piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 29.

Pod ostatnim rozdziałem pojawiło się więcej komentarzy. Dobrze, bo o to nam chodziło, ale niech niektórzy nie przesadzają z emocjami. My mamy swoje życie i nie jesteśmy robotami, które ot tak coś wymyślą. Dajemy na tym blogu z siebie co tylko możemy, choć czasem to nie wychodzi. Przed wami następny. Przepraszamy za błędy i zapraszamy do komentowania! ;)

N&O



Gabriel

-No ty chyba sobie żartujesz- mruknąłem- Haha to było "śmieszne" a teraz serio po co tu przyszłaś?
-Mówię prawdę- powiedziała Zuza- Możesz mi nie wierzyć ale zastanów się po co miałabym kłamać?
-A czemu ona miałaby to zrobić? Przecież Martyna to jej kuzynka.
- Nie wiem, może była zazdrosna? Może Eryk jej się podoba? Albo tez była pijana. Nie mam pojęcia ale jestem na 100% pewna że to ona.
-No to skąd to wiesz?
-Po tym całym przedstawieniu natknęłam się na Martynę. Widziałam jak wybiega z płaczem z jakiegoś pokoju. Weszłam tam...
-Jesteś wścibska- stwierdziłem.
-Może ale jakbym nie była to wciąż byście nie wiedzieli  kto w końcu z nim spał. Dobra nie ważne. Weszłam tam patrzę a tu Eryk z jakąś dziewczyną. na ostatniej imprezie dowiedziałam się kim jest. Wiesz ty to masz pecha z dziewczynami.
- Mówisz też o sobie?
- Daj spokój to nawet nie był związek...Ale nie wracajmy do tego.
-Fabian jest wolny  jeśli cię to interesuje.
-Jak znam Fabiana to nie na długo a w ogóle to nie za bardzo minie to interesuje- uśmiechnęła się- Wiesz powinieneś mi dziękować. Przyszłam z idealnym pretekstem żebyś mógł rzucić ta pizdę, Klaudię i być ze woja Wiktorią.
-Ja nie chcę być z Wiktorią.
-Jasne a za drzwiami stoi Ryan Reynolds ze scenariuszem do jakiegoś filmu w którym mam zagrać główna rolę.
-Nie każ mu czekać-powiedziałem i odwróciłem się od niej.
- Jeśli chcesz się dalej oszukiwać to proszę bardzo. Ale ja i Fabian i twoi znajomi, podejrzewam że nawet szatniarka w szkole wie, że was do siebie ciągnie. Jak to się mówi  jest chemia między wami.- powiedziała z kpiną.
-Wyjdź- rozkazałem jej a sam poszedłem do siebie. Czy to było możliwe? Czy Klaudia naprawdę to zrobiła? Ale czemu ? Wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer. Po drugim sygnale zdałem sobie sprawę że po pierwsze ona jest za granicą więc pewnie stracę na tej rozmowie całą kasę jaka mi została a po drugi to chyba nie jest rozmowa na telefon. " Musimy pogadać. zadzwoń jak wrócisz" napisałem jej.




Sabina

Siedziałam w pokoju, słuchałam radia. Akurat leciała fajna piosenka i wpadła mi w ucho. Miała ciekawy tekst, w ogóle była boska! Prawie tak jak ja!
 -Dzwonił tata, zabiera cię na kolację- powiedziała mama wchodząc do pokoju.
-Widujemy się w urodziny, staruszek chyba daty pomylił.
-Tata jest jaki jest, ale podobno to ważne...
-Nie obchodzi mnie to. Ja się nigdzie nie wybieram.
-Skarbie, zrób to dla mnie. Zrobimy z ciebie księżniczkę.  Lekki makijaż, bo dziewczyna nie powinna wyglądać jak pokemon.
No to mnie podsumowała...
-Ale- chciałam zaprotestować.
-Wiem dlaczego to robisz, ale wolałabym żebyś nie upodobniała się do nowej partnerki taty.
Rozgryzła mnie i robi się gorąco. Stanowczo za gorąco! Nic nie odpowiedziałam, bo szczerze to nie wiedziałam co powiedzieć.
-Wszyscy znamy ból, więc po co zakładasz maskę?- zapytała. 
Jej słowa były takie szczere, bo w sumie to ona więcej przeszła ode mnie. 
-Bo lubię- skwitowałam.
-Ehhh to jak będzie?
-Zgoda, ale tylko dzisiaj


 Martyna

Obudziłam się. Obok mnie leżał Eryk. No cóż nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz....A tu proszę wylądowałam w łóżku ze swoim byłym chłopakiem. Gościem, który zdradził mnie z landrynką. A propo to ciekawe kto nią był? Ta laska zjebała mi życie. Zakryłam sobie głowę poduszką, bo te myśli wykańczały mnie.
-Emm mogę wiedzieć co ty robisz?- zapytał Eryk, który właśnie się obudził.
-Lepiej żebyś nie wiedział- odparłam zażenowana.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, po chwili spostrzegłam, że na sobie mam tylko majtki. Upsss. Brawo dla mnie! Zakryłam się kołdrą.
-Czy to oznacza, że wybaczyłaś mi i znowu jesteśmy razem?- spytał z nadzieją. Dobre pytanie. Nic nie odpowiedziałam, bo sama nie znałam na nie odpowiedzi.- Bo wiesz spaliśmy ze sobą...
No proszę jaki spostrzegawczy.
-Wyobraź sobie, że wiem i było mi dobrze.
Kurwa. Nie mogę uwierzyć, że właśnie to powiedziałam! Poczułam, ze moje policzki nabierają koloru pomidora.
-Uważaj, bo zaraz powiesz, ze zabrałem cię do nieba w, którym anioły nawet grzeszą- rzucił z uśmiechem brunet.
Taaa, tyś widział anioła...Ehh. O mam! Na podłodze znalazłam jakąś bluzkę. W prawdzie należała ona do pana, który leżał obok mnie, ale wciągnęłam ją na siebie. Była trochę za duża i pachniała Erykiem.
-Chciałbyś- powiedziałam i wstałam kierując się do łazienki.Chłopak podszedł do mnie. Zatrzymał mnie chwytając za moje biodra i pocałował mnie w szyję. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Mam nadzieję, że nie poczuł tego jak na mnie działa.
-A ty gdzie się wybierasz?
-Marzy mi się kąpiel- wyszeptałam bardziej do siebie niż do niego.
-O mi też, to idę z tobą!- powiedział uhahany.
-Nie ty zostajesz tutaj.- skwitowałam.
-Nie dziewczynko idę z tobą. Przecież ktoś musi ci umyć plecy.
-Dzięki, ale poradzę sobie- mruknęłam i odeszłam.
Po chwili poczułam, ze ktoś przerzucił mnie sobie przez ramię. 
-Ty idioto! Odstaw mnie natychmiast!- warknęłam
Czułam się jak worek na ziemniaki.
-Ależ kochanie nie mogę, bo idziemy się kąpać.
Zaczęłam rzucać się i wierzgać nogami. Szło mi to opornie, bo był ode mnie dużo wyższy i dobrze umięśniony. Oo i jeszcze ten kaloryfer. O mamo!
-Eryk bo cię ugryzę!- zagroziłam
-Nikt ci tego nie broni skarbie



Sabina

Mama tak mnie wyszykowała, że stałam przed lustrem i widziałam w nim zupełnie inną osobę. Normalnie nie poznawałam siebie! Ostatni raz wyglądałam tak jak rodzina była razem i byliśmy szczęśliwi. Jednak wszystko sie kiedyś kończy. Przytuliłam mamusię i wyszłam bo tata już czekał w aucie z tą swoją, ehhh szkoda słów żeby opisywać taką ździrę.
-Córciu! Jak ty ładnie wyglądasz!- podniecał się tata.
-Nie wiem czy mówisz prawdę, bo ty na co dzień w domu masz taki plastik- wskazałam jego, hmmm jego wybrankę? A może Barbie? Nie wiedziałam jak ją nazwać. Jednym słowem ona była żałosna. Nawet bardziej. Najżałośniejsza kobieta na planecie!
-Nie pokazuje się palcem- pouczył mnie ojciec.
Nie odpowiedziałam tylko wsiadłam do auta. Jak byłam mała to cały czas mi to powtarzał, ale teraz to ja mam go daleko w dupie! Było minęło. Wybrał sb inną rodzinę. Podczas podróży tłumaczył coś, ale za bardzo nie wiem co, bo mało mnie to interesowało. Z resztą trochę przynudzał. Nawet nie trochę, ale bardzo. Rany on jest nudny jak flaki z olejem. Co ta kobieta z nim zrobiła?! Kiedyś pełny życia, a teraz robot.
-Sabina co to na to?
-Nie nie zostanę jego żoną- palnęłam pierwszy lepszy tekst, który przyszedł mi do głowy.
-Kochaniutka, ale nikt cię o to nie pytał- wtrąciła laska taty.
Wow. Ona umie mówić! Jestem pod wielkim wrażeniem. Myślałam, że ona tylko siedzi i ładnie wygląda. Prawie jak manekin. A tu proszę, ona zna takie trudne słowa. Brawo dla niej, pewnie ma szacun na dzielni.
-Nie ma mowy o żadnym ślubie! Prosiłem tylko żebyś się zachowywała.
Ja mam się zachowywać?! Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to ich wszystkich rozpierdolę! Ojciec robot nawet nie zauważył, że odkąd wsiadłam do tego auta ani razu nie obraziłam jego wybranki. Bo te myśli to się nie liczą.
-Oczywiście, jak pan sobie tego życzy- odparłam grzecznie i dołączyłam do tego sztuczny uśmiech.
Okazało się, ze państwo z którymi jemy kolację biznesową mają syna. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, bo ich synem był Łukasz. Mój ukochany kumpel z ławki.





Łukasz

-Witajcie- przywitał się z nami jakiś gościu. Uścisnął tacie rękę a mamę przytulił- Ty musisz być Łukasz- zwrócił się do mnie.
Strój Łukasza
-Tak- mruknąłem tylko.
-To moja narzeczona i córka Sabina- powiedział. Popatrzyłem na nie i szczenna mi opadła.
-Sabina?!-  byłem zdziwiony. Gdzie mocny makijaż i jak to się stało że wygląda tak jakoś normalnie a nie jakby właśnie wyszła z solarium jak ta narzeczona jej ojca.
-Cześć Łukasz- przywitała się- Wiesz z otwartą buzią przypominasz mi rybę- stwierdziła złośliwie i tez otworzyła usta a potem je zamknęła i znów otworzyła- jak ryba.
-Sabina!- upomniał ją jej ojciec- Nie wiem co w nią wstąpiło- powiedział do moich rodziców.
- Nic nie szkodzi- odezwał się mój ojciec znad karty dań- Łukasz ma ego rozdęte do wielkości Ameryki Południowej...
-Albo obu Ameryk- wtrąciła Sabina
- Trochę krytyki mu nie zaszkodzi- dokończył tata- A porównanie do ryby jest bardzo interesujące.
-Raczej słabe- powiedziałam- No ale wątpię żeby...
- A skąd się znacie?- zapytała moja mama jakby wiedziała że zaraz palnę coś za co ona będzie musiała przepraszać. A ja do ryby Sabiny bym nie porównał. Jeszcze raz się jej przyjrzałem. Nie zdecydowanie nie przypominała siebie. Sabina jest ładna... bardzo ładna. Aż szkoda że ukrywa to pod kilogramem tapety. I jeszcze te jej nogi...
-Ze szkoły- odpowiedziałem.
-Nawet siedzimy razem w ławce- dodała Sabina.
-O cóż za niespodzianka!- mama zwróciła się do taty Sabiny- W życiu nie przepuszczałabym że nasze dzieci się znają.
-Tak to wielka niespodzianka dla nas wszystkich. Prawda Sabinko?- zwróciłem się do niej.
- O już mówicie do siebie zdrobnieniami- zapiszczała narzeczona jej ojca. Popatrzyłem na nią jak na wariatkę, którą pewnie była.
- Kochanie- upomniał ją ojciec Sabiny- Zawstydzasz ich.
-Oj daj spokój są młodzi i tacy słodcy-od jej pisków można ogłuchnąć. Kobieta zaczęła głaskać Sabinę po głowie a ja miałem wrażenie, że moja koleżanka z ławki zaraz chyba jej złamie rękę.
- Słodkie to mogą być szczeniaki w reklamie papieru toaletowego a nie Łukasz- mruknęła. Mój ojciec wybuchną śmiechem tak głośno że chyba wszyscy w restauracji odwrócili się w naszą stronę.
- Przepraszam- powiedział gdy w końcu przestał się śmiać-To może w końcu zamówimy coś.


Sabina

Kolacja była jak jakieś tortury. Tępa narzeczona taty cały czas coś gadała. Wtrącała się we wszystko choć o niczym nie miała pojęcia. I jeszcze Łukasz... Za jakie grzechy? Popatrzyłam na niego bo wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Łukasz fajnie sobie wyglądał. To było tak dziwne, że nikt by mi chyba nie uwierzył.
-Czemu nic nie mówcie?- zapytała nas mama Łukasza. 
-Bo nie mamy o czym-odpowiedział jej syn.
 Siedział pochylony nad swoim talerzem i przyglądał się rybie, którą specjalnie zamówił dla niego ojciec. Może szukał podobieństwa miedzy sobą, a tym co miał na talerzu?
- Nie ma o czym?- zdziwiła się jego mama- Nie przejmuj się nim skarbie- zwrócił się do mnie- Ma humory jak kobieta podczas okresu. 
- Wcale nie- zaprotestował.
- Wcale skarbie to ty mi niczego nie ułatwiasz- westchnęła jego matka-Co u mamy?- zapytała mnie. Popatrzyłam na nią zaskoczona. Złe posunięcie paniusiu- pomyślałam zanim rozpętało się piekło.
-Jej matką nie będziemy sobie dzisiaj zawracać głowy- powiedział mój ojciec.
-Niby czemu?- zapytałam wkurzona- Ta pani chce wiedzieć co u mamy więc ja mam prawo odpowiedzieć jej, że wszystko w porządku a ty nie musisz się wtrącać.
-Nie zwracaj się tak do mnie
-Nie rób scen tato tylko zajmij się jedzeniem.
-Sabina!-tym razem odezwała się jego narzeczona- Jak ty odpowiadasz ojcu? Zachowujesz jak...
-Przepraszam-przerwałam jej- Ale muszę państwa opuścić.-odwróciłam się do ojca- Nie martw się sama trafię do domu. Do widzenia.  
Wyszłam wkurzona. Odstawiłam niezłą scenę i to przy Łukaszu. Pewnie w szkole wszyscy będą teraz mówić że jestem jakaś psychicznie chora. A chuj im w dupę, bo jak można być normalnym przy takim ojcu?! Po chwili podbiegł do mnie Łukasz.
-A ty czego?!- zapytałam wnerwiona.
-Odwiozę cię- powiedział uśmiechnięty i pokazał mi kluczyki od auta- Zabrałem tacie.
Cwaniaczek i ryba w jednym.
-Dzięki poradzę sobie.
-No nie powiedziałbym, bo w tej chwili wyglądasz jak terrorysta chcący wysadzić wszystkich i wszystko- stwierdził.
-Serio?- spytałam zdziwiona.
-Brakuje ci jeszcze kilka lasek dynamitu i sprawa z głowy.
-Oj wybacz ostatnią laskę dynamitu zjadłam dzisiaj na śniadanie- odparłam po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Podeszliśmy do auta. Łukasz otworzył mi drzwi i powiedział:
-Zapraszam.
-Emmm dzięki.
Kto by się spodziewał, że z niego taki porządny chłopak? Nikt.



czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 28.

Rozdział wcześniej, bo porządki i te sprawy. Napiszcie w komentarzach co myślicie, bo nie wiemy jeszcze czy pomiędzy świętami dodamy coś nowego...Przepraszamy za błędy. Miłego czytania!

N&O




Martyna

Wyszłam ze sklepu i zaczęłam szukać Eryka. Gdzie jest ten idiota? Naprawdę się denerwowałam. Eryk głupi nie jest, ale czy potrafi się dogadać. Biegałam po całej galerii jak nienormalna, szukając tego pacana. Wyszłam przed centrum handlowe i zobaczyłam go. Siedział na ławce, a koło niego banda jakiś lasek. Wtf?! Ja go szukam jak głupia, denerwuję się i martwię, a ten casanova już flirtuje! Wielka mi miłość. Jeśli jeszcze raz powie, że mu na mnie zależy to będzie miał wpierdol. Mam ochotę go sklepać, ale lepiej zabawię się w jego grę. Podeszłam do nich i usiadłam mu na kolanach.
-Kochanie zgubiłaś mnie- zaczęłam.
-Eee- wydawał się zdziwiony.- Znamy się?
-Już zapomniałeś o naszej miłości!?- wykrzyknęłam z udawanym bólem.
-No, ale o co ci chodzi? Przecież według ciebie naszej miłości nigdy nie było. Zdecydowałabyś się w końcu.
Posłałam dziewczyną złośliwy uśmiech. Eryk sobie może mówić co chce, ale te laski niech spierdalają. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Widząc, że Eryk jest zajęty, odeszły. I dobrze. Krzyżyk na drogę. Odsunęłam się od Eryka i popatrzyłam przed siebie.
-Uznam to za "tak Eryk kocham cię dalej"- powiedział, a do mnie dotarło, że nadal siedzę mu na kolanach.
-Albo uznaj to za "mam cię w dupie Eryk, chciałam cię pocałować i to zrobiłam".
-Skoro tak stawiasz sprawę- westchnął.- To ja też mam ochotę cię pocałować.
Nie zdążyłam zaprotestować, bo co powiedział to zrobił.
-Myślę, że na dzisiaj już wystarczy- mruknęłam wstając.
Tak. Zgadza się nie byłam z siebie dumna. Obiecałam, że już nigdy się to nie zdarzy, a jednak..."Tępa Martyna" wyzywałam się w myślach. "On cię zdradził debilko, pieprzył się z jakąś laską, a to..."
-To się już nie powtórzy- syknęłam i odeszłam.



*   *   *

Był już wieczór, a Eryka dalej nie było. Jak to się stało? No cóż byłam zła, nawet bardzo. Nie chciało mi się na niego czekać aż łaskawie ruszy dupę i wróci do auta. A teraz go nie ma. Wysłałam mu chyba z milion sms'ów, ale nic. Dzwoniłam, ale odpowiadała poczta głosowa. Kurde pewnie teraz zabawia się z jedną z tych lasek. Przebrałam się w piżamę, wzięłam koc i siadłam na środku salonu. Tak zgadza się zamierzałam czekać na niego jak matka na dziecko.
21.30. . . 
22. . . 
Gdzie on jest?
23. . .
Usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. Zerwałam się i pobiegłam otworzyć. Na progu stał Eryk.
-Ty pierdolony chuju!- wrzasnęłam.- Gdzie byłeś?!
-Gdzieś- mruknął i minął mnie w drzwiach.
-O nie! Nie będzie gdzieś! Wypierdalaj z tego domu, ale to już!
-No tak kochanie.
-Nienawidzę cię!
-Kłamczucha- mruknął i przyciągnął mnie do siebie.- Ty mnie nie nienawidzisz. A wiesz skąd to wiem? Bo nie czekałabyś jak głupia aż wrócę- powiedział i pocałował mnie.
Przerwałam pocałunek.
-Nienawidzę cię. Nie znoszę, Wkurwiasz mnie na max'a. Gardzę tobą, ale to nie zmienia faktu, że...- nie skończyłam bo porwał mnie w ramiona i całując zaniósł do sypialni. 
Co ja robię? Co ja robię? To się nie dzieje! Nie, nie, nie! Boże! Byliśmy już chyba w sypialni....Chyba, bo nie widziałam dokładnie. Byłam zajęta całowaniem Eryka.
-Ufam ci- szepnęłam.- Nie chcę tego żałować.



Wiktoria

W spokoju dojechaliśmy do domu. O pocałunku nie było mowy. Jest tak jakby nigdy nic nie miało miejsca. Nikt nie widział, nikt nie słyszał. . . To dlaczego cały czas o tym myślę?! Byłam w swoim pokoju i postanowiłam zadzwonić do Karoliny.
-Właśnie do ciebie idę- odebrała.
Niezła jest.
-Aha no to czekam- odparłam.
Po chwili do pokoju wpadał Milewska.
-No jak było?- zapytała.- Jak Gabriel? Widziałam zdjęcie, więc...
-Jakie zdjęcie?!
-No twoja kuzynka dodała na fcb jak sobie tańczycie i w ogóle. Jak Fabian to przyjął?
-No właśnie nie przyjął, bo go nie widział....
-Serio?- zapytała.- No to ja bym proponowała żebyś z nim pogadała, bo będzie kiepsko.
-Racja- przytaknęłam.
Nagle do drzwi wpadł Fabian.
-Co to kurwa ma znaczyć?!- warknął
-Upss chyba jednak widział- powiedziała Karolina.
-Ja siedzę w domu, a ty z Gabrielem Kwiatkowskim się pieprzysz?!
-Z tego co pamiętam to ostatnio cichodajką była Zuza...-wtrąciła się Karolina.
-Nie wtrącaj się blondi, bo to nie twój interes.
-Nie drzyj japy na nią! I jak masz zamiar ze mną tak rozmawiać to tam są drzwi i wypierdalaj!
-Bo co twój chłoptaś przyjdzie? Zabawi się tobą jak resztą, a wtedy przyjdziesz do mnie...
-I chuj ci w dupę!- wrzasnęłam.- Wypierdalaj stąd, ale to już! Z nami koniec!
-Fajnie. Jesteś żałosna!- krzyknął.
-No i kurwa dobrze. Mam już dość czekania na to aż znowu coś zepsujesz!- odpowiedziałam.
Byłam tak zła, że miałam ochotę wyrzucić krzesło przez okno.
-Ja? Ty suko! Przecież to ty wszystkim dajesz. Suka!
-Cóż mam powiedzieć Fabian?- wszyscy odwróciliśmy się. W moich drzwiach stał Gabriel. Super może niech cała szkoła się od razu zleci. Wściekły Gabriel. Jego mina mówiła sama za siebie.- Mam ci zagrozić, że jeśli jeszcze raz obrazisz ją w mojej obecności to...-podszedł do niego i stanął z nim twarzą w twarz.
Trzeba przyznać, że Fabian był wysoki, ale Gabriel gra w koszykówkę i jest wyższy.
-To co mi zrobisz? Wyzwiesz na mecz koszykówki? Oślepisz blaskiem białych ząbków? Odpuść sobie laleczko i wypierdalaj stąd- powiedział Fabian.
-Stul tą japę póki jeszcze możesz nią ruszać- syknął Gabriel i przywalił Fabianowi. 
Mój chłopak. . .ex chłopak zatoczył się do tyłu.
-Ty chyba jesteś jakimś psychopatą- powiedział.
-Jestem też wagarowiczem, hazardzistą i wczoraj całowałem się z twoją dziewczyną- odrzekł spokojnie Gawryś.
Fabian nie wytrzymał i rzucił się na niego. Zaczęli się bić. Popatrzyłam bezradnie na Karolinę. "I co robić?" pytałam samą siebie. Karolina przerwała bójkę.
-Ej, ej spokojnie zakrwawicie dywan Wiktorii- powiedziała.- Tam są drzwi panowie. Teraz przez nie wyjdźcie, a co będziecie robić na zewnątrz to już wasza sprawa. No już wypierdalać!
O dziwo posłuchali jej.
-Dzię...-urwałam widząc jej minę.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć, że całowałaś się z Gawrysiem?
-Eee nigdy....



Gabriel

Wpadłem do domu. Czułem, że z wargi leci mi krew. Wszedłem do kuchnie i polewałem ranę wodą. Nagle pojawili się rodzice.
-Biłeś się?!- zapiszczała mama.
Podniosłem głowę i chciałem się uśmiechnąć, lecz ból mi w tym przeszkadzał.
-Jak widać- odparłem.
-Mariusz na co czekasz?! Twój syn. Zrób z nim porządek!
Tata podszedł i nalał sobie wody do szklanki. Siadł przy stole, napił się i przyglądnął się mi.
-Dobrze, morda nie szklanka, nie rozbije się- pochwalił mnie.
-Ja z wami nie wytrzymam. Zajmij się niem, a ja idę się położyć, bo nerwicy dostanę- powiedziała mama i wyszła.
-Mam nadzieję, że drugi uczestnik bardziej ucierpiał.
-Oczywiście. Frajer ma podbite oko.
-O co się biliście?- zapytał.
Już miałem mu odpowiedzieć, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Ehhh kto to może być? Poszedłem otworzyć. Przed drzwiami stała Zuza. Tak zgadza się ta Zuza z którą chodziłem dla jaj. No cóż.
-O kogo my tu mamy?
-Mam sprawę- odpowiedziała gorzko.
Po jej minie widać było, że nie uśmiechało jej się przyjście tu.
-Zuzia, zapraszam do środka- mówiąc to otworzyłem drzwi.
-Dla ciebie pani Zuza- powiedziała i skierowała się do mojego pokoju.
No szybka jest.
-Może nie dziś skarbie.
-Oj spokojnie ja nie wskakuję do łóżka zajętych chłopaków w przeciwieństwie do twojej dziewczyny. . 
-Masz coś konkretnego na myśli- spytałem zdziwiony
-To wy dalej nie wiecie z kim przespał się Eryk? Nie powiedział wam?
Wyglądała na zaskoczoną.
-No wiesz dobrze, by było gdyby on sam wiedział z kim, bo on taki zorientowany...
-Rozwieję wszelkie wątpliwości. On przespał się z Klaudią.

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 27.

Rozdział pisany na szybko, ale ważne, że jest. Przepraszamy za błędy. Zapraszamy do komentowania. 

N&O

Gabriel

Odsunąłem się od Wiktorii.
-Pięć- powiedziała z uśmiechem.
-Co pięć?- zapytałem zdezorientowany
-Pocałunek oceniam na pięć- wyjaśniła przewracając oczami.- Nad techniką jeszcze musisz poćwiczyć, ale masz wrodzony talent. To pewne- uśmiechnęła się.
-To możemy poćwiczyć razem- zaproponowałem i już wychyliłem się, ale ona mnie powstrzymała.
-Brzmi super, ale może kiedy indziej.
-A może jednak teraz ?- droczyłem się z nią.
-A może...- nie dokończyła bo ją pocałowałem.
Przez głowę przemkło mi tylko "Co ty kurwa robisz?! Ona ma chłopaka." Cholera nie przepadam za Fabianem no, ale całować się z jego dziewczyną? I wtedy nadeszła inna myśl. Tą dziewczyną była Wiktoria. Ta, która kłóciła się ze mną non stop i ignorowała. I zadaję sobie pytanie "Czemu całuję dziewczynę, która mnie nienawidzi i w dodatku ma chłopaka?" Za dużo myślę. To pewne.
-Może już dość tych ćwiczeń- mruknąłem odsuwając się, ale nie mogłem się powstrzymać i dodałem z
uśmiechem- Na dziś.



Dawid

Byliśmy już na lotnisku w Polsce. Wreszcie. Rodzicom zachciało się świąt za granicą. Stałem i czekałem na nich, bo spotkali jakiś znajomych. Koło mnie stała śliczna blondynka, no ale podryw na lotnisku to nie jest dobry pomysł. Bo skąd mam wiedzieć czy ona przyleciała? Może gdzieś dopiero leci? No właśnie. Po chwili zobaczyłem rodziców machających do mnie. No cóż trzeba się zbierać. Chciałem jeszcze raz luknąć na dziewczynę, ale okazało się, że jej nie ma. Ehh. Życie. Po przyjeździe walnąłem się na łóżko, ale po kilku godzinkach wstałem. Otworzyłem walizkę, a w środku zastałem damskie rzeczy. Jestem chłopakiem, więc co to tutaj robi?! Wtf?! Chyba zaszła pomyłka. Walizka była podpisana: PATRYCJA WIECZOREK.



Mateusz
Pokój Patrycji.

Zapukałem do drzwi. Chciałem sprawdzić jak Patrycja radzi sobie z rozpakowywaniem.
-Proszę- usłyszałem zza drzwi.
-Jak ci idzie?- zapytałem.
-Nijak. Pomyliłam walizki. Ta jest jakiegoś Dawida Kwiatkowskiego.
Zacząłem się śmiać.
-Tak się składa, że znam tego typka. To mój przyjaciel. Tu masz jego numer- podałem jej numer.- Ja spadam. Na razie.
-Hej no!- krzyknęła za mną.
Cofnąłem się z powrotem. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:
-Słyszałem, że szuka dziewczyny.
-Bardzo śmieszne. Hahahaha!- warknęła za mną.
Dobrze, że przyjechała. Uwielbiam się z nią droczyć.




Dawid

Patrycja okazała się kuzynką Mateusza. Czekałem na nią w kawiarni z walizką. Wyglądałem jak świr. No bo kto normalny przychodzi do kawiarni z walizką? No właśnie. Nikt.
-Ymm Dawid?- zapytał ktoś za mną
-Tak a ty jesteś?- odwróciłem się i zobaczyłem tą laske z lotniska.- No Mateusz nie chwalił się, że ma taką ładną kuzynkę.
-Super. Walizka.- powiedziała stanowczo.
-A skąd wiesz, że jestem Dawid? Jak się domyśliłaś?
-Serio?! Tylko my dwoje wyglądamy jak kretyni. No bo kto normalny przychodzi do kawiarni z walizką?
-Właśnie zdobyłaś moje serce. Proszę bardzo Patrycjo- podałem jej walizkę.- Masz ochotę na kawę?
-Tak mnie nie poderwiesz Dawidku- odparła.
-Ja już cię poderwałem. Zauważ, że właśnie przeszliśmy na poziom słodkich przezwisk- mówiąc to posłałem jej buziaka.
-Tak. Zdecydowanie. To jest ten moment w którym wychodzę. Nara- powiedziała.
-Odprowadzę cię.
-Nie dzięki. Poradzę sobie.
-Ależ moja droga to nie była propozycja. Tak powiedziałem i tak zrobię. Będę jak twój cień.
-Jak wolisz.



Wiktoria 

Siedziałam w kuchni u babci i popijałam gorącą czekoladę. Co ja narobiłam!? On ma dziewczynę. Fakt, że Klaudia w mojej opinii to szmata niczego nie zmienia. Najchętniej zadzwoniłabym do Karoliny, ale wiem, że to nic nie da! Co ja jej powiem? I tak by pewnie nie uwierzyła. Ja sama miałam z tym problemy. Zamiast próbować się udusić na wzajem po prostu się całowaliśmy. To chore! Do kuchni weszła ciocia Marta.
-Jak było na nartach?- zapytała
-Super- mruknęłam nie podnosząc kubek do ust.
-Dziwne bo wydajesz się jakaś podenerwowana.
-Co ci tym razem mówi moja aura ciociu?- zapytałam z sarkazmem.- Jaki wspaniały kolor ma? Różowy, a może gówniany?
-Nie musisz się złościć- stwierdziła. Nalała sobie kawy do kubka i usiadła na przeciwko mnie.- Uważam, że wspaniały chłopak z niego. Może zbyt arogancki, ale powinnaś mu zaufać. . .
-Tak- przerwałam jej.- Bo Gawryś jest znany z rozsądności i przemyślanych decyzji- powiedziałam z goryczą.
-Jak on mógł mnie całować!
-Skarbie zobaczysz wszystko się ułoży, jak tylko wrócicie- zostawiła mnie samą.
Jak wrócę? To dobrze, bo jutro rano wyjeżdżamy.



Martyna

Siedziałam i piłam herbatę, kiedy do kuchni weszła Klaudia.
-Mi to się marzą zakupy- powiedziała.
-Yhymm- przytaknęłam.
Miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż zakupy.
-Nie dość, że straciłaś tyle czasu na tego frajera to jeszcze teraz o nim myślisz. Daj sobie spokój. On cię zdradził!
-Dzięki za przypomnienie- podziękowałam gorzko.
Klaudia zrobiła sobie śniadanie i siadła koło mnie. Po chwili przyszedł Sebastian.
-Witam panie, panowie i Martynę- walnął.
-Idioto to nie ma panów!
-O popatrz myślałem, że Eryczek już wstał, ale skoro nie to dobra nasza!- cieszył się.
-Za chwilę cię sklepię! Liczę do 10. 1,2,3, 10!- krzyknęłam i zaczęłam za nim biec.
O matko mało nie rozwaliliśmy domu.
-Stawiam na Martynę- odezwał się głos za nami. Eryk!- Jak jest wkurzona to wszczęła by nawet bójkę z ciężarówką. Oczywiście gdyby miała na to ochotę- doda.
Seba zaczął się śmiać, a ja siedziałam na ziemi jak ciota. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Szkoda mi na ciebie ręki pacanie- warknęłam.
-Oj, ale dojebałaś- mruknął Sebastian.- Klaudia idziemy. Zostawmy zakochanych.
-Ej noo! Mieliśmy jechać na zakupy! Ja chcę zakupy!- marudziła Klaudia.
Ehh. Trzeba ładnie poprosić.
-Sebastianku. Wiesz jak ja cie lubię? W ogóle dzisiaj jakoś inaczej wyglądasz. To chyba ta koszula. Tak zdecydowanie. To ona. Zostaniesz naszym szoferem?
-Ej to ja jadę- powiedział Eryk.
-Nie ty zostajesz- zaprotestowałam.
-Nie ja jadę- kłócił się.
-Zostajesz debilu. Mam przeliterować?
-Jadę słodka debileczko.
-Ej no proszę bez imion- wtrącił Sebastian.



*   *   *

Super, super. . .Zakupy! I wszystko byłoby spoko gdyby nie Eryk. Cały czas się za nami wlekł z Klaudią, z jednego do drugiego sklepu.
-O Jezu muszę mieć tą bluzę!- krzyknęłam i weszłam do sklepu.- Śliczna?
-Taa piękna kochanie- odpowiedział Eryk.
-Nie mów do mnie kochanie! Masz rację kupię ją!
-Nawet nie przymierzysz?- zapytał.
-Nie po co? Ważne, że jest ładna.
-Ta tylko czy będziesz ładnie wyglądać. Chodź ty we wszystkim ładnie wyglądasz. . . 
-Idź do diabła- syknęłam i weszłam do przymierzalni. Bluza była świetna. Przy kasie zdałam sobie z czegość sprawę. Nie było Eryka!

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 26.

Mamy nadzieję, że rozdział się spodoba...Poprzednie komentarze podsunęły nam pewien pomysł, który od dawna był planowany, więc rozdział specjalnie z dedykiem dla nich. Pojawili się też nowi bohaterowie. Miłego czytania! :*
                                            
                                                                                                                                  N&O



Martyna

Przebrałam się. Nawet nie musiałam otwierać walizki bo w moim pokoju była garderoba- marzenie każdej dziewczyny. Zapukałam do pokoju Klaudii i weszłam nie czekając na zaproszenie.
-Jedziesz z nami po Eryka  na lotnisko?- zapytałam
-A co ta menda tutaj robi ?- zdziwiła się.
-Nie wiem, sama się nad tym zastanawiam. To jak jedziesz czy nie?
-Jasne nie mogę tego przegapić!- mówiła z entuzjazmem- Daj mi 10 minut.
-Dobra, czekam z Sebastianem w aucie-powiedziałam wychodząc. Przyleciałam do Londynu żeby uciec przed problemami, a tu proszę, niespodzianka, one podróżują za mną.
Po równych 10 minutach Klaudia siedziała z nami w samochodzie i jechaliśmy na lotnisko.
-A kto to właściwie jest ten Eryk?- zapytał Seba. Niezręczną ciszę która zapanowała przerwała Klaudia:
-Były chłopak Martyny.
-Nie pytaj- ostrzegłam go.
-Wjebać mu?- zapytał z uśmiechem.
-Nie ma takiej potrzeby- odparłam.
-Żałuj, że nie widziałeś jak wpadła w szał ! Rzucała czym popadnie. Oj działo się, działo!- podniecała się Klaudia.
-Zazdro że tego nie widziałem siostra.
-Peszek- stwierdziłam tylko.


*   *    *
Mina Eryka gdy mnie zobaczył była bezcenna.
-Wanat! Mam uznać to za przypadek, że cię tu widzę? - zapytałam podchodząc do niego.
- Za przypadek nikt nie odpowiada, więc raczej tak- odpowiedział
-Te chłoptasiu, te mądrości to zachowaj dla siebie- pouczył go Sebastian.
-Nie! Daj im pogadać- powiedziała Klaudia i pociągnęła go gdzieś.
- Co ty tu robisz?- zapytałam zirytowana.
- Jesteś dla mnie ważna, jasne? I co myślisz, że pozwolę ci tu zostać na zawsze? Nie ma takiej opcji!
Roześmiałam się. Po tym wszystkim ja mam czekać na jego pozwolenie! Po tym jak się przespał z jakąś landryną!
- Powtórzę jeszcze raz: ja nie wieżę w ani jedno twoje słowo. I jakbyś zapomniał to ci przypomnę: zerwaliśmy. I teraz robię to co chcę i nie pytam się o pozwolenie. A teraz bierz dupę w troki, jedziemy do domu!
-Gdzie?
-Do dupy! Pośpiesz się, oni nie będą czekać na nas wiecznie.
-Nie miej nawet przez sekundę wątpliwości, czy tęsknię- powiedział Eryk.
- Ja naprawdę nie mam ochoty oglądać Trudnych Spraw. Zapraszam was do auta, a ty- Seba wskazał na Eryka- szanuj buzię bo masz tylko jedną.
***
Wchodząc do domu, zastaliśmy rodziców i ciocię. Fuck!
-Kto to?- zapytał tata.
Brawo! Pytanie za 100 pkt. Przez całą drogę zastanawiałam się co powiedzieć o Eryku. Obiecałam Łukaszowi, dlatego niech stracę.
-To Eryk Wanat, mój chłopak- mówiąc to złapałam go za rękę- zaszło małe nieporozumienie i przyleciał za mną...
-Z Polski?- zapytała mama.
Głupie pytanie. Przez chwilę myślałam że Eryk uśmiechnie się i powie coś w stylu " nie z Grenlandii " ale on tylko odpowiedział:
-Zgadza się proszę pani.
-Martyna zawsze wiedziałam, że masz dobry gust- mówiła mama. Kątem oka zobaczyłam jak Klaudia i Sebastian się krzywią.
-Eryk jest zmęczony podróżą. Na pewno chce odpocząć. zaprowadzę go do pokoju.- mruknęłam i pociągnęłam go za sobą. Zatrzymaliśmy się przed odpowiednimi drzwiami.
-Żeby było jasne to co powiedziałam rodzicom, to kłamstwo. Nic między nami nie ma i nie będzie.- syknęłam i poszłam do swojego pokoju.


Wiktoria

Wstałam i w piżamie podreptałam do kuchni. Babcia już robiła śniadanie, dlatego siadłam przy stole i ją obserwowałam.
-Zakochałaś się?- zapytała
-Eee babciu skąd to pytanie?
-Bo ostatnio mało pyskujesz- stwierdziła.
-Nie nic z tych rzeczy- broniłam się.
-Mamy dwie pary uszu i jedne usta żeby więcej słuchać niż mówić. Nie kłuć się ze mną. Babcia swoje wie.- mówiąc to położyła śniadanie na stole.
Po zjedzeniu pobiegłam na górę, aby się przebrać. Zeszłam na dół i ubierałam buty.
-A ty gdzie się wybierasz?- zapytał dziadek.
-Na narty, bo marzą mi się już od wakacji- odpowiedziałam.
-Dobrze, ale nie wróć późno. Bo nigdy nie wiadomo jakie typy kręcą się ciemną nocą.
-Tak jest panie generale- zasalutowałam i wyszłam.


Gabriel

Wesele, wesele i już po weselu. Obudziłem się, ubrałem się i postanowiłem zadzwonić do Wiktorii.
-Dzień dobry księżniczko!
-Tą księżniczkę to se możesz sobie włożyć głęboko w. . .
-Chyba tobie. Zgaduję, że dzisiejszy dzień masz zaplanowany ze mną.
-Pudło. Wiesz Gabriel miło się gada, ale właśnie wchodzę na wyciąg. Pa- rozłączyła się.
Aha! A więc tak. Muszę znaleść Mikołaja. Wyszedłem z pokoju i znalazłem go w kuchni.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
Gościu wczoraj nieźle zabalował na weselu.
-A jak wyglądam?- zapytał.
-Jak zwykle przystojnie- zakpiłem.
-I tak się czuję, a więc czego chcesz młody?
-Idziemy na snowboard- powiedziałem.


Wiktoria

Ale jazda! Ja tak mogę żyć! Zjechałam na sam dół stoku, odpięłam narty i usiadłam na ławce. Zajebiste było to, że cały czas leciała muzyka, bo było włączone radio. Mi to pasi.
-Hej mała- powiedział ktoś.
Mówiąc ktoś mam na myśli Gabriela. A ten co tu robi?
-Mała to jest twoja. . .
Przerwał mi.
-Nie kończ, bo będziesz tego żałowała księżniczko.
-Słucham?- zapytałam z podniesionymi brwiami.
Czy on mi właśnie groził? Jak by nie patrzył to to jest karalne.
-Wiesz bardzo pociągają mnie te twoje brwi wygięte w łuk, ale sex'u nie będzie, bo dopiero przyszedłem. Proponuję wspólny zjazd.
Nie no mało nie spadłam z ławki. Ja z tym gościem nie mogę.
-Jeden, nie pociągasz mnie w ten sposób. Dwa niby dlaczego sądzisz, że miałabym ochotę na wspólny zjazd z tobą? Z tobą?! - wskazałam na niego palcem.
-Bo jestem Gabriel Kwiatkowski i wszystkie są moje. Każda chciałaby ze mną zjechać- mówiąc to puścił oko do jakiś dziewczyn, które mało nie narobiły w gacie.- Poza tym mam pomysł. Zrobimy wyścigi, kto będzie ostatni na dole robi to co każe mu zwycięzca. Stoi?
Zmierzyłam go wzrokiem.
-Hajs się zgadza, więc umowa stoi- zgodziłam się.
Mam doskonały plan!


Gabriel

Jechaliśmy wyciągiem w górę. Między nami panowała grobowa cisza. Szczerze? Nie przeszkadzało mi to. Co jakiś czas lukałem sobie na Wiktorię, która uparcie wpatrywała się w krajobraz. Moim widokiem była ona. Stwierdziłem, że jest śliczna. Moje rozmyślania przerwało zatrzymanie wyciągu. Wisieliśmy 5m nad ziemią. Bomba.
-Jak chcesz możesz złapać minie za rękę- zaproponowałem.
-Nie rozumiem.
-Czego?- spytałem.
-Nie rozumiem jak ty tak możesz. Masz Klaudię to zajmij się nią. Jak ona to może znosić? Chyba zapytam ją kiedyś- mówiła Wiktoria.- A może ona tego nienawidzi? Żadna dziewczyna by tego nie zniosła. A właściwie po co ci tyle dziewczyn? Po co je podrywasz? Tylko mi nie mów, że masz taki zeszyt w którym zapisujesz, którą zdobyłeś. . .
-Ja mogę mieć każdą, więc nie rozumiem o co się tak rzucasz- odparłem.
-Męska dziwka.
-Suka.
Nic nie odpowiedziała. Wyciąg ruszył. I chwała Bogu! Robiło się gorąco.
-Nic nie odpowiesz?- zapytałem stojąc już na szczycie.
-Nie, bo nie ma sensu. Poza tym teraz mówię do ciebie tylko dlatego, że lubię słuchać swojego głosu. Do zobaczenie na dole. Frajer!- powiedziała i ruszyła.
Pff na nartach jeżdżą cieniasy! Snowboard to jest to! Myślałem i jechałem na dół żeby wygrać.


Karolina

Jak ja uwielbiam przerwy świąteczne! Wstałam o 12. To jest życie! Poranna toaleta i wybieranie ubrania. Co dzisiaj mam w planach? Idę do Mateusza. To tyle. Przebrana zeszłam na dół, zjeść śniadanie. Szybka jajecznica zawsze spoko. Siadałam w salonie i włączyłam telewizor. Po chwili całe śniadanie znalazło się na mnie.
-Ja nie mogę. Serio? Brawo Karolina, brawo- mówiłam do siebie idąc na górę, aby się przebrać.
O kurde. Czy ja właśnie mówię sama do siebie? Jestem jakaś nienormalna. Ja cież pierdzielę. Gdzie ta bluzka? Szukałam i szukałam dopóki nie przypomniało mi się, że pożyczyłam ją Wiktorii. No super. Ona się tam wozi w mojej bluzce z Gawrysiem, a ja nie mam w co się ubrać! Jedna wielka masakra. Właściwie to nie rozumiem czemu oni jeszcze nie wyznali sobie uczuć. Normalnie jedno patrzy na drugie jak ciele na malowane wrota, ale nie bo po co powiedzieć co się czuje?  Tak zdecydowanie. Oni do siebie pasują! Powinni być razem. Dobra ubiorę to. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Odebrałam.
-Hej skarbie, jest sprawa. Nie możemy się dzisiaj spotkać. Pamiętasz jak ci powiedziałem o mojej kuzynce? No to właśnie przyleciała.
-To super- westchnęłam zawiedziona.
No szkoda nie spotkamy się. Żal.
-Wiem! Strasznie się cieszę! Podobno ma zostać na stałe.



Wiktoria.

-To głupi pomysł- syknęłam.
-Hmm kto wygrał? Przypomnij mi. . .
-Ty- mruknęłam.-Ale gdyby Mikołaj we mknie nie wjechał właśnie stałbyś teraz w samych bokserkach i. . .
-Jak chciałaś mnie zobaczyć nago, wystarczyło tylko poprosić- zaprotestował.
-Skończ mnie podrywać, bo ci to nie wychodzi!- wrzasnęłam wkurzona.
Ale huj! Co on sobie myśli?! Przecież ma dziewczynę.
-Spokojnie, bo tymi wrzaskami jeszcze lawinę wywołasz...
-Nie jesteśmy w Himalajach, ani nawet w Zakopanym debilu! Tu nie ma żadnych, pieprzonych lawin!
-Na razie- mruknął. - Siadaj na te sanki i zjeżdżaj.
Spojrzałam w dół i przełknęłam głośno ślinę. Było wysoko. Bardzo wysoko. Nie miałam lęku wysokości, ale od samego patrzenia w dół kręciło mi się w głowie.
-Nie zjadę- powiedziałam.
-Czyżbyś się bała?- zapytał z kpiną.
Potem zrobił coś niespodziewanego. Objął mnie w pasie i obydwoje siedzieliśmy na sankach.
-Nie bój się- szepnął mi do ucha.- Ja tu jestem.
Zjechaliśmy i to nie jeden raz. Było super! Na początku krzyczałam ze strachu.
-Ale super!- krzyknęłam mu do ucha.
Nagle sanki się przechyliły i wylądowaliśmy na ziemi. Uśmiech zamarł mi na ustach, gdy zdałam sobie sprawę, że Gabriel leży na mnie. Tylko minimetry dzielą nasze usta.
-Jakie brzydkie myśli chodzą ci po głowie?- zapytałam Gawrysia siląc się na swobodny ton.
-Mogę ci je pokazać- powiedział i pocałował mnie. . .



piątek, 29 listopada 2013

Rozdzial 25.

Było trochę kłopotów ale przed wami kolejny rozdział, może nie wyszło tak jak chciałyśmy ale mamy nadzieję, że się wam spodoba.
                                                                                                                   
                                                                                                                                       O&N




Martyna

Właśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Londynie. Przez cały lot słuchałam muzyki, a teraz szukałam w tłumie swojego brata.
-Mam go! - krzyknęłam. Klaudia  i ciocia ruszyły za mną . Stanęłyśmy przed przystojnym chłopakiem, który był moim starszym bratem.
-Sebastian Zieliński, no no no kto by pomyślał że będzie z ciebie taki przystojniak- powiedziałam do niego. Odwrócił się do mnie, rozłożył ręce a na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
-Cześć młoda-  przytulił mnie - Ciociu jak zwykle świetnie wyglądasz! - powiedział do niej.- Klaudia wyładniałaś! Zgaduję że pewnie przebierasz w chłopakach.
-Dzięki- mruknęła kuzynka.
-A ja? Mi co powiesz ?- zapytałam.
-Ty masz łeb jak maskę gazową- powiedział i wziął nasze walizki.
-A ty klatę jak szczur czoło i zżyjesz- odpowiedziałam i pokazałam mu język.
-Cięta riposta- powiedział z sarkazmem- A teraz zapraszam za mną. Jedziemy do domu.
Dom? Tsaa, chyba do willi którą nazywają domem- pomyślałam.

***
Byliśmy już na miejscu. Od razu nie patrząc nawet na walizki pobiegłam do domu.
-Mamo! Tato!- krzyknęłam w progu.
- Martyna?- mama wyszła z kuchni i patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- No tak to ja.
-Dominik! Dominik chodź tu szybko! - mama miażdżyła mnie w uścisku ale nie przeszkadzało mi to. Tak strasznie się za nią stęskniłam- Nasza córka wygląda jak modelka- powiedziała do taty.
- Martynka! - zawołał tata wchodząc do pokoju.
- Tato !- biegnąc do niego potknęła się i o mało nie wywinęłam orła. - Kurwa- mruknęłam pod nosem.
-Udam że tego nie słyszałem-powiedział i przytulił mnie.
***
Sebastian pomógł mi wtargać walizkę do pokoju. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że wygląda on inaczej.
-Wow!
- Hmm no tak. Zmieniliśmy go na wszelki wypadek gdybyś zdecydowała się zostać na stałe.
-Dzięki, dzięki!- piszczałam- Ale nie myśl sobie i tak nosisz kalesony firmy Sony.
-Przynajmniej firmowe, a teraz zostawię cię, pewnie chcesz odpocząć-powiedział i wyszedł. Rzuciłam się na łóżko i rozmyślałam nad tym co powiedział Seba. Zostając tu nie miałabym  żadnych problemów... nie byłoby Eryka. Moje rozmyślanie przerwał sms;

od: Łuki ^^

Mamy problem :/
Szybko odpisałam mu z pytaniem o co chodzi. Nie zwlekał długo z odpowiedzią.
od: Łuki ^^

Eryk wsiadł w samolot do Londynu, bo myśli że zostajesz tu na zawsze.
A co mnie to obchodzi? Jego problem. Mam to w dupie.
od: Łuki ^^

Wiesz że ta ciota nie da sobie rady. Zgubi się...
Szlag by go trafił! Bo co on tu jedzie?! Chce wszystko jeszcze bardziej skomplikować. Wściekła odpisałam z pytaniem kiedy wyląduje.
od: Łuki ^^

Za 3h. Wesołych świat ;)
Oj na pewno będą wesołe! Dobra nie ma co, trzeba ratować dupę Wanatowi !
-Sebastian!
***
Wiktoria

Czarne audi  jechało po drodze pełnej śniegu. Moja mama i jej pomysły... Ona jest nieobliczalna...
-ja poszedłem w hip-hop, ziomek poszedł za sportem i oboje jesteśmy dzisiaj najlepsi w Polsce- nuciłam   piosenkę, która leciała w radiu.
-Znasz to? - zapytał zdziwiony Gabriel.
-No, to raczej, że znam...
-Cos dzisiaj mało rozmowna jesteś.
-A ty za to wręcz przeciwnie- odparłam.
-Oj  czyżby ci to przeszkadzało?- zapytał. Na widok mojej miny się roześmiała- Może wolisz żebym śpiewał ?- zaczął okropnie fałszować a ja nie mogąc się powstrzymać śpiewałam razem z nim. Po godzinie dojechaliśmy pod dom mojej babci, gdzie już wszyscy na nas czekali. Jutro wesele. Będzie się działo. Ta drętwa atmosfera, tony jedzenia, które babcia będzie we mnie wpychać i muzyka, znając mojego kuzyna to jakieś disco polo. Tak będzie super!
-Jezu w co ja się wpakowałam?- szepnęłam bardziej do siebie niż Gawrysia.
-Nie przesadzaj na pewno nie będzie tak źle, drętwa atmosfera, tony jedzenia i muzyka disco polo, kto o tym nie marzy?- uśmiechną się i ruszył w kierunku drzwi. Przynajmniej on miał takie samo zdanie na temat wesela...



*   *   *
Gabriel

-Wiktoria!- starsza pani miażdżyła szatynkę w uścisku.
-Cześć babciu- wyszeptała Wiki. Dom był ogromny ale i tak było dosyć ciasno. W jednym pokoju znalazło się chyba ze sto osób! No może nie przesadzajmy ale ponad dwadzieścia to ich było. Zwalając jakiegoś dzieciaka z krzesła zastanawiałem się jak to możliwe, że znów dałem się wrobić mojej matce w jakieś popierdolone wesele. Kiedy wszyscy już się skończyli witać z Wiktorią, jej babcia mnie zauważyła.
- Wiktorio przedstaw nam swojego chłopaka- zażądała.
- Babciu, to tylko mój kolega- zaprotestowała Wiki rumieniąc się.
- Tylko kolega? Taki przystojny i tylko kolega? Nie kłam babcię...
- Ma silną aurę- powiedziała jakaś kobieta, przeglądała mi się- Najsilniej odczuwam barwę żółta...
-A to dobrze?- spytałem zainteresowany.
-Tak, to ciepły kolor. Dotyczy osobowości, ego...
- A ego to ty masz wielkie- mruknęła Wiki.
-Nie przerywaj, twoja ciotka naprawdę mnie rozumie.
-Żółty świadczy o tym że jesteś mądry, pewny siebie i pozytywnie nastawiony do życia- ciągnęła
-A Wiktoria? jaką ma aurę?
-Chłodną. Z dużą ilością fioletu i błękitu. To oznacza, że jest odważna, obowiązkowa i gotowa do poświęceń.
-Zazdrościsz mi mądrości?- zapytałem szatynkę.
-Pasujecie do siebie- stwierdziła jej ciotka.
-Jak na to wpadłaś?-warknęła Wiki- Żółty i niebieski to całkiem odmienne kolory.
-Razem tworzą zieleń. A zieleń to równowaga i harmonia.
-My razem to równowaga i harmonia?  Taaa jasne a ziemia jest płaska.- powiedziała Wiki.
- Jak sobie chcesz- mruknęła nawiedzona ciotka.
-Dzieciaki chodzicie na ciasto!- zawołała z kuchni babcia Wiki.
- dzięki- wyszeptała dziewczyna- Za to, że się nie śmiałeś, ciocia Marta jest trochę dziwna.
-Ciocia Marta od wudu?- zapytałam z udawaną powagą.
- Ciocia Marta od wudu ma tez dobry słuch! - krzyknęła do nas.



*   *   *

-No siema!- Mikołaj otworzył drzwi i wpadł do pokoju. posłałem mu złe spojrzenie, ale on się nawet nie przejął- No widzę że urosłeś kurduplu! Nie uściskasz kuzynka?
-Możliwe że to ty zmalałeś, no ale twoje ego zostało   bez zmian- odwróciłem się do niego plecami. Gdzie ta Wiktoria? Wszyscy już pojechali a ona wciąż nie mogła się wyrobić. Ciekawe czy na swój ślub też się spóźni? Znając ją pewnie tak.
-No gnojku, to na kogo jeszcze czekamy?- Mikołaj miał na zawieźć pod kościół, więc chcąc nie chcą też musiał ze mną czekać na Wiktorię.
-Chyba na mnie!- powiedziała szatynka. Obydwoje spojrzeliśmy na nią. Stała na szczycie schodów i wyglądała...WOW!..sukienka idealnie podkreślała jej figurę, długie, błyszczące włosy opadały jej falami na ramiona. Miała delikatny makijaż. Nie naprawdę nie dało się opisać jak wyglądała. Po prostu powalał na kolana i tyle.
- No Gabriel- Mikołaj patrzył na Wiktorię z podziwem- Nikt nie mówił że twoja dziewczyna to taka..- i wtedy Wiki zachwiała się i sturlała ze schodów.
-Niezdara?- podsunąłem mu ze śmiechem. Wiki posłał mi mordercze spojrzenie.
-Nie nic mi nie jast, miło ze się martwisz- mówił przez zaciśnięte zęby- Nawet nie próbuj mi pomagać dam sobie radę.
Mikołaj prawie leżał na ziemi ze śmiechu. Wyciągnąłem rękę do Wiktorii by pomóc jej wstać. To będzie interesujący dzień.


*   *   *

Wokół mnie znów rozległ się głośny śmiech. Mój tata i większość wujków już byli nieźle wstawieni. Następnym razem nie dam się wrobić w żadne wesele. Prawie spałem na stole. Odliczałem godziny do powrotu.
- Co tam stary?- nagle pojawił się przy mnie Mikołaj-Źle się bawisz?- podał mi szklankę, w której znając jego nie było żadnej wody- po alkoholu zawsze jest lepsza zabawa.
-W takim razie potrzebuję więcej niż ta jedną szklaneczkę.
-Tak, tak a potem  mi się dostanie że upijam nieletnich... a gdzie twoja dziewczyna. Jak jej było? Weronika?
-Wiktoria- poprawiłem go- Nie wiem a twoja? Czemu ty sobie jakiejś nie znajdziesz?
-Ja już sobie znalazłem- zaprotestował- Nawet trzy! Agnieszka, Paulina i i jeszcze jakaś tam ale niestety nie pamiętam imienia.- chwilę tam jeszcze pogadaliśmy ale on już wypatrzył kolejną" dziewczynę". Był o pięć lat starszy i musiałem przyznać, byłem jego młodsza kopią.
-Co ty w sobie masz Kwiatkowski?- rozległ się głos za mną. zanim się odwróciłem już wiedziałem, że to Wiktoria.
-Czasami tez się nad tym zastanawiam, jak myślisz ten mój urok osobisty to dar czy przekleństwo?
-Dla mnie to drugie- usiadła na krześle obok mnie- jeszcze raz usłyszę " ale ten gość jest przystojny" to chyba wyrwę sobie uszy.
-Zdecydowanie to dar!- powiedziałam z uśmiechem. Wiktoria przewróciła oczami.
-Jak dla kogo- mruknęła- Ale  już widzę reakcje moich kuzynek gdy będę im wmawiać że ten frajer Kwiatkowski jest wolny i uwielbia i jak dziewczyny rzucają mu się na szyję.- powiedziała z szerokim uśmiechem.
- A ja widzę miny naszych znajomych jak będę im opowiadać jak elegancko zjechałaś na tyłku po
schodach, klasa sama w sobie.
- Igrasz z ogniem Kwiatkowski- syknęła.
- Zabawne bo twoja ciotka twierdzi ze jesteś zimna jak lód- przypomniałam jej. Na wspomnienie tego co mówiła ciotka od wudu obydwoje się roześmialiśmy.
-Chodź zatańczymy Królowo Śniegu- pociągnąłem ją na parkiet. Leciała właśnie wolna piosenka . Jezu kto im załatwiał muzykę, że takie smęty!
-Królowa? To w sumie lepsze niż księżniczka...- stwierdziła Wiki. Oo sama się o to prosi.
-Wybacz miałem na myśli" chodź zatańczyć lodowa księżniczko".
-Niech ci będzie, ale tylko jeden taniec- zastrzegła.
Jeden taniec? Prawie nie schodziliśmy z parkietu!



piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 24.

No i przed wami następny rozdział. Przepraszamy za błędy. Czekamy na wasze komentarze i pytania. Zapraszamy do czytania. ;))



Wiktoria

Obudziły mnie promienie słońca. Wstałam z łóżka we wczorajszych ciuchach. Łooo musiało być ostro.  W ogóle jak ja się tu znalazłam? Krążyłam wzrokiem po pokoju i zatrzymałam się na jednym punkcie. Była nim kanapa, na której spał Gabriel. Słodko sobie wyglądał. Znalazłam koc i chciałam go przykryć, lecz kac chyba pogorszył moją koordynację. Potknęłam się i wylądowałam na nim, budząc go.
-No, no, no. Wiedziałem, że na mnie lecisz- odezwał się.
Wstałam z niego, przewracając oczami. On zrobił to samo tylko dodał do tego kpiący uśmiech.
-Dziękuję za pobudkę, a teraz będę się już zbierał.
-No paa- zawołałam za nim.
Po wyjściu Gawrysia podreptałam do łazienki i wzięłam długą, odprężającą kąpiel. Kiedy skończyłam, ubrałam się. Zeszłam do kuchni po tabletkę przeciw bólową, ponieważ wczorajsza impreza dawała się we znaki. Potem wyszłam z domu i zobaczyłam Gabriela wsiadającego na motor.
-Nie rozumiem jak możesz na tym jeździć- przerwałam ciszę.
-Księżniczko ja po prostu lubię zapierdalać!
-Ymm to wolno zapierdalaj, bo chciałabym cię jeszcze kiedyś po wkurzać.
-Nie martw się o mnie. Nie jeżdżę szybciej niż mój anioł stróż. Patrz- powiedział, założył kask i ruszył.
Chyba chciał się popisać przede mną. Nagle stało się coś co nie powinno mieć miejsca! Odwrócił się, dosłownie na kilka sekund i uśmiechnął do mnie. Przez to nie zauważył nadjeżdżającego auta i. . . Stałam jak słup soli. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą stał obok mnie i rozmawialiśmy, a teraz leżał na ziemi i się nie ruszał. Nie, nie, nie, nie, nie, nie! To się nie dzieje, to się nie dzieje! Długa. Puściłam się biegiem. Szybciej, szybciej, szybciej! Dotarłam. Nie zwracając na ból i upadłam na kolana obok Gabriela.
-Na co pan czeka?! Niech pan dzwoni po karetkę!- krzyknęłam do kierowcy.
Sama zdjęłam ostrożnie kask z jego głowy. Łzy spływały mi po twarzy. Sprawdziłam czy oddycha. Oczywiście na moje szczęście było wręcz przeciwnie.
-Już jadą- oznajmił kierowca.
On nie wytrzyma do jej przyjazdu! Starłam łzy z twarzy i zaczęłam go reanimować. 30 ucisków 2 wdechy.
-Żyj, żyj, żyj, żyj. Proszę żyj!- powtarzałam histerycznie.
30 ucisków 2 wdechy.
-No dalej! Nie zostawiaj mnie samej! Ja nie dam rady bez ciebie!
30 ucisków 2 wdechy. Byłam zmęczona, ale nie mogę przestać, bo to się źle dla niego skończy. Dam radę, dam radę.
-Kurwa Gawryś słyszysz!? Nie zostawiaj! Żyj, proszę cię żyj!
30 ucisków 2 wdechy.
Cały czas go reanimowałam, modląc się w duchu żeby mnie nie opuszczał. Po chwili Gabriel zakaszlał i wypluł krew. Patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami. Chciał chyba coś powiedzieć, ale mu zabroniła.
-Ciiii choć raz nic nie mów. Będzie dobrze, będzie dobrze, dobrze- powtarzałam jak mantrę.
Przyjechała karetka i Gabriel zniknął mi z oczu.
-Jadę z nim- uparcie powiedziałam do ratownika.
-A kim pani jest?
-Wiktoria Starska jego dziewczyna- odpowiedziałam, bo wiedziałam, że inaczej mnie nie wezmą ze sobą.
-Dobrze, proszę wejść.
Posłusznie weszłam do karetki. W drodze do szpitala nastąpił zanik czynności życiowych. Gabriel znowu był reanimowany. Łzy leciały mi jak wodospady. Już nawet nie miałam siły ich otrzeć tylko obserwowałam ratowników próbujących uratować Kwiatkowskiego.
-Nie, nie, nie, nie! Nie zostawiaj mnie! Proszę!
Po chwili byłam cała mokra, a nade mną stał uhahany Gabriel.
-Co jest?- zapytałam zdezorientowana.
-No bo to było tak. Obudziłem się i miałem się zbierać do domu, ale usłyszałem jak powtarzasz "żyj, żyj, żyj". Chyba śnił ci się koszmar. Chciałem cię obudzić, ale nie udawało mi się, więc użyłem drastycznych środków.
O rany, a więc to był tylko sen? Uff jaka ulga.
-Jak dla ciebie drastyczne środki to kubek i woda, to ja dziękuję- odparłam.
-No tak to ja już będę się zbierał. Naraska księżniczko.
Uśmiechnęłam się i pomachałam na pożegnanie.



*   *   *

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Kurde, ale burdel muszę tu posprzątać. Mama mnie zabije jak to zobaczy. O wilku mowa.
-Co tu się stało?!- zawołała.
O fuck, fuck!
-Już sprzątam- tłumaczyłam się.
-Ja myślę, że sprzątasz. Jak wrócę dom ma lśnić. Dosłownie. Ola chodź idziemy.



*   *   *

Kiedy mama wróciła już kończyłam sprzątać. Właśnie odkurzałam. Swoją drogą ciekawe gdzie tak długo była. I to jeszcze z Lolcią.
-Mamo dlaczemu Wiktoria sprząta?- zapytała mała.
-Dlaczego? Zapytaj się jej- odpowiedziała obojętnie.
O Boże, pewnie będzie mi to wypominać przez najbliższy rok. . .Skończyłam porządki i chciałam iśc do siebie przebrać się. Miałam iść do Martyny, ale nie. . .
-Wiktoria mamy wesele.
-Kiedy?- zapytałam ciekawa.
-W sumie to za tydzień.
-Aha fajnie, że się teraz dowiaduję!
-Nie martw się my z tatą też się niedawno dowiedzieliśmy. Poza tym mam dla ciebie idealnego towarzysza.
-No cóż to na pewno nie Dawid bo on wyjeżdża- mruknęłam.
Fabian też, bo rodzice go nie znają.
-Twoją osobą towarzysząą jest Gabriel. Cieszysz się?
-Wohoo! Będzie ubaw po pachy- odparłam bez entuzjazmu.- W ogóle się zgodził?
-Oczywiście, że się zgodził. Tylko oboje pojedziecie jego autem, bo on nie wyrobi się żeby pojechać z nami.
-Super. Mogę już iść?
-Tak, tak- odpowiedziała mama.
Gdy szłam do siebie doszło do mnie co powiedziała mama. Jadę z Gabrielem na wesele!
-Mamo!- zbiegłam do niej szybko.- Mamo czemu akurat Gabriel?
-Otóż jego kuzynka wychodzi za Marka. Obie z jego mamą stwierdziłyśmy, że dobrze by było
gdybyście poszli razem. A teraz przepraszam, ale muszę nadrobić papierkową robotę. Idź już!
Mama była wściekła. Ja za to czułam się jak jakaś frajerka. Żeby mama ogarniała mi chłopaka na wesele?! Ale wstyd. Jeszcze pewnie go zmuszały. . .



*   *   *

Miałyśmy się wszystkie spotkać u Martyny. Wzięłam ze sobą Lolcię i poszłyśmy po Karolinę, a potem we trójkę ruszyłyśmy w kierunku domu Martyny. Oczywiście nie zawracałam sobie głowy pukaniem. Klaudii chyba nie było w domu, bo od razu by się czepiała. Pewnie gdzieś się szlaja ze swoim "super" koszykarzykiem, który znając życie zostawi ją za miesiąc. Poszłyśmy do pokoju Martyny i szczeny nam opadły. Brunetka siedziała w stercie ciuchów i pakowała wszystko do wielkich walizek.
-Martyna!- krzyknęłam.- Co ty robisz?!
-Poluje na słonie, nie widzisz?- nawet nie podniosła na nas wzroku.
-Martyna nie odjeżdżaj! Zostań z nami!- Karolina podbiegła do niej i przytuliła ją.
Zaczęła gadać beznadziejne teksty w stylu "prawdziwa przyjaźń przetrwa odległość". Martyna za to patrzyła na nią jak na kretynkę.
-Jadę na święta do rodziny. Barbie nie będzie mnie przez 2 tygodnie góra miesiąc. Ale skoro chcesz się mnie pozbyć. . .
-Więc nie wyjeżdżasz dlatego, że Eryk cię zdradził?- zapytała zdziwiona Karolina.
Czasami zastanawiam się jak można być tak głupim.
-Panie i panowie oto Karolina mistrzyni faktu- syknęłam.
Ola tylko się roześmiała.
-Tak mała- mówiłam.- Jak będziesz w moim wieku to nie szukaj sobie ładnej przyjaciółki tylko mądrej.
-Ahh wiem, że jestem piękna- powiedziała Karolina odrzucając włosy do tyłu.
-W snach- zawtórowała mi Martyna.



*   *   *

Karolina grała z Olą w karty, a ja pomagałam Martynie się spakować. Pomińmy ten fakt, że młoda już dziesięć razy ograła blondi. Wieczorem, gdy już wracałyśmy spotkałyśmy chłopaków. Gabriel siedział na ławce i przyglądał się z rozbawieniem jak Mateusz próbuje rozdzielić Łukasza i Eryka.
-Wiktoria!- zawołał Dawid.- Gdzie byłyście?
Wymieniłyśmy z Karoliną spojrzenie. Chyba obie pomyślałyśmy o tym samym. Czemu nie? Pomyslałam i odpowiedziałam:
-U Martyny, jutro wyjeżdża i pomagałyśmy się jej pakować.
-Pakować?!- Eryk był tak zaskoczony, że już nie bił się z Łukaszem tylko podbiegł do nas.- Gdzie? Kiedy? Ona wyjeżdża?!-zbladł i chodził w kółko nerwowo.- Wiktoria to żart! Prawda?
-Niestety nie- westchnęła Karolina.- Będzie nam jej bardzo brakować, ale to jej decyzja- miała łzy w oczach.
No, no, no. Dobra, co jak co, ale aktorką to jest dobrą.
-Kiedy?- zapytał Łukasz.
-Jutro rano ma samolot- odpowiedziałam.
-Już jutro?!- Eryk był przerażony.
Zerwał się i gdzieś pobiegł.
-Cholera gdzie on idzie?- zapytał Dawid.
-Nie wiem, ale lepiej iść za nim- stwierdził Łukasz i razem z Dawidem poszli za nim.
Gabriel wydawał się tym rozbawiony.
-Chodź Karolina, odprowadzę cię- zaproponował Mateusz.
O nie! Posłałam przyjaciółce błagające spojrzenie. Karolina nie rób tego! Nie rób mi tego! Normalnie modliłam się w myślach. No, ale nie! Bo po co? Blondi w podskokach już szła ze swoim chłopakiem.