czwartek, 5 września 2013

Rozdział 13.

Hmm ktoś ostatnio polecił żebyśmy napisały coś od siebie, ale nie bardzo wiemy co, więc rozdział ze specjalną dedykacją dla: Martyny, Paci i Pani Piekła----> Konstancji. 
Jesteście naj, naj, naj, naj, naj.
Pozdro z piekła. . .
Natalia i Ola ♥


Wiktoria

Rano wstałam pierwsza i poszłam się ubrać. Kiedy skończyłam poranną toaletę, Karolina jeszcze spała, więc cicho wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni przygotować nam śniadanie. Postanowiłam zrobić kanapki. Wyciągnęłam potrzebne składniki i zabrałam za przygotowanie posiłku. Do kuchni weszła mama Karoliny.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry kochanie, co robisz sama w kuchni?- zapytała
-Karolina jeszcze śpi, więc postanowiłam na śniadanie zrobić kanapki, poczęstuje się pani?
-Dziękuję, ale nie jestem głodna. Ty ich też lepiej nie jedz, bo się nie najesz- powiedziała.
Co? O co jej chodzi? Popatrzyłam na moje dzieło. O kurde. Zrobiłam kanapki, ale bez chleba. Nie no, to trzeba być tylko mną. Kanapki bez chleba, coś nowego.
-No tak, ja to jednak jestem- odpowiedziałam.
-Co jesteś?- zapytała Karolina.
-Sama zobacz- powiedziałam i poszłam po chleb.
-Brawo Wiki- poklepała mnie po ramieniu.
Poprawiłam kanapki i obie zjadłyśmy wspaniałe śniadanie. Wiadomo, że było idealne, bo zrobione przeze mnie.
-Dobra mamuś, my spadamy do szkoły.
-No to powiedzenia- krzyknęła za nami jej mama.


Gabriel

Graliśmy już prawie trzy godziny. Łukasz przy piłce, podanie do Mateusza, znów Łukasz, Eryk. . .Przyglądałem się całej akcji czekając spokojnie na piłkę. Podanie do mnie. Wyminąłem Dawida, jeszcze parę kroków, wyskok, rzut i kosz! Na razie wygrywamy. Dawid przy piłce, podał, znów przy piłce. Wyminął nas wszystkich bez problemu i zakończył wsadem. Remis. Do końca zostało już parę minut. Podanie do Eryka, teraz Łukasz. Znowu Eryk przy piłce, wymija przeciwników. Podanie do Mateusza, do Łukasza, do mnie. Wymijam Dawida i innych. Tuż przy samym koszu zatrzymałem się i podaję do Mateusza. Kosz! Wygrywamy. Jeszcze tylko parę sekund do końca. Znów Eryk przy piłce, biegnie. . .
-Koniec!- krzyczy trener.
Jak zwykle ustawiamy się z piłkami i rzucamy do kosza. Każdy po 10 osobistych. Stanąłem koło Dawida i Mateusza.
-Niezły mecz- powiedział Dawid.
-I pomyśleć, że ominęło by mnie to przez tego idiotę Marcina- warknąłem.
-Byłoby jeszcze gorzej- powiedział krzywiąc się Mati- Bez Ciebie Dawid by wygrał, a potem tańczył swój taniec mistrza przy piosence disco. . .
-Wiedziałem! - krzyknął Dawid- Wiedziałem, że wkurza Cię mój taniec. Jestem mistrzem, jestem mistrzem- mówiąc to zaczął tańczyć.
-Do domu panowie!- krzyknął trener.
Po wejściu do szatni ogarnął mnie znajomy zapach, a mianowicie smród skarpet i potu.
-Jak od czasu do czasu weźmiecie prysznic, to świat się nie zawali- powiedziałem.
-Prysznic?- zapytał Eryk.
-No wiesz woda, dużo wody w twoim przypadku i mydło- spojrzałem na niego- Dużo mydła. . . 
Roześmiał się i rzucił we mnie przepoconą koszulką. Zrobiłem unik.
-Pudło!
-Wątpię- syknął ktoś za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem Łukasza trzymającego w jednej ręce koszulkę. Eryk wybuchnął śmiechem.
-Zaraz nie będzie Ci do śmiechu- zawołał Łukasz.
Zaczęli się kłócić, a kiedy Łukaszowi skończyła się cierpliwość, spróbował wsadzić koszulkę do buzi Eryka.
-Jak dzieci- westchnął Mateusz, był już przebrany.- Mam do Ciebie sprawę. . .
-Hmm masz do mnie jakiś romans?- zapytałem sprawdzając coś w telefonie
-Pożyczysz mi motor? - zapytał. 
Telefon wypadł mi z ręki.
-Cholera- podniosłem go i spojrzałem na Matiego- Żebyśmy się rozumieli, Ty chcesz pożyczyć mój motor? Moje cudeńko? Moją jedyną miłość. . .
-Tak, tak i jeszcze raz tak.
-Posłuchaj. Odkładałem na niego miesiącami. . .nie, nie, latami.
-Gabriel, wiem o tym - przyjrzałem mu się uważnie.
-Po co Ci?- spytałem podejrzliwie. Zaczerwienił się.
-Bo. . .No bo ja. . .Kurde no. . Może nie tutaj- popatrzył na chłopaków. Uniosłem brew, albo ma jakiś sekret, albo dziewczyna.
-Okeej, zaczekaj chwilę- powiedziałem w końcu.
-Będę na korytarzu- zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Spojrzałem jeszcze raz na kolegów. Łukasz stał na ławce i udawał Sabinę, a Eryk wkurzał Dawida, który tańczył swój taniec. Nie dziwiłem się Mateuszowi .Byłem już gotowy, wiec wyszedłem.
-A więc o co chodzi?- spytałem Matiego.
-Chodź, powiem Ci po drodze- zaproponował.
-Niech zgadnę. . .Karolina?
-Co? Jak? Nie. . 
-Myślisz, ze jestem głupi?- już chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem- To było pytanie retoryczne.
-Retoryczne? Widzę, że akcja "10 gr za mądre słowo" przynosi efekty- nabijał się ze mnie.
-To nie było 10 gr tylko 1 zł. Ja się cenię stary. Myślisz, że za marne 10 gr sięgnął bym po słownik?
-Racja- wciąż się uśmiechał- Tak, chodzi o Karolinę. Mamy randkę. Mam pomysł i potrzebuję twojego motoru.
Hmm, to by mi się w sumie opłacało. Karolina przyjaźni się z Wiktorią. Gdyby tak niechcący wspomnieć, że "wspaniałomyślny i taki dobry Gabriel nam pomógł", może by przestała się na mnie złościć. Nie, żebym się tym przejmował. . .Co gorsza, żeby mi na tym zależało. . .
-Spoko, pożyczę Ci go.
-Serio?- Matusz był naprawdę zdziwiony- Gdzie jest haczyk?
-Nie ma go. Może mógłbym jeszcze jakoś pomóc?- jeśli będę mieć szczęście, nie domyśli się skąd ten przejaw dobroci. Przejaw? Mądre słowo, należy mi się 1zł.
-Aha- popatrzył na mnie znacząco- Może wspomnę o tobie coś dobrego. . .
-Co?- udawałem zaskoczonego.
-Ja też nie jestem głupi. Przyjaźnimy się i znam Cię. Normalnie kazał byś mi sprzątać swój pokój przez rok lub robić coś równie ohydnego.
-Przesadzasz- znów spojrzał na mnie jak na idiotę. Trzeba szybko zmienić temat- Jeśli zobaczę na moim maleństwie choćby jedną ryskę. . .
-Mówisz o Wiktorii czy motorze?- zapytał niewinnie.
Wytrącony z równowagi potknąłem się. Mati aż zachodził się ze śmiechu.
-Oczywiście, że o motorze!
-Pytałem, żeby mieć pewność- kretyn wciąż się śmiał.
-Jeśli znajdę NA MOIM MOTORZE choćby jedną rysę, będziesz robił rzeczy gorsze od sprzątania mojego pokoju.
-Sprzątać twoją łazienkę?
-Pomyślę- udałem, że się zastanawiam- Ale to niezły pomysł.
Przestał się śmiać, a jego mina była bezcenna.
-Opowiedz mi o twoim super planie i powiedz w czym mogę pomóc.


Karolina

Wyszłam z domu na randkę, ubrana byłam w strój przygotowany przez Wiktorię. Przed domem czekał na mnie Mateusz na motorze.
-Witam piękną panią- powiedział
-Hahahahahaha, nie- odpowiedziałam- Gdzie mnie zabierasz?
-Za siedem gór i siedem rzek- powiedział i zabawnie poruszył brwiami.

-Ty i te twoje tajemnice- westchnęłam.
-Zażalenia przyjmę później, a teraz wskakuj.
Jemu to tylko do dupy nakopać, mam nadzieję, że umie tym jeździć i nas nie zabije. Założył kask, a potem pomógł mi z moim.
-Mateusz? Ty umiesz na tym- wskazałam na motor- jeździć?
-Hmmm? Cóż, nie wiem- widząc moją przerażoną minę powiedział-No jasne, że umiem.
-Tylko jedź powoli, znaczy jedź bezpiecznie- poprosiłam.
-No problem baby- powiedział.
Chwyciłam go w pasie i ruszyliśmy. Byłam świadoma jego bliskości, ponieważ czułam jego napięte mięśnie pod rękami. Przytuliłam się do niego, bo nie ukrywałam, że bałam się jazdy motorem. Po paru minutach zatrzymaliśmy się.
-Kochanie możesz już otworzyć oczy- powiedział do mnie.
Chwała Bogu! Dotarliśmy cali i w jednym kawałku. Mam wspaniałego chłopaka, który przygotował randkę na polnej drodze? O tym marzy każda dziewczyna. 
-Dalej idziemy na piechotę- mówił- Będziesz musiała mnie puścić, bo musimy zejść z motoru, chyba że wolisz wrócić. U mnie w domu nie ma nikogo i. . .
-Nic nie wolę! Chcę zobaczyć co przygotowałeś!- powiedziałam, puściłam go i zeszłam z motoru.
-Twoje słowo jest dla mnie rozkazem- zeszedł z pojazdu i chwycił mnie za rękę.
Zaczął prowadzić nas przez gąszcz traw i nie wiadomo czego. Szliśmy w ciszy, ale takiej która nam nie przeszkadzała. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nie zauważyłam kiedy stanął. Wpadłam na niego i wywróciła bym się, lecz on mnie złapał. Ach… ci koszykarze są nieźli, a najlepsze że jeden jest mój! Uśmiechnął się do mnie i złapał za biodra. Popatrzył mi w oczy i pocałował. Nie no, ten gość jest idealny, a jak całuje! Kiedy ta romantyczna chwila minęła, niespodziewanie mocniej mnie chwycił i przerzucił sobie przez ramię.
-Co jest?!- krzyknęłam- Postaw mnie!
-Kochanie nie moja wina, że nie umiesz chodzić. 
-Co?
-Postanowiłem Ci pomóc i postawię Cię dopiero na miejscu.
-Ale. . .
-Żadne ale, koniec kropka i radzę Ci się nie sprzeczać!
-Jestem ciężka! Zmęczysz się!
-Nie doceniasz mnie, ja się nigdy nie zmęczę noszeniem Ciebie.
-Jak tam sobie chcesz, ale nie zaprzeczyłeś, że jestem ciężka.
-Nie wiedziałem, że mam to powiedzieć- odpowiedział zdezorientowany.
- Spakuj się na taczkę i spadaj- powiedziałam do niego.
-Ciebie spakuję, bo nie umiesz chodzić.
Miałam już mu coś odpowiedzieć, ale postanowiłam się z nim nie kłócić, bo do tego zakutego łba nic nie dotrze. Zakutego za to przystojnego łba! Po kilku minutach Mateusz zatrzymał się i kazał zamknąć mi oczy. Spełniłam jego żądanie, co nie zmienia faktu, że czułam się jak bohaterka tandetnej komedii romantycznej. Ułożył mnie sobie jak małe dziecko, po czym położył mnie na czymś. Chyba na kocu. Sam zrobił to samo. Otworzyłam oczy i oparłam się na łokciach.
-Ooo, przygotowałeś dla nas piknik?- zapytałam.
-Tak, w prawdzie Gabriel mi pomógł i przywiózł to tutaj autem, gdy ja pojechałem po Ciebie- odpowiedział.
-Autem?
-No tak, wiesz 16 lat i w ogóle. Oznacza to, że ma prawko, ja też, ale jesienią preferuję motory.
-Miło z jego strony- powiedziałam i wcale nie kłamałam.
-A ten. . .-zaczął mówić- Myślisz, że Wiktoria długo będzie się jeszcze złościć? On tego nie powie, ale znam go i wiem, że się tym przejmuje. . .
Zastanawiałam się chwilę nad tym co powiedział i po chwili odpowiedziałam:
-Myślę, że za niedługo jej przejdzie. Na urodzinach Sabinki wszystko się wyjaśni. . .



Wiktoria

-No i opowiadaj jak było na randce, co przygotował twój Alvaro?- zapytałam ciekawa.
Szłyśmy przez miasto na zakupy. O tak, przyda mi się jakiś nowy ciuch. Pogoda nie była przyjemna, ale byłam ciepło ubrana.  Karolina też. 
-Co jak co, ale pomógł mu w tym Gabriel- momentalnie zbladłam- Byłyśmy na pikniku i było hmm. . .było zajefajnie.
-Gabriel?- zapytałam zdziwiona.
Dobry nastrój wyparował tak szybko ja gust mojej mamy.
-Tak, co taka zdziwiona jesteś? Może pod tą twarzą cwaniaka i górą mięśni kryje się fajny chłopak.
-Ta jasne, a ziemia jest płaska.
-Jak tam sobie chcesz, ale żebyś później nie żałowała- powiedziała i pchnęła drzwi do sklepu.


*   *   *

Weszłyśmy do McDonalda bo zgłodniałyśmy. Rany, nie pamiętam kiedy tu ostatnio byłam. . .Karolina zajęła stolik, a ja poszłam zamówić dla nas kawę i ciastka. Okazało się, że na ciastka muszę chwileczkę zaczekać, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam w nim szperać. Do lady podeszła ładna dziewczyna. Była też fajne ubrana. Przyglądała mi się, jakbym miała coś na twarzy.
-Co jest?- zapytałam ją zdziwiona.
-Hmm? Ty się kumplujesz z Karoliną Milewską?
-No raczej. . .
-Bo ja jestem Martyna.
-Serio? No to fajnie bo wiesz ja też mam imię.- powiedziałam do niej.
-Naprawdę? A jakie?
-A no słuchaj takie fajne- powiedziałam i poruszyłam śmiesznie brwiami- Wiktoria.
-A to Ty jesteś ta słynna Wiktoria.
-Słynna?- zapytałam zdziwiona.
-Hmm. . .No tak to przecież tobą podnieca się Kwiatkowski.
Gabriel? Nie no normalnie boki zrywać. . .
-Taa… tak się mną podnieca, że jakby zamknęli nas w jednym pomieszczeniu to byśmy się pozabijali- odpowiedziałam jej- Dosłownie.
-Eryk mówił co innego- myślała głośno.
-Eryk, Eryk Wanat?- zapytałam- Ten z mojej klasy?
-Ymm, no tak- odpowiedziała- Lubię go.
-Ja też, jest w porządku.
-Ale nie lubisz go tak jak ja, to moja randka na urodziny tej z waszej klasy.
No, no, no, stary poczciwy Eryk wie jak zbajerować dziewczynę.
-Znasz ją w ogóle?- zapytałam
-Nie, ale chodzę do równoległej klasy, więc. . .
Gościu podał ciastka.
-Wiesz fajnie się gada, ale nie chce mi się stać tutaj, może się do nas przysiądziesz? Milewska na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
-Czemu nie- poszła za mną ze swoją kawą.
-Cześć Martyna- przywitała się z nią Karolina.
-Cześć Karolina- odpowiedziała jej- Poznałam tą twoją słynną przyjaciółkę.
-Właśnie widzę- posłała mi pytające spojrzenie.
Wzruszyłam ramionami bo co mi do tego.
-A skąd się znacie?
Wymieniły uśmiechy
-Dziewczyny koszykarzy muszą się znać- powiedziała Karolina.
-Wszyscy gadają, że za niedługo do nas dołączysz- dorzuciła Martyna.
-Ja? Niby dlaczego? Ja i Dawid tylko się przyjaźnimy.
-Nie chodziło o Dawida…
Zamurowało mnie.
-A-ha- wykrztusiłam tylko. 
Czy oni wszyscy powariowali?! Próbują mnie z Gawrysiem spiknąć! To nienormalne! Po moim trupie!
Martyna przyglądała mi się z ciekawością, a Karolina głupia blondi wspaniałomyślnie postanowiła zmienić temat.
-To może pogadamy o imprezie u Sabinki?- zaproponowała- Co macie zamiar jej kupić?

-Aaaa… to niespodzianka- powiedziałam.


Nowe twarze, nowych bohaterów znajdziecie -----> TUTAJ
Prosimy o szczere komentarze, napiszcie co wam się podoba, a co nie. Naprawdę bardzo nam się przyda wasza opinia ;**




7 komentarzy:

  1. Nareszcie coś od siebie ;D . No no , rozdział cudny !! :) . Przydałoby się więcej techniki w tygodniu :D . Jeśli wiecie o co chodzi xD

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha no masz już wstawiaj ten zbetowany ;*
    P.S. dziękuję i pozdro z piekła... to mój tekst ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisteeeeeeee.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mooo mogę Was udusić?
    Siedziałam i czytałam aż do teraz. Od samego początku...a obowiązki czekają xd
    Świetne :p Czekam na następny.
    Tia

    OdpowiedzUsuń
  5. no no boski blog i rozdział też :*:*

    OdpowiedzUsuń