piątek, 27 września 2013

Rozdział 16.

Następny rozdział przed nami. Szału nie ma, dupy nie urywa, ale myślimy, że da się przeczytać. Hmm w zakładce PYTANIA I UWAGI możecie zadawać pytania i pisać uwagi od siebie. Kto czyta bloga prosimy o pozostawienie śladu po sb.
N&O.

Karolina

Na boisko wpadła Zuza i zaczęła lizać się z Gabrielem. Gdy to zobaczyłyśmy momentalnie obie wstałyśmy. Frajer ma szczęście, że trener tego nie widział bo wyleciał by na zbity pysk. Wyszłyśmy z sali i szybkim krokiem udałyśmy się do domu Wiktorii.
-Powiemy jej?- spytała Martyna.
-Tak właśnie po to tam idziemy!
Po paru minutach byłyśmy na miejscu. Nawet nie zapukałam, tylko od razu weszłam. Martyna patrzyła na mnie zdziwiona.
-Jej rodziców nie ma w domu, tak jak moi wracają bardzo, bardzo późno.
Na przeciw nas wyszła Ola.
-Siema młoda, Wiki u siebie?- zapytałam.
-Tak stara u siebie- odgryzła się.
-Cześć jestem Martyna, miło mi cię poznać.
-Ola.
-Dobra chodź nie mamy czasu- powiedziałam i pociągnęłam ją na górę.
Weszłyśmy do pokoju. Wiktoria leżała na łóżku i śpiewała lecącą w radiu piosenkę.
-Gabriel ma dziewczynę!- krzyknęłam, a Martyna się przyglądała.
Wiktoria przestała śpiewać i zaczęła wpatrywać się w sufit.


Wiktoria

-Gabriel ma dziewczynę!
-Gabriel ma dziewczynę!
-Gabriel ma dziewczynę!
A wiec tak pogrywa. . .Chce wojny to będzie ją miał! O nie ja nie dam sobie w kaszę napluć!
-Ale ty na mnie nie krzycz, bo ja się w sobie zamknę- odpowiedziałam obojętnym tonem i wstałam po telefon.
Ciekawe jak Gawryś zareaguje gdy się dowie o moim planie.
-To ja nie przeszkadzam i spadam- powiedziała Martyna i wyszła.
-Paa wpadnij jeszcze kiedyś!- krzyknęłam za nią.
Karolina popatrzyła na mnie znacząco, co oznaczało "jeszcze porozmawiamy". Wyszła odprowadzić Martynę, a ja wzięłam telefon w celu napisania sms:

Do: Fabian.
Czy propozycja dołączenia do ekipy dalej aktualna? ;>>

Po chwili przyszła odpowiedz:

Od: Fabian.
Oczywiście, wpadnij do klubu, bo dzisiaj się spotykamy ;)).

Karolina weszła, gdy zaczęłam się ubierać.
-Wszystko musisz zbywać żartem? Czy choć raz nie możesz przyznać, że ci zależy? A nie taka pokerowa twarz. . .-mówiła z wyrzutem.
-Możliwe, że mi zależy, ale co z tego?! Nic! A co do tej pokerowej twarzy to muszę się kiedyś wybrać do kasyna. . .
Proszę niech już skończy i się nie czepia. Trudno o tym mówić. Poza tym sam to zaczął, a ja skończę i wygram! 
-No i co teraz zamierzasz?- zapytała Karolina.
-Wybieram się na trening. Czytaj dołączam do ekipy Fabiana.
Aż jej szczena opadła ze zdziwienia, ale szybko się ogarnęła i powiedziała:
-Jak chcesz żebyś potem nie żałowała. Pamiętaj, że o wszystkim możemy pogadać!
-Tak, tak wiem.
Popatrzyła na mnie podejrzanie.
-Co ty znowu kombinujesz?- zastanawiała się na głos.
-Zobaczysz, zobaczysz.
Byłam już gotowa i stałam przy drzwiach.
-Mam złe przeczucia- powiedziała wychodząc za mną


*   *   *

Weszłam do klubu Paradise, w środku było już kilka osób. Wzrokiem szukałam Fabiana i w końcu go znalazłam. Siedział na krześle przy barze. Zaszłam go od tyłu i zamknęłam mu oczy rękami. Plan czas start! 
Strój Fabiana.
-Zgadnij kto to?- zapytałam.
-Hmm niech się zastanowię. . .Bardzo ładna szatynka, o cudownych błękitnych oczach. . .-mówił.
-Ciekawe, ciekawe słucham dalej.
-Umie tańczyć, bardzo, ale to bardzo mi się podoba i ma na imię. . .
-No słucham jak?
-Wiktoria, a na nazwisko Starska.
Odsłoniłam mu oczy.
-Fabianie Olszewski oto jestem.
-Tam są szatnie, spadaj się przebrać.
-Okeej.
Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam się ubierać. zaskoczyło mnie to, że powiedział iż mu się podobam. Jeszcze lepiej, bo będę miała ułatwione zadanie. Zdobycie Fabiana zaczynam dzisiaj. Myślałam, że będzie trudniej bo on jest: Starszy, bogaty i przystojny. A tu proszę sam się kładzie na tacy! Wyszłam i podeszłam do niego. Chciałam dzisiaj poprowadzić rozgrzewkę, więc podeszłam do niego.


Gabriel

Po treningu poszliśmy z Zuzą do mnie. Przebrałem się i pojechaliśmy, bo teraz Zuza miała zajęcia z ekipą, a ja chciałem je zobaczyć. Wchodząc do klubu zauważyłem palanta Fabianka, a przy nim. . .O nie! A przy nim księżniczkę, która coś mu szeptała na ucho. Zuza skoczyła się przebrać, ale po chwili już była.
-Kto to?- zapytała z pogardą Zuzia.
Wskazywała palcem na Wiktorię, która dopiero teraz mnie zauważyła i stała z głupkowatym, ale ładnym uśmiechem.
-Tańczy z nami- odpowiedział jej.
-Możemy już zaczynać?- spytała Wiki.
-Nie nie ja nie musim. Ja to mogem jebat!!!- warknęła Zuza.
O kurde czyżby jakaś poliglotka? Nie wiem o co jest taka zła.
-Bez jaj każdy przechodził test i pokazywał co umie. Ona też musi!- powiedziała.
-A no to nie ma problemu- powiedziała Wiktoria.
Poszła na środek sali i stanęła tyłem. Gdy muzyka zaczęła grać podniosła ręce, po czym ułożyła je sobie na pośladkach i zakręciła biodrami. Tym samym pobudziła moje zmysły. Po chwili rozłożyła ręce po obu stronach i przenosiła ciężar ciała z jednej nogi na drugą wykonując sexowne ruchy pupą. Odwróciła się w naszą stronę. Miała jedną nogę ugiętą, a drugą wyprostowaną i wyciągniętą. Wypinała tyłek, a najlepsze w tym wszystkim było, że miała skąpy strój! O tak ja to lubię, właśnie tak to lubię! Przeszła kawałek podnosząc wysoko kolana. Odczekała chwilkę i wyginała się na boki jak tancerki brzucha. Albo lepiej, jak kobra! Kobra z super ciałem, o którym marzy nie jedna dziewczyna, a zapewne nie jeden chłopak myśli o . . . Cofnęła się do tyłu wyciągając przy tym dłoń jakby coś łapała. Stanęła na palcach i równocześnie odgięła kolana w przeciwne strony i podniosła ręce. Ułożyła je za szyją i zakręciła biodrami. Krok w bok i wypad z kolanem w bok. Już za nią nie nadążam. Biodro, biodro, ręce w górę. O tak to mi się podoba, lubię to! Kręciła kółka, aż miło się na to patrzyło. Kucnęła, wybiła się z rąk, a jej nogi zrobiły szpagat. Zapamiętać gimnastyczka! Wróciła do poprzedniej pozycji i wstała pociągając rękami po długości nóg. Obrót, noga, noga, ręka, ręka. Robiła to tak szybko, że nie dało się tego opisać. Przeturlała się po ziemi, po czym wstała i przeszła jak po wybiegu.
Fabian frajer, zaczął bić brawo i podszedł do niej mówiąc coś w stylu "nasza nowa gwiazda".
-Nasza?- prychnęła Zuza.
-Nie podoba ci się? To nara- pocisnęła ją szatynka.
-Ok. No to moja gwiazda- powiedział Fabian obejmując Wiktorię.
-Twoja?- teraz to ja byłem zdziwiony.
Niech on zabierze od niej te brudne łapska! Ona tylko się uśmiechnęła tajemniczo. A więc tak! Wiktoria kręci z tym frajerem. Z nim!?
-Możemy zacząć w końcu ta rozgrzewkę?
-Tak oczywiście, będę ci potrzebny?- zapytał ją Fabian.
-Nie usiądź tam, ty Gabriel też.
Pff nie będzie mi dyktować co mam robić! Jednak faktycznie bolą mnie nogi, więc chyba jednak usiądę, ale tylko dlatego, że ja tak chcę, bo dziewczyna jakiegoś frajera. . .Jezu Wiktoria to dziewczyna Fabiana! Aż nie mogę w to uwierzyć. Dziewczyny zaczęły się rozciągać. Nie no rozgrzewka na całego. . .Starałem się skoncentrować na Zuzie, ale mimo moich "wielkich" chęci nie mogłem oderwać wzroku od Wiktorii. Ten Fabian. . .nie przejdzie mi to przez gardło. Nawet myślenie o tym, że Fabian ma szczęście sprawiało, że miałem sobie lub jemu urwać głowę. Zerknąłem na Zuzę i uśmiechnąłem się do niej. Myślałem, że kumple padną z zazdrości gdy mnie z nią zobaczą. Śliczna, popularna. . .taka nie do zdobycia, a nawet nie musiałem się o nią starać. O już koniec rozgrzewki teraz zajęły się tańcem. Boże jak długo jeszcze będę musiał tutaj siedzieć? Wiktoria wstała z ziemi i zrobiła sprytny ruch biodrami. Wszystkie dziewczyny powtarzały, oprócz Zuzy. Moja dziewczyna stała jak słup soli. Posłała szatynce kpiące spojrzenie i powiedziała:
-Rozumiem, że lubisz tańce go-go. . .
-No wiadomka, mam w pokoju zamontowaną rurę- odpowiedziała jej Wiktoria.
-Dlaczego ja jej nie zauważyłem?- zapytałem z wyrzutem ze swojego konta.
Obydwie posłały mi mordercze spojrzenie.
-Po co nam takie ruchy?- Zuza nie dawała za wygraną.
-Morda w piasek i kiełkuj kotku. . .-syknęła Wiki.
-Weź nie pierdol, tylko pokaż po co to- odpysknęła jej Zuza.
-Moja dziewczynka!- krzyknąłem i posłałem jej buziaka.
Wiktoria nie zareagowała, miała kamienną twarz. Nagle na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Fabian?- zapytała.
Od razu do niej podszedł. Stanęli na przeciwko siebie. Wiktoria znów powtórzyła ruch biodrami, a ja musiałem sobie przypomnieć, że morderstwo jest karalne. Fabian trzymał te swoje łapy stanowczo za nisko! Ja mu połamię te łapy. . .


*   *   *

-I jak ci się podobało?- zapytała Zuza.
Właśnie skończyli trening.
-Było super, skarbie- pocałowałem ją w policzek- Masz talent. .  .
Odrzuciła włosy do tyłu.
-Przestań aż się rumienię- uśmiechnęła się zniewalająco- Idę się przebrać- powiedziała i wyszła z sali.
Miałem już wyjść za nią, kiedy zobaczyłem Wiktorię z Fabianem. To co widziałem wstrząsnęło mną. Moja księżniczka lizała się z tym frajerem. Zaraz, zaraz. . .to już nie jest "moja" księżniczka, tylko Fabiana. Rozwale go. .  .Tak mu dokopię, że już nigdy nie zatańczy! No ludzie ile można się całować?! Ni mogłem już na to patrzeć. Ja jej jeszcze pokażę. 



Wiktoria

Widział to, wściekł się. Plan wypalił. 
-Wiedziałem, że będziesz moja- wyszeptał Fabian.
Ahh jak fajnie byłoby mu odpowiedzieć "Spadaj" i wyjść. Ale nie! To zepsuło by wszystko. . .Nagle ktoś trzasnął drzwiami tak głośno, że aż tynk poleciał na ziemię. Odskoczyłam od Fabiana i rozejrzałam się po sali. Nie było Gawrysia. Fabian spojrzał gniewnie w stronę drzwi.
-Nienawidzę go- powiedział. 
Ja też go nienawidzę, bo mi się podoba. . .





piątek, 20 września 2013

Rozdział 15.

No i rozdział 15 przed wami . Miłego czytania ;)
Love, 
N&O


Wiktoria

Fabian jak się zaweźmie to już nie odpuści, tańczyliśmy z dobrą godzinę. Yghh przynajmniej na razie mam go z głowy. Pora wracać do domu, jest już dobrze po północy. Karolina i Mateusz zniknęli mi z oczu. Jak wrócę do domu? O wiem może Gabriel będzie tak dobry i mnie odprowadzi. Gabriel Kwiatkowski jest boski. Poprawka, będzie jak mnie odprowadzi. Zobaczyłam go przy barze z Łukaszem, więc udałam się w tamtym kierunku.
-Z czego się tak śmiejecie?- zapytałam zastanawiając się co ich tak bawi.
-Wiki, Wiktorko ty moja najukochańsza, słuchaj suchara Łukasza- powiedział Gabriel.
Jak na niego miał zadziwiająco dobry humor.
-No szykuj się- mówił Łukasz.- Szedł facet koło kościoła i szczyknęło mu w krzyżu.
Obaj zaczęli się tak śmiać, że o mały włos nie pospadali z krzeseł. Patrzyłam na nich i dałam sobie z otwartej w czoło. Brawo Starska! Normalnie 10 pkt. za spostrzegawczość. Oni byli pijani w cztery dupy. Wygląda na to, że Gabriel Kwiatkowski nie jest już taki boski! I to on potrzebuje żeby go odprowadzić do domu. Dobra no to biorę na siebie Gawrysia,a co z Łukaszem? Myśl, myśl Wiktoria. Przecież nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz. Mam! Bingo! Idealny plan = Dawid! Wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a :

Do: Dawid ;)).

Gabriel i Łukasz urządzili sb niezłe melo.
 Zabierz Maziarza do domu, a ja odprowadzę Gawrysia.

Po chwili dostałam odpowiedź potwierdzającą. Uff przynajmniej jednego mam z głowy, czas zająć się drugim.


*   *   *

-Dokąd idziemy?- zapytał Gabriel.
Jak dziecko. . .
-Do domu.
-Mojego czy twojego?
-Twojego. . .uważaj!- gdybym go nie złapała wszedłby w płot.
Zataczając się znów wybuchnął śmiechem. Cały czas walił jakimiś sucharami typu:
-Jak masz na imię?- zapytał.
-Wiktoria.
-Ja Gabriel, też ze wsi- wybuchnął śmiechem.
Nie chciało mi się tłumaczyć mu jego błędu. Strata czasu.
-Jeśli na takie teksty wyrywasz laski, to dziękuję Bogu, że do mnie nie startowałeś.
W odpowiedzi zataczając się wpadł w ławkę.
-Gabriel!- krzyknęłam, a on wybuchnął śmiechem.
-Mam na imię jak jakiś anioł- powiedział.
Spojrzałam na niego zaskoczona, czyżby pijany był szczery? Czemu tego nie wykorzystać.
-Matka chyba mnie nienawidzi- mówił.- Jaka inna mama nazwała by tak syna. Ona jest po prostu popi. . . - potknął się i padł by na twarz gdybym go w porę nie złapała. Jak dziecko. Mimo wszystko było juz sporo po północy, a ja szłam sobie z przystojnym, pijanym gościem, pustą ulicą to czułam się mniej więcej bezpiecznie. O ile w ogóle można czuć się bezpiecznie z pijanym gościem w całkiem opustoszonym miejscu.
-Wiktoria. . .
-Hmm?- zapytałam.
-Wiktoria. . .
-Hmm?
-Wiktoria. . .- odwróciłam się by na niego spojrzeć.
-Wiktoria, usta to mięśnie. Posiłujemy się?
Boże nie, nie, nie! Tylko nie tandetne teksty na podryw!
-I co teraz zapytasz czy mój tata był złodziejem?- zapytałam.
On zgiął się w pół i zaczął krztusić. Nie już wolę te tandetne teksty!
-Gabriel błagam tylko nie rzygaj, błagam! Ja rozumiem, że wrócić pijanym z imprezy u Sabinki może mieć swój urok, ale weź się ogarnij! Jak cię odstawię do domu to możesz nawet wyrzygać sobie duszę.  Tylko nie teraz!
Znów wybuchnął śmiechem. Już się nie udławił, choć wciąż był zielony.
-Gentelman nie wymiotuje przy domu- powiedział.
-Zgodziłabym się gdybyś był gentelman'em.
-A ty damą- wymruczał.
O nie! Następnym razem mu nie pomogę. Niech leży pod stołem lub w kiblu. Niewdzięczny. . . 
-Jadę ulicą, opony asfalt drą.
-No w takim stanie daleko nie zajdziesz.
-Jak pingwiny. . .
-Mówi się policja.
-. . .drzewo zobaczą to na zawał umrą Julian- Julian.
-Serio? Pingwiny z Madagaskaru? Na nic lepszego cię nie stać?
Z tym człowiekiem do ładu nie dojdziesz na trzeźwo, a dopiero po pijanemu. Masakra.
-Zakładam okulary patrzę prosto w słońce- śpiewał.
Zaraz śpiewał czy mówił?
-Wyprowadzę cię z błędu otóż najdroższy Gabrielu mamy noc!
-Pakuję walizkę, biorę forsę.
-Wybierasz się gdzieś?- zapytałam zdziwiona.
-Zabiorę cię tego lata na koniec świata. We dwoje gdzieś coś powymiatać w naszych klimatach.
-Na razie nigdzie nie jedziemy, bo jest noc i po jutrze idziemy do szkoły.
-Zapamiętaj sobie kochany bobiku, że i tak cię zabiorę- powiedział do mnie.
Taa na pewno i bobiku? Rany co tego gość mówi.
-Zjadłbym jogurt. Proszę daj mi jogurt- poprosił.
-Jak dojdziemy do twojego domu to dostaniesz jogurt, a nawet dwa.
-To mówisz, że idziesz ze mną?- zapytał.
-Tak muszę cię odprowadzić.
-A dasz mi jogurt?
-Tak dam.
-A nakarmisz mnie? Tak łyżeczką, proszę. . .
-Chyba w snach. Masz takie dwie ładne rączki i one cię nakarmią.
-W snach? Zaraz moich czy twoich?- mówił- Bo ja lubię o tobie myśleć i śnić.
Daleko jeszcze? Bo Gabriel już takie smuty pierdoli, że po prostu wyjść i nie wracać. Przyjrzałam się okolicy, aby zorientować się gdzie jesteśmy. O to już nasza ulica, jak dobrze. Odprowadzę tego żula i pójdę do domku. Jedyne o czym marzę to wskoczyć w piżamę. O już jesteśmy na naszej ulicy. Zaskakujące, bo Gawryś się nie odzywał, nic nie śpiewał. . . Otwieram już bramkę żeby wejść do ogrodu jego domu, a Kwiatkowski zaczął śpiewać, tańczyć, skakać i nie wiadomo co jeszcze bo nie potrafiłam tego nazwać.
-Wyginam śmiało ciało, wyginam śmiało ciało!
-Cicho, bo wszystkich obudzisz!- krzyknęłam.
Jak nie urok to sraczka. Ten idiota zaczął drzeć japę na całą ulicę.
-Dla mnie to mało, mało!- darł się i tańczył.
Jak zaraz nie przestanie to wszystkich obudzi i wyląduje w rowie. O nie wykrakałam. . .Gabriel potknął się, przeturlał i wylądował w rowie.
-Jezus Maria!- powiedziałam.
Zeszłam żeby mu pomóc, ale poślizgnęłam się i wylądowałam na dupie w rowie pełnym wody.
-Boże!- byłam cała mokra.
Mokra tak samo ja Gabriel. On siedział koło mnie i nucił sobie "wyginam śmiało ciało". Przynajmniej jemu humor dopisywał.
-Rusz dupę kretynie! Musimy stąd wyjść!- wysyczałam.
Wyczołgaliśmy się z rowu cali mokrzy.
-Chodź- pociągnęłam go.
Nie ruszył się z miejsca. Już lepiej było by pchać ciężarówkę.
-Rusz się- wysyczałam do niego.
-Gdzie jesteśmy?- zapytał.
-Hmm ciężkie pytanie, może przed twoim domem? Masz klucze?- zaczął szperać po kieszeniach wciąż śpiewając pod nosem.
-Nie masz nic innego w repertuarze?
-Mam! Znalazłem!
Podeszliśmy do drzwi, a szatyn próbował nieskutecznie otworzyć drzwi.
-Daj to bo za chwilę nie wiem co ci zrobię!- powiedziałam zła i zabrałam klucze z jego ręki.
-Zgwałcisz mnie?-zapytał- Nie żebym nie był chętny, ale wolałbym żeby twój pierwszy raz był lepszy.
Jego koniecznie trzeba zapakować do łóżka! Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, ale ten palant stał na wycieraczce.
-No właź- syknęłam.
On jednak wolał chyba sobie postać bo nie zareagował. Wyszłam i pchnęłam do do środka po czym zamknęłam drzwi.
-Przyniesiesz mi jogurt, księżniczko?
-Skończysz z tą księżniczką kiedyś? I nie nie przyniosę ci jogurtu!
-Jak ty się słodko złościsz!- powiedział, zatoczył się do tyłu i wpadł na wieszak.
-Idź do pokoju- powiedziałam zrezygnowana- przyniosę ci jogurt.
Znaleść lodówkę, wziąć jogurt i łyżeczkę, zanieść mu i ewakuować się do domu. Znalazłam wszystko i udałam się do jego pokoju. Wow całkiem przytulnie, ale gdzie on jest? Usłyszałam jakieś głosy, więc poszłam za nimi. Zaprowadziły mnie do sypialni rodziców Kwiatkowskiego. Gawryś siedział na ich łóżku i tłumaczył im "Co matematyka ma wspólnego z motoryzacją"
-No i wiecie bo samochód ma cztery koła i to matematyka, bo muszą być cztery, a nie sześć lub jedno! Rozumiecie?
-Dziecko po co ty mi to mówisz?- zapytała jego mama zaspanym głosem.
-No bo chcę żebyś. . .o Wiktoria przyszłą do nas!
Upss jak to musi wyglądać? Jego matka i ojciec natychmiast usiedli.
-Wiktoria?- zdziwił się jego tata.
-Co ty tu robisz?- jego mama patrzyła na mnie podejrzliwie- I dlaczego jesteście oboje cali mokrzy!?
-A widzisz mamo, to całkiem zabawna historia. . .
-Którą opowiesz mi rano- dokończyła za niego.- Znów jesteś pijany!
-Ja już chyba pójdę- wycofałam się.
-Przecież Renata w życiu mi nie wybaczy jeśli puszczę cię w takim stanie. Dziewczyno jest zimno. Jeszcze się przeziębisz!- zaprowadziła mnie do pokoju Gabriela i wyciągnęła z jego szafy bluzę. Była trochę za duża, ale ciepła i ładnie pachniała.
-To ja pójdę do domu. Dobranoc.
-Dobranoc, pozdrów rodziców- mama Gawrysia uśmiechnęła się do mnie.
-Tak, tak pozdrowię. . .
W korytarzu zobaczyłam jak Gabriel wchodzi do swojego pokoju, na wszelki wypadek wezmę klucze, bo nie wiadomo co on w takim stanie jest zrobić.


Gabriel

O król Julian tańczy z małą dziewczynką, ale jazda przyłączę się do nich!
-Gabriel wstawaj!- woła mama.
O nie nigdzie się nie ruszam! Nie ma nawet takiej opcji!
-Synku no wstawaj!
Na pewno nie! Może sobie pomarzyć.
-Wstawaj Wiktoria przyszła, nie karz jej czekać.
-Już idę!- zawołałem i wstałem z łóżka.
Schodząc zauważyłem, że mam na sobie wczorajsze urania. Musiała być ostra impreza. W kuchnie nie było Wiktorii, tylko moja mama stojąca ze ścierką w ręce.
-Gdzie ona jest? Już poszła?- zapytałem.
-W ogóle jej nie było. Chciałam z tobą porozmawiać o twoim zachowaniu. . .
Nie będę słuchał jak marudzi. Jedyne o czym marzę to łóżko, łóżko, łóżko.
-Do twarzy ci z tą ścierką, a teraz wybacz, ale idę do siebie- powiedziałem i poszedłem.
-Gabrielu Kwiatkowski! Wróć tutaj, jeszcze nie skończyłam!- zawołała za mną.
Pozłości się i jej przejdzie, a ja muszę się przebrać. Ubrałem się i wróciłem do łóżka. Jeszcze godzinka i będę jak nowo narodzony. Boże, ale mnie łeb napier. . .napadowy ból głowy mam. Gratulacje stary, niezły kac. Leżę sobie i stwierdzam, że już nie dam rady usnąć. Nie no wielkie dzięki mamo! Puszczam sobie muzykę i postanawiam już się nie ruszać. Leżę sobie i leżę, ale nie mogę usnąć! Po chwili mama znowu woła:
-Gabriel, Wiktoria do ciebie!
Nie jestem taki głupi żeby się na to drugi raz nabrać. Żeby pokazać mamie, że nigdzie się nie wybieram ściągam koszulkę i w samych bokserkach schodzę na dół. No to mamy problem. Byłem już w połowie schodów gdy zobaczyłem Wiktorię. No super. Czyli co teraz? Przez kaca nie mogłem wymyślić żadnego błyskotliwego komentarza. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie. Hmm poprawka ona się nie przyglądała tylko wgapiała. Teraz powinienem napiąć mięśnie. Może księżniczka zemdleje z wrażenia. Nie dała mi tego jednak sprawdzić, bo szybko odwróciła wzrok i lekko się zrumieniła. Czyżby jakieś fantazje? Oczywiście ze mną w roli głównej. Aż miałem ochotę sobie przybić piątkę i krzyknąć "Gawryś to to jednak jesteś".
-Przyszłam ci to oddać- powiedziała brunetka wskazując na klucz i moją bluzę. Uniosłem brwi w niemym pytaniu.
-Twoja mama dała mi ta bluzę żebym się nie przeziębiła- przewróciła oczami- bo mam tak daleko do domu.
-A moje klucze?
-Nie wiedziałeś gdzie je włożyć.
-Tobie bym wiedział gdzie włożyć- puściłem do niej oczko.
Wiktoria znowu się zarumieniła. "Brawo Gabriel".
-Yhymm przyszłam ci to oddać i no. . .to ja spadam.
-Tak szybko? Czy ty się mnie boisz księżniczko?
Przysunąłem się do niej i spojrzałem jej w oczy.
-Ja się ciebie boję? A Brad Pitt to mój ojciec.
Uśmiechnąłem się mimo wolnie.
-Kurde okazuje się, że mam w pokoju na ścianie zdjęcie twojego ojca.
-Masz plakat Brada Pitta powieszony na ścianie?!- skrzywiła się.
-Od dzisiaj tak.
-Gabriel sorry, a w sumie nie, odwołuję sorry. Gawryś to było słabe.
-Po prostu uwielbiam jak mnie jedziesz równo z ziemią.
-Przynajmniej mam jakieś hobby.
Przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Idź otwórz- powiedziałem jej, a ona spojrzała na mnie zdziwiona- Od paru dni podejrzewam, że listonosz się we mnie podkochuje, jak mnie tak zobaczy to zawału dostanie.
-Chciałbyś frajerze- znów się zarumieniła.
Wiktoria poszła otworzyć drzwi. Po chwili do pokoju weszła jakaś dziewczyna, a za nią wściekła jak osa Wiktoria.
-No siema przystojniaku, chyba pamiętasz, że zaprosiłeś mnie na kawę?
-Ja nie piję kawy, a tak w ogóle znamy się?- zapytałem.
-Hmm no tak jestem Zuza z dyskoteki- odpowiedziała.
-No to widzę, że tutaj disco ponad wszystko- mruknęła brunetka pod nosem.
-Tak bystrzaku, to ja, to co z tą kawą?
-To ja nie przeszkadzam- mówiła Wiki- Nagi modelu widzimy się w ławce.
-Jakbyś kiedyś takiego potrzebowała to pamiętaj, że mieszkam na przeciwko!
-Jakbym takiego potrzebowała to zadzwonię do Fabiana- odkrzyknęła.
Kurde wie jak mnie wkurzyć. A to mała. . .
-Raczej jakbyś potrzebowała krzywego debila to powinnaś do niego zadzwonić.
-Ty nie lepszy- powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
Zuza przyglądała mi się z rozbawieniem.
-Nie jestem krzywy- powiedziałem sam do siebie.
Dziewczyna zlustrowała mnie wzrokiem.
-Na 100% nie jesteś krzywy- pochłaniała mnie wzrokiem.
-Dobra, dobra chodźmy na tą kawę- miałem już wyjść, ale śmiech Zuzy mnie powstrzymał.
-Nie żebym narzekała, ale może byś włożył spodnie, bluzkę też, ale nie jest to aż tak konieczne- podniosła brwi do góry.
-Daj mi 5 minut- powiedziałem i pobiegłem na górę, aby się przebrać.
Randka z Zuzą? Czemu nie.


Karolina

Miesiąc później. . .
Siedzę z Martyną i oglądamy trening chłopaków, a tu nagle przychodzi. . . 

piątek, 13 września 2013

Rozdział 14.

To pisanie tych komentarzy przed rozdziałem wejdzie nam chyba w nawyk. No więc tak chciałyśmy wam powiedzieć, że nowe rozdziały będą pojawiały się w piątki. Założyłyśmy też zakładkę w której możecie zadawać pytania i wypowiadać się na temat bloga ;)
Zapraszamy do czytania i kom,
Natalia i Ola ♥


Wiktoria 

Dzisiaj impreza u Sabinki. Dobrze, że chociaż zrobiła ją w piątek, a nie w środku tygodnia. Jednak w tym wypadku użyła mózgu. Nie no szacunek. Hmm co ja teraz robię? Otóż to co zwykle- nie mogę się zdecydować w co się ubrać. Tym razem nie zadzwonię do Karoliny bo może ona ma teraz ważniejsze sprawy ze swoim chłoptasiem. Ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na pozwolenie wszedł.
-Siema!- krzyknęła Karolina- No chodź tutaj- powiedziała do kogoś.
-Cześć, nie chcę przeszkadzać, ale ŁOŁOŁOŁOŁO co tutaj się stało?!- zapytała zdziwiona Martyna.
No cóż trudno się jej dziwić, ponieważ siedziałam na kupce ubrań w swoim super stroju po domu, a co najgorsze nie wiedziałam w co się ubrać. . .One obie były gotowe i wyglądały bombowo, a ja jak ta sierota siedziałam na ziemi niezdecydowana. Nie no załamka, totalna załamka. Popatrzyłam na Karolinę błagalnym wzrokiem, a ona wzruszyła ramionami i powiedziała:
-Oto Wiktoria w swoim żywiole.
Hahahahahha bardzo śmieszne, ale ona ostatnio dowcipna się zrobiła. 
-Siemanko jesteście pieskami- powiedziałam do nich- A teraz bobki, proszę pomóżcie mi!
-Proszę, proszę, proszę mogę ja przygotować jej zestaw?- poprosiła Martyna Karolinę.
-Lepiej dla mnie- zgodziła się Karolina i położyła na moim łóżku.
Martyna podeszła do mojej sterty, zaczęła w niej kopać i podawać mi po kolei ciuchy.
-Dobra, no to włóż to i to, nie zaczekaj zamiast tego to!
-Dobra- powiedziałam i udałam się do łazienki.
Wyszłam gotowa.
-Zostaniesz moją stylistką?- zapytałam Martynę.
-Jasne, polecam się na przyszłość- odpowiedziała.
-Ale będziemy mieć wejście- powiedziała Karolina.
Miała rację, ponieważ byłyśmy spóźnione.


Sabina

Prezent, prezent, prezenty! Przyglądam się sali wypełnionej po brzegi frajerami. Znajomi z podstawówki, gimnazjum i oczywiście liceum. Ahh jestem gwiazdą!
-Idziemy na parkiet potańczyć?- zapytała jedna z moich przyjaciółek.
 -Otwórzmy prezenty!- pyta piskliwie Endżi.
Dobry pomysł, nareszcie się do czegoś przydała. Przepychając się przez tłumy gości po jakiś 10 min dotarłyśmy do stolika z prezentami.
-Ci wszyscy ludzie zniszczyli mi fryzurę!- skarżyła się któraś z nich- Przez tych jaskiniowców 40 min układania tego cuda poszło na marne-! wskazała swoją fryzurę i zaczęła machać histerycznie rękami.
-Tylko nie zaczynaj płakać, bo się rozmażesz, a ja nie mogę pokazać się z takim czupiradłem- powiedziałam jej.
Dorwałam pierwszy prezent. Zajrzałam do torebki i zobaczyłam pakiet 24 cienkopisów w różnych kolorach i mój ulubiony błyszczyk z aloesem. Nawet nie musiałam czytać kartki, wiedziałam, że to Łukasz. Tylko on by się ośmielił.
-Od kogo to?
-Od Łukasza- odpowiedziałam.
-O przeczytaj co napisał- zaczęła się cieszyć i zachowywać jak dziecko.

" Dla szanownej baronowej Sabinki. Mam nadzieję, że w końcu uznasz, że cienkopisy są trendy i będziesz miała zawsze pod ręką mój leczniczy błyszczyk z aloesem. Sto, a nawet dwieście lat! I tyle samo zmarszczek! Twój super kumpel z ławki."
Forever,
Łukasz 

-Nienawidzę go- wysyczałam.
Zauważyłam żarówiasto różowe pudełko. Od Gabriela- pisało na kartce. Zobaczymy co tam jest.
Uwaga otwieram. Nie no nie mogę z nim. Na dnie leżała różowa patelnia. Nie no spoko. . .
Przeglądam dalej dary dla mnie i widzę duże pudełko. Ohohohohoh może to coś ciekawego! W środku jest koperta i mniejsze pudełko. Otwieram mniejsze, a w środku chełm z napisem SOLENIZANT. W środku jest też masa cukierków. Od kogo to?! Wyciągam list z koperty i czytam:

" Droga Sabino!
Jesteś naszą klasową gwiazdą lub jak wolisz divą. Możesz sobie wybrać bo mi to wszystko jedno.Chełm darowuje tobie, ponieważ będzie pasować do twoich stroi. Ponadto będzie ci w nim do twarzy. Spójrz na to także ze strony bezpieczeństwa, twoja głowa będzie bezpieczna! Pamiętaj to i moda i bezpieczęńtwo. Wszystkiego naj, naj, naj.♥
Na zawsze,
Wiktoria"

Nie no po prostu szczyt bezczelności! Jak ją znajdę to powiem jej o jej beznadziejnym guście! Lepiej zrobię to teraz. Tak to dobry pomysł. Szłam przez tłum ludzi szukając jej. Nagle ktoś mnie zaczepił.
-Jakiś mężczyzna czeka przed klubem i mówi, że jest twoim tatą.
O i tata się pojawił. To już normalnie tradycja! Będzie ciekawie. Pomyślałam i wyszłam  nie zaszczycając tej osoby dalszą rozmową. Przed lokalem stał mój tata oparty o różowe auto. Brawo dla niego! Najpierw zostawił moją mamę dla młodej laski, a teraz jeździ jej autem. No po prostu bomba. Stałam i patrzyłam na niego, lecz on chyba mnie nie poznał. . .
-Nie mam całego dnie żeby tu sterczeć, więc się streszczaj!- powiedziałam do niego.
On otworzył szeroko oczy jakby nie wiedział z kim ma przyjemność rozmawiać. Nic dziwnego zostawił mnie i mamę, a przypomina sobie o mnie zawsze w moje urodziny.
-Sabina? To ty?- zapytał głupio.
-Nie święty Mikołaj!
-Nie poznałem cię, wyglądasz inaczej. . .
-Poprawka! Wyglądam jak twoja nowa dupa! Jak dziewczyna dla której zostawiłeś mamę!
Dziwne bo mi nie odpowiedział. Jak to sławny prawnik znany jest z tego, że na każdy temat ma odpowiedz. Czyżbym go zagięła?
-No co jest ? Gdzie odpowiedź słynnego adwokata Madeja?
-Nie przyszedłem tutaj, aby się z tobą kłócić. Moja córka ma urodziny, więc daję ci prezent?- mówiąc to klepał auto po masce.
-Mam nadzieję, że to nie jest twoja obecność. Muszę iść, więc gdzie ten prezent?
-Tutaj- wskazał na auto.
Najlepszym prezentem była by cała rodzina, ale wszystkiego mieć nie można. Wyjęłam kluczyk z jego dłoni i odchodząc krzyknęłam:
-Wielkie dzięki, widzimy się następnym razem. Czyli na moich następnych urodzinach!


Gabriel

Przyszedłem na imprezę u Sabinki z: Mateuszem, Dawidem, Łukaszem i Erykiem. Wejście mieliśmy niezłe. Wszyscy patrzyli na naszą wielką czwórkę z uwielbieniem i dobrze bo tak powinno być! Zostawiliśmy prezenty dla solenizantki i wszyscy się rozeszli zostawiając mnie samego. Ja Gabriel Kwiatkowski zostałem sam! No nie na pewno nie na długo. Rozejrzałem się po sali. Nagle mnie olśniło, Wiktoria! Postanowiłem jej poszukać. Przedzierałem się przez tłum ludzi, niektórych ciągnąłem z bara bo mnie wkurzali. Sabinę chyba pojebało i zaprosiła całą szkołę. Po chwili zobaczyłem Karolinę, która pobiegła do Mateusza. Eryka, który podszedł do Martyny. Świetnie teraz to są wszędzie, a jak są mi potrzebni to nigdzie! Po chwili zobaczyłem Wiktorię. Wow wygląda extra. Gadała z jakimś chłopakiem, lecz po chwili go zostawiła i poszła w stronę baru. No dobra to nic trudnego. To tak jakbyś grał w kosza. Kończąc swoje monologi podszedłem do niej, aby się przywitać. Usiadłem na krześle obok niej i zapytałem:
-Co pijesz?
-Eee colę, tylko colę.
No dobra rozmawia ze mną to i tak lepiej, bo przez cały tydzień odpowiadała mi "tak", "nie", "yhym". Tylko ona mogła by nie chcieć ze mną rozmawiać. No bo jaka dziewczyna nie chciałaby? Zdecydowanie tylko Wiktoria Starska.
-Ja. . .No y ten. . .ja chciałem przeprosić cię za- mówiłem, lecz ona przerwała mi.
-My non stop się wyzywamy, więc po prostu zostawmy to w spokoju. Nie ma sensu przepraszać bo ja też bym musiała to zrobić, a uwierz mi nie specjalnie uśmiecha mi się płaszczyć przed tobą.
-Ale ja nie chciałem. . .- znowu mi przerwała.
-Jeszcze nie skończyłam! Nawet nie wyobrażaj sobie, że cię przeproszę, bo to za wysokie progi na twoje nogi. Poza tym straciłabym status Niedostępnej Królowej Lodu- powiedziała i puściła do mnie oko.
Uśmiechnąłem się do niej. Wiktoria dopiła colę i wstając z krzesła wzięła mnie za rękę.
-Chodź zatańczyć lubię ten kawałek!

*   *   *
Skończyliśmy tańczyć, ponieważ teraz występowała ekipa Fabianka. NUDY. . .Podeszliśmy do baru przy którym siedzieli Martyna, Eryk i Łukasz.
-Ej Starska gdzie zgubiłaś Milewską?- zapytała Martyna Wiktorię.
-Ej no nie wiem. Zaszyła się gdzieś ze swoim kochasiem.
-Boże znowu?- skrzywiłem się.
-O Boże, Boże Bożenko- zaśpiewał Łukasz.
Pochylał się nad szklanką w której na pewno nie było coli.
-Stary, może zamówię ci jakąś Fantę, hmm?- zapytał go Eryk.
- O mnie się tak nie troszczysz!- krzyknęła Martyna.
Eryk nawet na nią nie spojrzał.
-No co wy znowu się kłócicie?- zapytałem- To się robi nudne. . .
-Czyżby jakieś kłopoty w raju?- zapytała Wiktoria.
Nikt jej nie odpowiedział. Pozostawili to bez komentarza.
-Powinna być taka aplikacja, żeby ogarnąć czy jesteście na etapie "nienawidzę cię" lub "misiaczku"- posłałem złośliwy uśmiech Erykowi.
-Wal się- syknęła Martyna.
-Nie to ty się wal- odpowiedział jej Eryk.
-Ty się do mnie nie odzywaj!- krzyknęła do niego.
-Pierdol się- wysyczał.
-To ty jesteś w tym mistrzem- powiedziała.
Wymieniliśmy z Wiktorią spojrzenia.
-Często tak jest?- zapytała mnie księżniczka.
-Od gimnazjum. . .
-Są ze sobą od gimnazjum?!- Wiktoria była naprawdę zdziwiona.
-Co cię tak dziwi?
-No czy ja wiem. . . 
-Nie ważne. Kłócą się odkąd się poznali. Nie umiem do tylu zliczyć ile razy zerwali.
-Ok-ej- powiedziała po chwili. Zapadła cisza. Boże co powiedzieć? Zaraz, zaraz czemu ja mam rozpoczynać rozmowę. Łukasz przyglądał się nam znużony, a Martyna i Eryk wciąż się kłócili. Skąd oni biorą takie teksty: "Zmarnowałam na ciebie najlepszy czas mojego życia."- jakbym słyszał moich rodziców. Wziąłem drinka i wypiłem za jednym zamachem.
-No Karolina, gdzie się podziewaliście?- zapytała Wiktoria.
Właśnie pojawili się oboje z Mateuszem uśmiechnięci od ucha do ucha. Jakie to żałosne. . .
-Raczej ci nie powiedzą gdzie się podziewali skarbie- spojrzałem na przyjaciela- A szczególnie co robili. 
-Tylko sobie nic nie wyobrażaj frajerze- wysyczał Mati. 
Prychnąłem pogardliwie.
-Bo akurat miałem na to ochotę. O nie stary, przejrzałeś mnie!- Mateusz tylko przewrócił oczami.
Nagle muzyka przestała grać. Do mikrofonu podszedł Fabian- ta ciota.
-Chciałbym wam przedstawić autorkę tego układu. Jest w tym najlepsza!- mówił.
Wiktoria nagle się skuliła. 
-Wiem, że tu jesteś. Nie chowaj się!- zeskoczył ze sceny i szedł w naszą stronę.
Czego on tu szuka?! Podszedł do nas i głupkowato się uśmiechał. 
-Czego dusza pragnie?- zapytałem.
-Wiktorii.
-No to ustaw się w kolejce cwelu- odpowiedziałem.
-Wiktoria utknęła w ubikacji- powiedziała Wiktoria.
-Hmm dziwne bo wydawało mi się, że właśnie siedzi przede mną.. . 
-Kup okulary bo tylko ci się wydawało!- powiedziałem.
-Nie mówiłem do ciebie- zmierzył mnie wrogim spojrzeniem.
Wiktoria wstała i odwróciła się do niego.
-No dobra, czego chcesz?- zapytała.
-Ciebie, ciebie i tylko ciebie.
-Rany człowieku w jakim wieku ty żyjesz?!- westchnąłem.
-Wydawało mi się czy ktoś coś mówił?- zapytał udając, że mnie tu nie ma.
-Zatańczysz?- spytał.
-Nie.
-Nie mówiłem do ciebie Kwiatkowski!
-Oj jaka szkoda. Ja myślałem, że tak. No cóż jakoś to przeżyję. . .
Wiktoria uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała temu palantowi:
-A muszę?
-Tak zdecydowanie musisz- mówiąc to wyszczerzył się do niej jak koński zad do bata.
-Nie odpuścisz co? No to chodźmy.
I poszła z nim. Mam nadzieję, że zrobiła to nie chętnie, bo tak to wyglądało.
-Stary wszystko w porządku?- zapytał mnie Mati.
-Tak. Nie. Jak nazwać to uczucie jeśli ma się ochotę urwać komuś głowę choć ta osoba nic nie zrobiła?- zapytałem nie odrywając wzroku od Fabiana.
-Uprzedzenie?- podpowiedziała Martyna.
-Zazdrość?- zapytał Dawid.
O proszę wreszcie się pojawił. Rychło w czas.
-Nie- zaprzeczyłem szybko. 
Zazdrosny o Fabiana? Nie, nie ma takiej opcji.
-O ja wiem!- krzyknął Łukasz- To. . .napięcie przed miesiączkowe!
-Być kobietą, byś kobietą- zanucił Eryk.
-Masz coś do kobiet szowinisto?!- zapytała Martyna.
-Szowinisto? A gdzie się podział misiaczek?- odezwał się Łukasz.
-W dupie na raki łowić szczupaki- odpowiedziała.
-Hej! Ja tu wciąż jestem!- warknął Eryk.
-Ty tutaj jesteś mało ważny- mówiła Martyna- Ty kurde gdzie się podziała Starska?
-Jezu! Zachowujecie się jak dzieci! Są ważniejsze sprawy niż wasze głupie kłótnie!- zauważyłam.
Na przykład ładna dziewczyna w ramionach totalnego kretyna. Zauważyłem, że Wiktoria się śmieje.
-Musze się napić- syknąłem.
Kretyn, cwel, idiota, dupek. . .kretyn, cwel, idiota. . .Reszta cały czas mi się przyglądała. Martyna i Eryk wyglądali na trochę skruszonych. Pewnie myśleli, że chodzi mi o głód na świecie lub podatki. Ale nie. Ja jak totalny nieudacznik musiałem myśleć o tym, że kretyn, cwel i idiota tańczy z Wiktorią. Moje rozmyślania przerwała dziewczyna, która na mnie wpadła.
-O Boże! Przepraszam!- mówiła. Była dość ładna.- Zamyśliłam się i Cię nie zauważyłam. . .- zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się zalotnie- A z tego co widzę to naprawdę trudne.
Podsumowując to: ładna dziewczyna prawi mi komplementy, nie krzywi się na mnie i nie tańczy z kretynem, cwelem i idiotą. Czemu nie wykorzystać tej sytuacji?
-Nic się nie stało- uśmiechnąłem się do niej.- Chcesz zatańczyć?
-Pewnie. Uwielbiam tę piosenkę.
-A tak w ogóle to jestem Gabriel.
-Zuza miło mi się poznać!
Okazało się, że Zuza jest o rok starsza. Chodzi do naszego liceum i tańczy w ekipie Fabiana! O Boże znowu on. . .Tańczyliśmy z bitą godzinę, a później musiała iść. Szkoda, ale mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy. Wróciłem, więc do baru przy, którym siedział Łukasz. On to tu chyba zagrzał sobie miejsce. Nie mam nic lepszego do roboty, więc mu potowarzyszę. Co mi zaszkodzi jeden drink. . . 




PS: Dodałyśmy Zuzę do zakładki z bohaterami ;)

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 13.

Hmm ktoś ostatnio polecił żebyśmy napisały coś od siebie, ale nie bardzo wiemy co, więc rozdział ze specjalną dedykacją dla: Martyny, Paci i Pani Piekła----> Konstancji. 
Jesteście naj, naj, naj, naj, naj.
Pozdro z piekła. . .
Natalia i Ola ♥


Wiktoria

Rano wstałam pierwsza i poszłam się ubrać. Kiedy skończyłam poranną toaletę, Karolina jeszcze spała, więc cicho wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni przygotować nam śniadanie. Postanowiłam zrobić kanapki. Wyciągnęłam potrzebne składniki i zabrałam za przygotowanie posiłku. Do kuchni weszła mama Karoliny.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry kochanie, co robisz sama w kuchni?- zapytała
-Karolina jeszcze śpi, więc postanowiłam na śniadanie zrobić kanapki, poczęstuje się pani?
-Dziękuję, ale nie jestem głodna. Ty ich też lepiej nie jedz, bo się nie najesz- powiedziała.
Co? O co jej chodzi? Popatrzyłam na moje dzieło. O kurde. Zrobiłam kanapki, ale bez chleba. Nie no, to trzeba być tylko mną. Kanapki bez chleba, coś nowego.
-No tak, ja to jednak jestem- odpowiedziałam.
-Co jesteś?- zapytała Karolina.
-Sama zobacz- powiedziałam i poszłam po chleb.
-Brawo Wiki- poklepała mnie po ramieniu.
Poprawiłam kanapki i obie zjadłyśmy wspaniałe śniadanie. Wiadomo, że było idealne, bo zrobione przeze mnie.
-Dobra mamuś, my spadamy do szkoły.
-No to powiedzenia- krzyknęła za nami jej mama.


Gabriel

Graliśmy już prawie trzy godziny. Łukasz przy piłce, podanie do Mateusza, znów Łukasz, Eryk. . .Przyglądałem się całej akcji czekając spokojnie na piłkę. Podanie do mnie. Wyminąłem Dawida, jeszcze parę kroków, wyskok, rzut i kosz! Na razie wygrywamy. Dawid przy piłce, podał, znów przy piłce. Wyminął nas wszystkich bez problemu i zakończył wsadem. Remis. Do końca zostało już parę minut. Podanie do Eryka, teraz Łukasz. Znowu Eryk przy piłce, wymija przeciwników. Podanie do Mateusza, do Łukasza, do mnie. Wymijam Dawida i innych. Tuż przy samym koszu zatrzymałem się i podaję do Mateusza. Kosz! Wygrywamy. Jeszcze tylko parę sekund do końca. Znów Eryk przy piłce, biegnie. . .
-Koniec!- krzyczy trener.
Jak zwykle ustawiamy się z piłkami i rzucamy do kosza. Każdy po 10 osobistych. Stanąłem koło Dawida i Mateusza.
-Niezły mecz- powiedział Dawid.
-I pomyśleć, że ominęło by mnie to przez tego idiotę Marcina- warknąłem.
-Byłoby jeszcze gorzej- powiedział krzywiąc się Mati- Bez Ciebie Dawid by wygrał, a potem tańczył swój taniec mistrza przy piosence disco. . .
-Wiedziałem! - krzyknął Dawid- Wiedziałem, że wkurza Cię mój taniec. Jestem mistrzem, jestem mistrzem- mówiąc to zaczął tańczyć.
-Do domu panowie!- krzyknął trener.
Po wejściu do szatni ogarnął mnie znajomy zapach, a mianowicie smród skarpet i potu.
-Jak od czasu do czasu weźmiecie prysznic, to świat się nie zawali- powiedziałem.
-Prysznic?- zapytał Eryk.
-No wiesz woda, dużo wody w twoim przypadku i mydło- spojrzałem na niego- Dużo mydła. . . 
Roześmiał się i rzucił we mnie przepoconą koszulką. Zrobiłem unik.
-Pudło!
-Wątpię- syknął ktoś za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem Łukasza trzymającego w jednej ręce koszulkę. Eryk wybuchnął śmiechem.
-Zaraz nie będzie Ci do śmiechu- zawołał Łukasz.
Zaczęli się kłócić, a kiedy Łukaszowi skończyła się cierpliwość, spróbował wsadzić koszulkę do buzi Eryka.
-Jak dzieci- westchnął Mateusz, był już przebrany.- Mam do Ciebie sprawę. . .
-Hmm masz do mnie jakiś romans?- zapytałem sprawdzając coś w telefonie
-Pożyczysz mi motor? - zapytał. 
Telefon wypadł mi z ręki.
-Cholera- podniosłem go i spojrzałem na Matiego- Żebyśmy się rozumieli, Ty chcesz pożyczyć mój motor? Moje cudeńko? Moją jedyną miłość. . .
-Tak, tak i jeszcze raz tak.
-Posłuchaj. Odkładałem na niego miesiącami. . .nie, nie, latami.
-Gabriel, wiem o tym - przyjrzałem mu się uważnie.
-Po co Ci?- spytałem podejrzliwie. Zaczerwienił się.
-Bo. . .No bo ja. . .Kurde no. . Może nie tutaj- popatrzył na chłopaków. Uniosłem brew, albo ma jakiś sekret, albo dziewczyna.
-Okeej, zaczekaj chwilę- powiedziałem w końcu.
-Będę na korytarzu- zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Spojrzałem jeszcze raz na kolegów. Łukasz stał na ławce i udawał Sabinę, a Eryk wkurzał Dawida, który tańczył swój taniec. Nie dziwiłem się Mateuszowi .Byłem już gotowy, wiec wyszedłem.
-A więc o co chodzi?- spytałem Matiego.
-Chodź, powiem Ci po drodze- zaproponował.
-Niech zgadnę. . .Karolina?
-Co? Jak? Nie. . 
-Myślisz, ze jestem głupi?- już chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem- To było pytanie retoryczne.
-Retoryczne? Widzę, że akcja "10 gr za mądre słowo" przynosi efekty- nabijał się ze mnie.
-To nie było 10 gr tylko 1 zł. Ja się cenię stary. Myślisz, że za marne 10 gr sięgnął bym po słownik?
-Racja- wciąż się uśmiechał- Tak, chodzi o Karolinę. Mamy randkę. Mam pomysł i potrzebuję twojego motoru.
Hmm, to by mi się w sumie opłacało. Karolina przyjaźni się z Wiktorią. Gdyby tak niechcący wspomnieć, że "wspaniałomyślny i taki dobry Gabriel nam pomógł", może by przestała się na mnie złościć. Nie, żebym się tym przejmował. . .Co gorsza, żeby mi na tym zależało. . .
-Spoko, pożyczę Ci go.
-Serio?- Matusz był naprawdę zdziwiony- Gdzie jest haczyk?
-Nie ma go. Może mógłbym jeszcze jakoś pomóc?- jeśli będę mieć szczęście, nie domyśli się skąd ten przejaw dobroci. Przejaw? Mądre słowo, należy mi się 1zł.
-Aha- popatrzył na mnie znacząco- Może wspomnę o tobie coś dobrego. . .
-Co?- udawałem zaskoczonego.
-Ja też nie jestem głupi. Przyjaźnimy się i znam Cię. Normalnie kazał byś mi sprzątać swój pokój przez rok lub robić coś równie ohydnego.
-Przesadzasz- znów spojrzał na mnie jak na idiotę. Trzeba szybko zmienić temat- Jeśli zobaczę na moim maleństwie choćby jedną ryskę. . .
-Mówisz o Wiktorii czy motorze?- zapytał niewinnie.
Wytrącony z równowagi potknąłem się. Mati aż zachodził się ze śmiechu.
-Oczywiście, że o motorze!
-Pytałem, żeby mieć pewność- kretyn wciąż się śmiał.
-Jeśli znajdę NA MOIM MOTORZE choćby jedną rysę, będziesz robił rzeczy gorsze od sprzątania mojego pokoju.
-Sprzątać twoją łazienkę?
-Pomyślę- udałem, że się zastanawiam- Ale to niezły pomysł.
Przestał się śmiać, a jego mina była bezcenna.
-Opowiedz mi o twoim super planie i powiedz w czym mogę pomóc.


Karolina

Wyszłam z domu na randkę, ubrana byłam w strój przygotowany przez Wiktorię. Przed domem czekał na mnie Mateusz na motorze.
-Witam piękną panią- powiedział
-Hahahahahaha, nie- odpowiedziałam- Gdzie mnie zabierasz?
-Za siedem gór i siedem rzek- powiedział i zabawnie poruszył brwiami.

-Ty i te twoje tajemnice- westchnęłam.
-Zażalenia przyjmę później, a teraz wskakuj.
Jemu to tylko do dupy nakopać, mam nadzieję, że umie tym jeździć i nas nie zabije. Założył kask, a potem pomógł mi z moim.
-Mateusz? Ty umiesz na tym- wskazałam na motor- jeździć?
-Hmmm? Cóż, nie wiem- widząc moją przerażoną minę powiedział-No jasne, że umiem.
-Tylko jedź powoli, znaczy jedź bezpiecznie- poprosiłam.
-No problem baby- powiedział.
Chwyciłam go w pasie i ruszyliśmy. Byłam świadoma jego bliskości, ponieważ czułam jego napięte mięśnie pod rękami. Przytuliłam się do niego, bo nie ukrywałam, że bałam się jazdy motorem. Po paru minutach zatrzymaliśmy się.
-Kochanie możesz już otworzyć oczy- powiedział do mnie.
Chwała Bogu! Dotarliśmy cali i w jednym kawałku. Mam wspaniałego chłopaka, który przygotował randkę na polnej drodze? O tym marzy każda dziewczyna. 
-Dalej idziemy na piechotę- mówił- Będziesz musiała mnie puścić, bo musimy zejść z motoru, chyba że wolisz wrócić. U mnie w domu nie ma nikogo i. . .
-Nic nie wolę! Chcę zobaczyć co przygotowałeś!- powiedziałam, puściłam go i zeszłam z motoru.
-Twoje słowo jest dla mnie rozkazem- zeszedł z pojazdu i chwycił mnie za rękę.
Zaczął prowadzić nas przez gąszcz traw i nie wiadomo czego. Szliśmy w ciszy, ale takiej która nam nie przeszkadzała. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nie zauważyłam kiedy stanął. Wpadłam na niego i wywróciła bym się, lecz on mnie złapał. Ach… ci koszykarze są nieźli, a najlepsze że jeden jest mój! Uśmiechnął się do mnie i złapał za biodra. Popatrzył mi w oczy i pocałował. Nie no, ten gość jest idealny, a jak całuje! Kiedy ta romantyczna chwila minęła, niespodziewanie mocniej mnie chwycił i przerzucił sobie przez ramię.
-Co jest?!- krzyknęłam- Postaw mnie!
-Kochanie nie moja wina, że nie umiesz chodzić. 
-Co?
-Postanowiłem Ci pomóc i postawię Cię dopiero na miejscu.
-Ale. . .
-Żadne ale, koniec kropka i radzę Ci się nie sprzeczać!
-Jestem ciężka! Zmęczysz się!
-Nie doceniasz mnie, ja się nigdy nie zmęczę noszeniem Ciebie.
-Jak tam sobie chcesz, ale nie zaprzeczyłeś, że jestem ciężka.
-Nie wiedziałem, że mam to powiedzieć- odpowiedział zdezorientowany.
- Spakuj się na taczkę i spadaj- powiedziałam do niego.
-Ciebie spakuję, bo nie umiesz chodzić.
Miałam już mu coś odpowiedzieć, ale postanowiłam się z nim nie kłócić, bo do tego zakutego łba nic nie dotrze. Zakutego za to przystojnego łba! Po kilku minutach Mateusz zatrzymał się i kazał zamknąć mi oczy. Spełniłam jego żądanie, co nie zmienia faktu, że czułam się jak bohaterka tandetnej komedii romantycznej. Ułożył mnie sobie jak małe dziecko, po czym położył mnie na czymś. Chyba na kocu. Sam zrobił to samo. Otworzyłam oczy i oparłam się na łokciach.
-Ooo, przygotowałeś dla nas piknik?- zapytałam.
-Tak, w prawdzie Gabriel mi pomógł i przywiózł to tutaj autem, gdy ja pojechałem po Ciebie- odpowiedział.
-Autem?
-No tak, wiesz 16 lat i w ogóle. Oznacza to, że ma prawko, ja też, ale jesienią preferuję motory.
-Miło z jego strony- powiedziałam i wcale nie kłamałam.
-A ten. . .-zaczął mówić- Myślisz, że Wiktoria długo będzie się jeszcze złościć? On tego nie powie, ale znam go i wiem, że się tym przejmuje. . .
Zastanawiałam się chwilę nad tym co powiedział i po chwili odpowiedziałam:
-Myślę, że za niedługo jej przejdzie. Na urodzinach Sabinki wszystko się wyjaśni. . .



Wiktoria

-No i opowiadaj jak było na randce, co przygotował twój Alvaro?- zapytałam ciekawa.
Szłyśmy przez miasto na zakupy. O tak, przyda mi się jakiś nowy ciuch. Pogoda nie była przyjemna, ale byłam ciepło ubrana.  Karolina też. 
-Co jak co, ale pomógł mu w tym Gabriel- momentalnie zbladłam- Byłyśmy na pikniku i było hmm. . .było zajefajnie.
-Gabriel?- zapytałam zdziwiona.
Dobry nastrój wyparował tak szybko ja gust mojej mamy.
-Tak, co taka zdziwiona jesteś? Może pod tą twarzą cwaniaka i górą mięśni kryje się fajny chłopak.
-Ta jasne, a ziemia jest płaska.
-Jak tam sobie chcesz, ale żebyś później nie żałowała- powiedziała i pchnęła drzwi do sklepu.


*   *   *

Weszłyśmy do McDonalda bo zgłodniałyśmy. Rany, nie pamiętam kiedy tu ostatnio byłam. . .Karolina zajęła stolik, a ja poszłam zamówić dla nas kawę i ciastka. Okazało się, że na ciastka muszę chwileczkę zaczekać, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam w nim szperać. Do lady podeszła ładna dziewczyna. Była też fajne ubrana. Przyglądała mi się, jakbym miała coś na twarzy.
-Co jest?- zapytałam ją zdziwiona.
-Hmm? Ty się kumplujesz z Karoliną Milewską?
-No raczej. . .
-Bo ja jestem Martyna.
-Serio? No to fajnie bo wiesz ja też mam imię.- powiedziałam do niej.
-Naprawdę? A jakie?
-A no słuchaj takie fajne- powiedziałam i poruszyłam śmiesznie brwiami- Wiktoria.
-A to Ty jesteś ta słynna Wiktoria.
-Słynna?- zapytałam zdziwiona.
-Hmm. . .No tak to przecież tobą podnieca się Kwiatkowski.
Gabriel? Nie no normalnie boki zrywać. . .
-Taa… tak się mną podnieca, że jakby zamknęli nas w jednym pomieszczeniu to byśmy się pozabijali- odpowiedziałam jej- Dosłownie.
-Eryk mówił co innego- myślała głośno.
-Eryk, Eryk Wanat?- zapytałam- Ten z mojej klasy?
-Ymm, no tak- odpowiedziała- Lubię go.
-Ja też, jest w porządku.
-Ale nie lubisz go tak jak ja, to moja randka na urodziny tej z waszej klasy.
No, no, no, stary poczciwy Eryk wie jak zbajerować dziewczynę.
-Znasz ją w ogóle?- zapytałam
-Nie, ale chodzę do równoległej klasy, więc. . .
Gościu podał ciastka.
-Wiesz fajnie się gada, ale nie chce mi się stać tutaj, może się do nas przysiądziesz? Milewska na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
-Czemu nie- poszła za mną ze swoją kawą.
-Cześć Martyna- przywitała się z nią Karolina.
-Cześć Karolina- odpowiedziała jej- Poznałam tą twoją słynną przyjaciółkę.
-Właśnie widzę- posłała mi pytające spojrzenie.
Wzruszyłam ramionami bo co mi do tego.
-A skąd się znacie?
Wymieniły uśmiechy
-Dziewczyny koszykarzy muszą się znać- powiedziała Karolina.
-Wszyscy gadają, że za niedługo do nas dołączysz- dorzuciła Martyna.
-Ja? Niby dlaczego? Ja i Dawid tylko się przyjaźnimy.
-Nie chodziło o Dawida…
Zamurowało mnie.
-A-ha- wykrztusiłam tylko. 
Czy oni wszyscy powariowali?! Próbują mnie z Gawrysiem spiknąć! To nienormalne! Po moim trupie!
Martyna przyglądała mi się z ciekawością, a Karolina głupia blondi wspaniałomyślnie postanowiła zmienić temat.
-To może pogadamy o imprezie u Sabinki?- zaproponowała- Co macie zamiar jej kupić?

-Aaaa… to niespodzianka- powiedziałam.


Nowe twarze, nowych bohaterów znajdziecie -----> TUTAJ
Prosimy o szczere komentarze, napiszcie co wam się podoba, a co nie. Naprawdę bardzo nam się przyda wasza opinia ;**




wtorek, 3 września 2013

Rozdział 12.

Wiktoria

Pochłonięta tańcem i myślami nie zauważyłam opartego o drzewo Fabiana. Kiedy go zobaczyłam przestałam tańczyć i stanęłam czekając na jego reakcję. Matko po tym co zobaczył ciekawe co o mnie myśli? Jak można się tak zbłaźnić? Chyba tylko ja to potrafię.
-Nie przeszkadzaj sobie- powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
Z przerażeniem w oczach zapytałam:
-Jak długo tu stoisz?-po chwili namysłu dodałam- I jak w ogóle mnie znalazłeś?
Podniósł ręce w obronnym geście i zaczął się śmieć, jednak mi nie było wcale do śmiechu!
-Śledzisz mnie?!- przestraszona cofnęłam się o krok,lecz po chwili popatrzyłam na niego żądając odpowiedzi.
-Hej wszystko po kolei- powiedział i westchnął- Stoję tu od jakiś 20 sekund i nadal czekam aż dokończysz ten taniec.
Złożył ręce na klatce piersiowej i niedbale oparł się o drzewo.
-To nie są odpowiedzi na wszystkie moje pytania!
-Kochanie tylko się nie denerwuj, najwyraźniej nie jesteś jedyną osobą, która lubi tu przychodzić.
Popatrzyłam na niego znacząco, a on odpowiedział:
-Twoja koleżanka Sabina robi w moim klubie urodziny i poprosiła o występ. Pomyślałem, że dobrze by było gdyby ekipa pokazała coś nowego. Lubię tu przychodzić i wymyślać nowe kroki.
W sumie możliwe, że mówi prawdę. Rany nie wierzę, że za niego Sabinka też się wzięła. Ona jest nienormalna.
-Po pierwsze to nie jest moja koleżanka tylko yyy znajoma i po drugie nie będę dla ciebie tańczyć i nie jestem twoim kochaniem!
Popatrzył na mnie kpiącym wzrokiem i odpowiedział:
-Poczekaj, a nim będziesz
-Pfff nie w tym życiu- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się zadziornie
-Nie szkodzi poczekam, ale teraz chciałem cię prosić o pomoc przy nowym układzie. Nie musisz z nami go tańczyć, proszę tylko o pomoc. . .
Po chwili namysłu zdecydowałam się mu pomóc. Nie miałam nic lepszego do roboty, a to pomoże mi się oderwać od myśli.
-Nie ma sprawy pomogę, akurat mam wolną chwilę- starałam się, aby brzmiało to obojętnie.
Chciałam żeby żeby pomyślał, że wcale mi na tym nie zależy. . .
-Okeej, a ta chwila jest może teraz? Jak tak to. . .-wyciągnął telefon i włączył piosenkę.
Siedliśmy na ziemi, a ja zamknęłam oczy. Wsłuchałam się i już miałam kilka kroków w głowie. Fabian robił chyba to samo, a kiedy muzyka przestała grać zapytał:
-I co możemy do tego tańczyć?
-Do każdego kawałka da się tańczyć- westchnęłam i wstałam- A teraz wymyślmy ten układ.


*   *   *


-Halo?- odebrałam telefon.
-Hej co tam u ciebie?- zapytała Karolina.
-Hmm. . ."co u ciebie"? Od kiedy ty się tak o mnie martwisz?
-Od zawsze?
-Taa chciałabyś. . .Ty się tak nie pytasz, dobra wal o co chodzi lub czego chcesz?
-Musisz być taka. . .
-Niemiła?- zapytałam ze śmiechem- Nie nie muszę, tylko w dni kiedy chłopak, który być może mi się podoba próbuje mnie pobić i obraża, a jeszcze inny mnie śledzi i jest upierdliwy. Zadzwoń innego dnie, który nie kończy się na "a" lub "k". Może wtedy spełnię twoje wymagania. . .
-Jesteś zła.
-A ty spostrzegawcza- odpowiedziałam jej.
-Wiki- już myślałam, że zacznie mnie pocieszać- Dobra Starska koniec użalanie się nad sobą, rusz swoją dupę i za 10 minut widzę cię u mnie. Aha zapomniałabym ci powiedzieć weź sobie piżamkę, bo do domu nie wrócisz.
-Nie, nigdzie nie idę.
-Owszem idziesz- kłóciła się ze mną.
-Dobra- westchnęłam z rezygnacją- Daj mi 30 minut.
-5
-25
-3?
-Dobra 15.
-12-odparła.
-Serio chcesz się w to bawić?
-Okeej widzę cię u mnie za 15 minut- powiedziała i rozłączyła się.
Na moje szczęście już byłam pod domem. Weszłam i skierowałam się do pokoju. Przebrałam się i spakowałam do plecaka książki i ciuchy na jutro do szkoły. Dobra jestem gotowa chyba pierwszy raz się wyrobie na czas. Zeszłam na dół i krzyknęłam do mamy:
-Mamuś nocuję do Karoliny, będę jutro.
-Dobra 
Już miałam wyjść, lecz przypomniało mi się, że nie wzięłam piżamy. Wróciłam się i ją spakowałam po czym wyszłam z domu i skierowałam się do Karoliny. Gabriel mieszka na przeciwko, Boże mam nadzieję, że go nie spotkam. Idę sobie spokojnie, a tu ktoś woła:
-Wiktoria zaczekaj! 
O-o. A błagałam, prosiłam, ale nie! On mnie prześladuje. Ten palant Gabriel stanął przede mną, aby mnie zatrzymać.
-Nie mam teraz czasu- wyminęłam go i poszłam dalej.
Mówiłam prawdę, bo ja naprawdę nie mam czasu, Karolina mnie zabije jak się spóźnię.
-Ale ja chciałem ci wszystko wytłumaczyć- powiedział i chwycił mnie za rękę.
-Może innym razem-powiedziałam obojętnie.
Chciałam iść i próbowałam jednak on mocno trzymał mój nadgarstek.
-Pusz-czaj!-syknęłam.
-Nie, posłuchaj mnie!
Rany innym razem może chętnie roztrząsała bym to, że prawie mnie nie pobił i zwyzywał od najgorszych. W sumie ja nie jestem od niego lepsza też go cisnę, ale teraz naprawdę nie mam czsu!
-Nie- zamachnęłam się i spoliczkowałam go.
Złapał się za twarz bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
-Za co to było, do diabła?- zapytał zaskoczony.
-Należało ci się! Teraz wybacz ja na prawdę nie mam czasu- powiedziałam i odeszłam z dumnie uniesioną głową.
Szłam i rozmyślałam nad tym co się właśnie wydarzyło. Nie zauważyłam, że pod domem Karoliny stoi chłopak. Był to Dawid i najwidoczniej czekał na mnie, bo jakby nic ode mnie nie chciał to pewnie by siedział już o Karoliny. Czyli zapowiada się rozmowa, rany ci ludzie kiedyś mnie wykończą.
-Co tak dumasz?- zapytał.
-Hmm?-spytałam zdziwiona.
-Chciałem z tobą porozmawiać o tym co miało miejsce, wiesz nie miej mu za złe, bo za wagary wywalili by go z drużyny- mówił, ale ja wyłączyłam się po drużynie. . .
Co mnie to interesuje?! Chociaż może. . .To nie zmienia jednak, że to ja stałam się pierwszą podejrzaną Gabriela! Właściwie to ciekawe dlaczego ja? Muszę się go zapytać, ale nie wiadomo czy po tym wszystkim w ogóle będziemy gadać. . .
-I chciałbym jeszcze dodać, że ostatnio sypiam z twoją matką. Uznałem, że powinnaś o tym wiedzieć.
-Dawid!- krzyknęłam.
-Co?- zrobił przestraszoną minę.- Wcale nie sypiam z twoją mamą, próbowałem tylko zwrócić twoją uwagę. Co prawda Renata jest atrakcyjną kobietą, jak na swój wiek. . .
-Fuj przestań! Nie ma o czym gadać. Oboje z Karoliną się martwicie niepotrzebnie. Pozwól, że teraz się pożegnam i wejdę do jej domu, bo jak zwykle jestem spóźniona.
-Znowu? Boże człowieku ciebie to trzeba chyba zegarem w głowę walnąć żebyś nauczyła się go używać- powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam:
-Hej no to nie moja wina! Gdybyś darował sobie kazanie to bym się prawie wyrobiła, ale nie. . .
-Śmieszna jesteś, do twojej urody to by się jeszcze używanie mózgu przydało,a teraz pozwól, że ja się pożegnam- puścił mi oczko i poszedł.
-No to pa- krzyknęłam za nim i weszłam do domu Karoliny. Nareszcie dotarłam.
-Dzień dobry!- powiedziałam, lecz nikt mi nie odpowiedział. 
Jej rodzice są pewnie jeszcze w pracy, a Karolina u siebie. Poszłam do jej pokoju i otworzyłam drzwi.
-Mielewska już jestem. Wiem, że się spóźniłam.- powiedziałam i położyłam plecak na ziemi. Zobaczyłam, że leżała na łóżku, więc dołączyłam do niej. Leżała i nic się nie odzywała.
-Słuchaj nie gniewaj się, ale zatrzymali mnie siłą, a ja tak walczyłam- westchnęłam- Ale mi się nie udało, a teraz moja najlepsza, najcudowniejsza i jedyna przyjaciółka się gniewa.
Zobaczyłam, że się uśmiechnęłam więc opowiedziałam jej o wszystkim. Zaczynając na tym co się stało w szkole i jak się czułam, a kończąc na tym, że nie używam mózgu co stwierdził Dawid. 
-Wiesz, ze nie umiem się na ciebie gniewać- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Wiem- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
-Co się szczerzysz jak końska dupa do bata?!-zapytała, lecz po chwili dodała- Co postanowiłaś? Znaczy się chodzi mi o Gabriela.
-W sumie to nic, będę neutralna jak Szwajcaria w stosunku do niego.
-Skoro tak postanowiłaś. . .
-Tak, tak właśnie postanowiłam!- odpowiedziałam jej- A teraz Milewska gadaj po co mnie tutaj ściągnęłaś? Nie mów mi, że tak bezinteresownie.
-Och jak ty mnie dobrze znasz. . .Chcę żebyś pomogła mi bo Mateusz zabiera mnie jutro na randkę i nie mam zielonego pojęcia co ubrać. . .
-Serio?- zapytałam zdziwiona- To ja zawsze mam z tym problem, ale po tobie bym się tego nie spodziewała. . .
-Właśnie wiem! Co ta miłość robi z człowiekiem. . .-westchnęła- Starska ty też nie zapraszasz mnie bezinteresownie, a teraz mi pomóż, proszę.
Moje życie to jednak ma atrakcję, ale pomogę jej bo to moja BFF.
-Pomyśleć, że dzisiaj prawie zostałam pobita, chyba też założę fundację pomagającą ludziom, stwierdzono u mnie brak mózgu- mówiłam niby sama do siebie, ale Karolina mnie słyszała- Dobra otwieraj tą garderobę, szafę, szuflady czy co tam masz pomoc nadchodzi!
W 10 minut wybrałyśmy idealny strój
-Będziesz wyglądała zabójczo, a niech mu się coś nie podoba to każ mu się zapytać przyjaciela co się z nim stanie- powiedziałam, a Karolina słysząc to zaczęła się śmiać.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem padnięta i idę się ubrać w piżamę- powiedziała Karolina
-Dobra to ja po tobie, a później coś oglądnijmy.- krzyknęłam za nią.
Po 5 minutach wyszła, więc ja poszłam. Umyłam zęby, zmazałam makijaż, ubrałam piżamę i zrobiłam sobie warkocza. Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki i razem z Karoliną zaczęłyśmy wybierać film.