środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 11.

Wiktoria

Po wyjściu Gabriela ubrałam się i wyszłam z domu. Nie miałam czasu nad rozmyślaniem co się działo, bo czekała na mnie Karolina. Kurde ja zawsze się spóźniam. Jest i Karolina! O fuck jest zła, niedobrze, niedobrze Wiktoria!
-To wszystko do się racjonalnie wytłumaczyć!-powiedziałam jej próbując się ratować
-Znowu się spóźniłaś!-odpowiedziała mi wściekła- Na urodziny kupię ci elektroniczny zegarek, bo widocznie na wskazówkach się nie znasz, tępaku!
-Oj już nie złość się tak! Miałam dobry powód. A co u Mateusza?
-Dobry powód?! Co znowu nie wiedziałaś w co się ubrać?- zapytała złośliwie.
-Nie-e- odpowiedziałam- Miałam piżama-party z Gabrielem.
-I mnie nie zaprosiłaś?!-zapytała zawiedziona- Czekaj! Że co? Z kim?!
-Mam ci przeliterować? Z Gabrielem Kwiatkowskim, z Gawrysiem- odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Karolina stanęła jak wryta, a ja stałam i uśmiechałam się jak głupi do sera. Stałyśmy tak dobrą minutę, po chwili powiedziała:
-No Starska ty to się jednak umiesz ustawić.
Nic jej na to nie odpowiedziałam i ruszyłyśmy w kierunku szkoły.
-A pro po wiesz, że dzisiaj prezentujecie projekt?-zapytała
-Cooo?!


Łukasz

Już wszyscy są w klasie, ale nie ma Gawrysia, a jego księżniczka wkurzona na maksa. Prezentują dzisiaj projekt, a ona będzie musiała wszystko odwalić. Siedzę sobie w ławce i nagle podchodzi Sabinka.
-Ogień! Pali się!- piszczy mi do ucha.
-Czego?!- pytam wyciągając słuchawki z ucha.
-Ogień! Pali się!- powtarza.
-Co?- pytam znużony
-Pali się moje serce z miłości do ciebie- odpowiada.
-Zmień dilera- powiedziałem i włożyłem z powrotem słuchawki.
-Kochanie na żartach się nie znasz?
Szkoda na nią słów. Wchodzi nauczycielka, a Sabina podnosi rękę:
-Mam komunikat dla całej klasy- mówi
O Boże, co ona znowu wymyśliła? Zapowiada się ciekawie, więc ściszam muzykę.
-Chciałam was wszystkich zaprosić na moje urodziny!- piszczy- W piątek w klubie Paradise!
Szkoda jej słuchać, wyciągam telefon i piszę do Gawrysia:
Ł: Starzy w końcu wysłali cię do szkoły wojskowej? Dobry krok! Może Wiktoria w końcu na ciebie poleci.
Po chwili Gabriel odpisuje:
G: Nie kretynie siedzę u babci i jem szarlotkę
No to ja mu odpisuję:
Ł: Masz przejebane kochasiu, księżniczka zła jak osa :) 
G: Złość piękności szkodzi :D
Ł: Jej raczej nie zaszkodzi. Prezentujecie dzisiaj projekt...
G: Poradzi sb, przegapiłem coś?
Ł: Mamy zaproszenie na urodzinki do Sabinki.


Gabriel

Wróciłem od babci i czuję się pełny. Przewracam się w łóżku i muszę wstać bo dzisiaj wtorek. Ubieram się i wychodzę. Wchodzę do klasy spóźniony. Upss teraz historia z tym łysym frajerem.
-Kwiatkowski! Proszę zostać po lekcji.
Kiwnąłem mu głową i usiadłem koło Wiktorii, która nawet na mnie nie spojrzała.
-Zapomniałaś już o nasze miłości?- zapytałem.
-Gabriel? Ty tutaj?- zapytała z udawanym zdziwieniem- Nie powienieneś być na wagarach? Na laskach? W piekle?
Ja nie mogę, ale mnie zgasiła. Resztę lekcji przesiedzieliśmy w milczeniu. Po dzwonku wszyscy wyszli z klasy, a ja zostałem z łysym.
-Nie ma twojej wychowawczyni, ale wczoraj doszły nas pewne pogłoski, gdzie byłeś w piątek?
-Co?- zapytałem zdziwiony.
-Gdzie byłeś w piątek?
-U babci, a co chce pan jej numer?
-Powtarzam, gdzie byłeś w piątek!?
Zobaczyłem na jego biurku grzebień, więc:
-Skoro bawimy się w pytania to po co panu ten grzebień?- zapytałem i uniosłem brwi.
Nauczyciel był łysy, więc go to zdenerwowało, a ja patrzyłem jak jego twarz nabiera koloru cegły. Zdenerwowany uderzył ręką w biurko i krzyknął:
-Wiem, że byłeś na wagarach!
Roześmiałem mu się prosto w twarz.
-Jakbym poszedł na wagary w życiu by pan mnie nie przyłapał- wyciągnąłem usprawiedliwienie z plecaka, podałem mu i wyszedłem z klasy. Teraz pozostaje tylko kwestia kto mnie wkopał? Nikt by się nie odważył tego zrobić. Zaraz nie nikt, tylko Wiktoria! Co ona powiedziała, ze powienienem być na wagarach? Jasna cholera! Tym razem przegięła. Musze ją znaleźć. Czyżby zrobiła to z powodu prezentacji projektu? A może. . .O jest, widzę ją. Wściekły podchodzę do niej:
-Jakim prawem na mnie konfisz?
-Wszyscy wiedzą, że jesteś głupi, ale że aż tak?!
Przegięła i nie wytrzymałem. Walnąłem pięścią w szafkę obok jej głowy. Przerażona oparła się o szafkę. Zbliżyłam głowę do jej ucha i złośliwie powiedziałem:
-Jak mogłaś?!
-To nie ja- wyszeptała.
-To zawsze nie jesteś ty!- krzyknąłem
-Nawet nie wiem o co ci chodzi, zostaw mnie- powiedziała.
Podniosłem już rękę i chciałem znowu w coś walnąć, ale ktoś odciągnął mnie i stanął przed Wiktorią. To był Łukasz.
-Co ty odwalasz stary?- zapytał
-Nie skończyłem jeszcze! I to nie twój interes! Szmata na mnie naskarżyła!
-Licz się ze słowami sukinsynie!- krzyknęła Wiktoria
-Weź nie mieszaj do tego jego matki- odpowiedział jej Łukasz- Poza tym to nie ona, to Marcin.
-Że co?- odwróciłem się na pięcie i poszedłem go szukać. Łukasz poszedł za mną. Marcin siedział na polu. Na mój widok zrobił się blady. Podszedłem do niego:
-Teraz już nie jesteś taki cfany?!- zapytałem i przyłożyłem mu w twarz.
Tarzaliśmy się na ziemi i okładaliśmy się pięściami. Byłem już górą, kiedy Łukasz pociągnął mnie
-Wystarczy!- powiedział i patrzył na mnie wymownie- Zamierzałeś ją tak samo potraktować jak jego?- zapytał i wskazał na Marcina.
-Jaką ją?- zapytałem- O nie Wiktoria. . .
-O kurde nauczyciel idzie- powiedział Marcin.


Wiktoria

Stałam jak wryta. Czy on chciał mnie uderzyć? Co by się stało gdyby nie Łukasz?! Po chwili ktoś do mnie podbiegł .
-Jak się czujesz?- zapytała Karolina.
-Ale o co ci chodzi?- zapytałam.
-Łukasz powiedział, Gabriel siedzi u dyrektora- odparła.
-A czemu tam jest?
-Z Marcinem dali sobie po ryju- odpowiedziała i wzruszyła ramionami
Ze mną też by się tak stało gdyby nie Łukasz? Uderzył by dziewczynę?! Mniejsza o to wszyscy się na mnie patrzą. Nie wytrzymam tutaj.
-Pomóż mi, nie dam rady tutaj wysiedzieć.
-Rozumiem- powiedziała i pociągnęła mnie w kierunku wyjścia. Podeszłyśmy pod bramkę. Karolina pomogła mi przez nią przejść, też chciała, ale powiedziałam jej:
-Nie proszę, chcę zostać sama. Muszę to wszystko przemyśleć
-No to trzymaj się- odpowiedziała.

Udałam się w kierunku domu. Otworzyłam drzwi. Ufff na szczęście nikogo nie ma. Rodzice w pracy,a Ola w szkole. Udałam się do pokoju. Weszłam i rzuciłam się na łóżko.O nie! Tutaj jeszcze w piątek normalnie rozmawiałam z Gabrielem. A teraz? Co się stało? Jedna wielka kupa. Boże o co mu w ogóle chodziło? Matko czy on naprawdę chciał mnie uderzyć? Byłby do tego zdolny? Był bardzo zdenerwowany, ale to go nie tłumaczy! Dlaczego pomyślał, że to ja? Może i byłam zła o ten projekt, ale postanowiłam być neutralna w stosunku do niego i nic nie zrobiłam! Ja naprawdę nic mu nie zrobiłam. . . Dobra Wiktoria takim sposobem niczego nie załatwisz. Do niczego nie dojdziesz, a przez te monologi wszystko ci się miesza. Zimny prysznic powinien załatwić sprawę. O tak to na pewno dobry pomysł! Weszłam do łazienki i postanowiłam stać pod prysznicem tak długo aż przestane myśleć o tym co się wydarzyło. W końcu wystarczyło tylko 10 minut zimnego prysznicu i jestem jak nowa. Przebrałam się i postanowiłam iść potańczyć. Związałam włosy w kucyka i wzięłam torbę. Zamknęłam drzwi na klucz i przypomniałam sobie idealne miejsce.

Tak to jest to tam będę miała spokój i trochę prywatności. Po 5 minutach byłam już na miejscu.Stanęłam na środku polany i rozejrzałam się do okoła. Nikogo nie było. Super! Rzuciłam
torbę na ziemię i i włączyłam muzykę w telefonie. Zaczęłam tańczyć, tak aż zatraciłam się w muzyce. Nic się już dla mnie nie liczyło tylko dźwięki muzyki. Moje kroki odzwierciedlały to co czułam. Wszystko płynęło z serca. Kochałam taniec i to on zawsze pomagał mi się odstresować. Gdy coś mnie martwi to moim jedynym lekiem jest taniec lub rozmowa z Karoliną. Dzisiaj nie chciałam jej martwić bo ona ma Mateusza i nie potrzeba jej moich problemów. Wiem, że z na mogę porozmawiać o wszystkim, ale nie wiem czy zrozumiała by to co ja wtedy czułam... E nie na pewno by zrozumiała, więc jak wrócę to do niej pójdę. O albo zadzwonię! Pochłonięta tańcem i myślami nie zauważyłam opartego o drzewo. . .

4 komentarze: