



*   *   *

-Wiktoria- złapałam dziewczynę.- Bo mam taki problem...
-Jaki?- uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Łukasz zaprosił mnie na kawę iii
-Chcesz powiedzieć, że masz jutro randkę?
-Domyślna dziewczynka!- spojrzałam na nią z wyższością.- Mam randkę i stracha. Wiesz, żeby złapać temat, że by był fajny...
-To Łukasz- zaśmiała się.- Będzie fajnie! Zobaczysz! Zrób się na bóstwo i idź.
-Ale w co ja mam się ubrać?- zapytałam.- No co głupio się patrzysz! Mów!
-Ty masz problem z ubiorem? Wydaje mi się, że coś kolorowego i zwykłego. W końcu do tej pory oglądał cię w wersji plastik. Musisz go zaskoczyć zmianą wizerunku.




Dawid

-Dobre?- pytała już któryś raz z kolei mama.
Zajęty jedzeniem nie odpowiadałem.
-Może byś coś z siebie w końcu wydusił? Mów szybko! Jak tam ta twoja dziewczyna?
-Mamo- oparłem sztućce na brzegu talerza.
-Mów!
-Co?- zapytałem, a mama wstała od stołu i ruszyła do drzwi.- Mamo? Dokąd idziesz?
-Płakać z tęsknoty za córką!- rzuciła.
-Przecież ty nie masz córki....
-No właśnie! Gdybym ją miała, to miałabym z kim porozmawiać. A tak to co? Jeden pary z ust nie chce puścić. Drugi stary, a wciąż w trudnym wieku! Oszaleć można! A gońcie się wszyscy! Nie chcesz nic powiedzieć, to nie! Trudno! Błagać nie będę!
-Nie obrażaj się! Najpierw dajesz mi pyszny obiad, a potem denerwujesz się, że jem, zamiast rozmawiać z tobą.
-No pięknie. Jeszcze w dodatku dobry jesteś w odwracania kota ogonem. Co byś kobieto nie zrobiła, zawsze twoja wina...
-Mamo...
Wstałem od stołu i przytuliłam ją.
-Jest cudowna, mądra, błyskotliwa i bardzo chciałbym żeby była moja.
-To jeszcze nie jest?- mama nie kryła zaskoczenia.
Chyba mnie przeceniła.
-Ciężko powiedzieć- uciekłem przed jej spojrzeniem.
-A powiedziałeś jej co do niej czujesz?- zaczęła się konferencja.
-Chyba tak.
-I co?
-Tego właśnie nie wiem.
-Wiesz co Dawidku. Przyprowadź ją do nas na obiad. Ja na ni popatrzę i od razu bd wiedziała co i jak.
-Przecież już ją widziałaś- postanowiłem się bronic.
-Ale nie widziałam was razem i jak na ciebie patrzy. Kobiety widzą więcej niż mężczyźni. Mówię ci, przyprowadź ją do nas. Spotkamy się, zjemy, pogadamy a ja sobie poobserwuję.
-Dobrze- powiedziałem choć ten pomysł nie przypadł mi do gustu.




Patrycja

Czułam się dzisiaj okropnie. Przespałam cały dzień i nie poszłam do szkoły. Sen mnie nie uleczył, bo czułam się nadal jak przed zaśnięciem. Postanowiłam zejśc do kuchni, z której dochodziły straszne dźwięki. Włożyłam kapcie i zeszłam po cichutku do kuchni, w której Karolina zacierała ślady zbrodni.
-A ty co tu robisz?- szepnęłam skrzeczącym głosem, którego wystraszyła się Karolina.
-Chcesz żebym dostała zawału?!
-To chyba niemożliwe- odparłam.
-Jak to niemożliwe- ucięła blondynka.- Ja tu gotuję dla ciebie...
-Chyba wodę na herbatę- przerwałam i zaczęłam kaszlec.
-Nie wodę, tylko rosół.
-Rosół? Skąd niby go wzięłaś?
-Z torebki- odpowiedziała.
-Z jakiej torebki?
-Z takiej co jest wszystko. Kurczak, makaron, przyprawy- Karolina wyliczała składniki na palcach.
-Nie pomyliłam się. Gotujesz wodę na herbatę.
-Pomyliłaś się! Gotuję wodę na rosół!
-A co rozbiłaś?
-Kubek- wzruszyła ramionami.
-I dobrze, że go zbiłaś kochanie- powiedział Mateusz wchodząc do kuchni.- W końcu raczyła wstać na kolację.
-Gorącą kolację- podkreśliła Karolina.- Siadaj! Dostaniesz pysznego, gorącego rosołu. A później weźmiesz leki. Siadaj mówię!
-Jak każesz- grzecznie usiadłam przy stole.
Karolina zalała wrzątkiem składniki znajdujące się w misce. Pomieszała i podała mi jako rosół. Powąchałam dziwna ciecz i spojrzałam na Karoliną przytulającą się do Mateusza.
-Uwielbiam domowy rosół- powiedziałam.
-Pewnie, że domowy! Przyrządzony i spożyty w domu, więc domowy. A jak się czuje twój romantyczny kochanek?- zapytała.
-Masz na myśli Dawida?- zaśmiał się Mateusz.
-Nie, mam na myśli jego ojca- zakpiła Karolina.
-Dawid ma się dobrze, a o zdrowie jego ojca nie pytałam- odpowiedziałam.
-Zaprosił cię na kolację?
Kiwnęłam głową.
-Kiedy i na którą?
-Za tydzień o 19.
-No i super! Mogę nawet pomóc ci ugotować coś- zamyśliła się- No bo chyba z pustymi rękami tam nie pójdziesz!
-Rozumiem, że możesz ugotować rosół?- zapytałam z uśmiechem.
-W sumie to nie musi być rosół. Może być ogórkowa, pomidorowa, krem z kury, grzybowa- wymieniała Karolina.



_______________________________________________________________

Kochani, kto czyta komentuje! Przepraszam za błędy i dziękuję za miłe słowa pod ostatnim postem! Mam nadzieję, że się podobało. Pozostawcie po sobie ślad choćby jednym, głupim słowem ;)
N



9 komentarzy:

  1. Jak się cieszę że wróciłaś!! Rozdział super!! Życzę weny.
    Zapraszam do siebie, napisałam nowy rozdział: moj-wlasny-aniol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże...
    Tak się zaczytałam, że przegapiłam końcówkę "Dlaczego ja" xD
    Wiktoria i Gawryś... <3 Miłość wisi w powietrzu :)
    Zanim jeszcze skończysz to opowiadanie, to ma do Cb jeszcze jedną prośbę c;
    Chciałabym jeszcze jedną fajną akcję z Martyną i Erykiem, bo od zawsze ich uwielbiałam, a teraz jakoś ich nie widać ♥
    Cóż... pewnie lubię ich dlatego, że znam parę podobną do nich ^^
    Więc to by było na tyle :3
    Pozdrowienia i weny *v*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiktoria i Gawryś <3
    Patrycja i Dawid *0*
    Rozdział wspaniały : per-fect !!
    Nie będę się rospisywać ;D
    Buziaczki ;**
    Życzę weny
    Wiktoria ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę więcej z każdym słowem. Żyję tym blogiem :*
    Gabriel i Wiki - para idealna ♥


    Ps. zapraszam do siebie : http://photos-emilly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział ! :D
    Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak tak tak trzy razy tak na Wiktorie i Gabrysia :P
    I Patrycja i Dawid również mogli by stworzyć ciekawa parę już nie mogę się poczekać jak ta dwójka zaczyna się o siebie strać :P Zawsze wygloda to tak słodko :)
    Czekam na kolejny :)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej!!! Gabryś i Wika nareszcie sup. Mateusz i Karolina jak zwykle mnie wkóżają.Paula mogłaby być z Dawidem ale nie nażekam.Za krótko-pliss pisz dłuższe rozdziały.Czekam na następny.Hahaha będę cię nawiedzać regularnie więc się pilnuj.
    Koffam-Ruda

    OdpowiedzUsuń