piątek, 13 września 2013

Rozdział 14.

To pisanie tych komentarzy przed rozdziałem wejdzie nam chyba w nawyk. No więc tak chciałyśmy wam powiedzieć, że nowe rozdziały będą pojawiały się w piątki. Założyłyśmy też zakładkę w której możecie zadawać pytania i wypowiadać się na temat bloga ;)
Zapraszamy do czytania i kom,
Natalia i Ola ♥


Wiktoria 

Dzisiaj impreza u Sabinki. Dobrze, że chociaż zrobiła ją w piątek, a nie w środku tygodnia. Jednak w tym wypadku użyła mózgu. Nie no szacunek. Hmm co ja teraz robię? Otóż to co zwykle- nie mogę się zdecydować w co się ubrać. Tym razem nie zadzwonię do Karoliny bo może ona ma teraz ważniejsze sprawy ze swoim chłoptasiem. Ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na pozwolenie wszedł.
-Siema!- krzyknęła Karolina- No chodź tutaj- powiedziała do kogoś.
-Cześć, nie chcę przeszkadzać, ale ŁOŁOŁOŁOŁO co tutaj się stało?!- zapytała zdziwiona Martyna.
No cóż trudno się jej dziwić, ponieważ siedziałam na kupce ubrań w swoim super stroju po domu, a co najgorsze nie wiedziałam w co się ubrać. . .One obie były gotowe i wyglądały bombowo, a ja jak ta sierota siedziałam na ziemi niezdecydowana. Nie no załamka, totalna załamka. Popatrzyłam na Karolinę błagalnym wzrokiem, a ona wzruszyła ramionami i powiedziała:
-Oto Wiktoria w swoim żywiole.
Hahahahahha bardzo śmieszne, ale ona ostatnio dowcipna się zrobiła. 
-Siemanko jesteście pieskami- powiedziałam do nich- A teraz bobki, proszę pomóżcie mi!
-Proszę, proszę, proszę mogę ja przygotować jej zestaw?- poprosiła Martyna Karolinę.
-Lepiej dla mnie- zgodziła się Karolina i położyła na moim łóżku.
Martyna podeszła do mojej sterty, zaczęła w niej kopać i podawać mi po kolei ciuchy.
-Dobra, no to włóż to i to, nie zaczekaj zamiast tego to!
-Dobra- powiedziałam i udałam się do łazienki.
Wyszłam gotowa.
-Zostaniesz moją stylistką?- zapytałam Martynę.
-Jasne, polecam się na przyszłość- odpowiedziała.
-Ale będziemy mieć wejście- powiedziała Karolina.
Miała rację, ponieważ byłyśmy spóźnione.


Sabina

Prezent, prezent, prezenty! Przyglądam się sali wypełnionej po brzegi frajerami. Znajomi z podstawówki, gimnazjum i oczywiście liceum. Ahh jestem gwiazdą!
-Idziemy na parkiet potańczyć?- zapytała jedna z moich przyjaciółek.
 -Otwórzmy prezenty!- pyta piskliwie Endżi.
Dobry pomysł, nareszcie się do czegoś przydała. Przepychając się przez tłumy gości po jakiś 10 min dotarłyśmy do stolika z prezentami.
-Ci wszyscy ludzie zniszczyli mi fryzurę!- skarżyła się któraś z nich- Przez tych jaskiniowców 40 min układania tego cuda poszło na marne-! wskazała swoją fryzurę i zaczęła machać histerycznie rękami.
-Tylko nie zaczynaj płakać, bo się rozmażesz, a ja nie mogę pokazać się z takim czupiradłem- powiedziałam jej.
Dorwałam pierwszy prezent. Zajrzałam do torebki i zobaczyłam pakiet 24 cienkopisów w różnych kolorach i mój ulubiony błyszczyk z aloesem. Nawet nie musiałam czytać kartki, wiedziałam, że to Łukasz. Tylko on by się ośmielił.
-Od kogo to?
-Od Łukasza- odpowiedziałam.
-O przeczytaj co napisał- zaczęła się cieszyć i zachowywać jak dziecko.

" Dla szanownej baronowej Sabinki. Mam nadzieję, że w końcu uznasz, że cienkopisy są trendy i będziesz miała zawsze pod ręką mój leczniczy błyszczyk z aloesem. Sto, a nawet dwieście lat! I tyle samo zmarszczek! Twój super kumpel z ławki."
Forever,
Łukasz 

-Nienawidzę go- wysyczałam.
Zauważyłam żarówiasto różowe pudełko. Od Gabriela- pisało na kartce. Zobaczymy co tam jest.
Uwaga otwieram. Nie no nie mogę z nim. Na dnie leżała różowa patelnia. Nie no spoko. . .
Przeglądam dalej dary dla mnie i widzę duże pudełko. Ohohohohoh może to coś ciekawego! W środku jest koperta i mniejsze pudełko. Otwieram mniejsze, a w środku chełm z napisem SOLENIZANT. W środku jest też masa cukierków. Od kogo to?! Wyciągam list z koperty i czytam:

" Droga Sabino!
Jesteś naszą klasową gwiazdą lub jak wolisz divą. Możesz sobie wybrać bo mi to wszystko jedno.Chełm darowuje tobie, ponieważ będzie pasować do twoich stroi. Ponadto będzie ci w nim do twarzy. Spójrz na to także ze strony bezpieczeństwa, twoja głowa będzie bezpieczna! Pamiętaj to i moda i bezpieczęńtwo. Wszystkiego naj, naj, naj.♥
Na zawsze,
Wiktoria"

Nie no po prostu szczyt bezczelności! Jak ją znajdę to powiem jej o jej beznadziejnym guście! Lepiej zrobię to teraz. Tak to dobry pomysł. Szłam przez tłum ludzi szukając jej. Nagle ktoś mnie zaczepił.
-Jakiś mężczyzna czeka przed klubem i mówi, że jest twoim tatą.
O i tata się pojawił. To już normalnie tradycja! Będzie ciekawie. Pomyślałam i wyszłam  nie zaszczycając tej osoby dalszą rozmową. Przed lokalem stał mój tata oparty o różowe auto. Brawo dla niego! Najpierw zostawił moją mamę dla młodej laski, a teraz jeździ jej autem. No po prostu bomba. Stałam i patrzyłam na niego, lecz on chyba mnie nie poznał. . .
-Nie mam całego dnie żeby tu sterczeć, więc się streszczaj!- powiedziałam do niego.
On otworzył szeroko oczy jakby nie wiedział z kim ma przyjemność rozmawiać. Nic dziwnego zostawił mnie i mamę, a przypomina sobie o mnie zawsze w moje urodziny.
-Sabina? To ty?- zapytał głupio.
-Nie święty Mikołaj!
-Nie poznałem cię, wyglądasz inaczej. . .
-Poprawka! Wyglądam jak twoja nowa dupa! Jak dziewczyna dla której zostawiłeś mamę!
Dziwne bo mi nie odpowiedział. Jak to sławny prawnik znany jest z tego, że na każdy temat ma odpowiedz. Czyżbym go zagięła?
-No co jest ? Gdzie odpowiedź słynnego adwokata Madeja?
-Nie przyszedłem tutaj, aby się z tobą kłócić. Moja córka ma urodziny, więc daję ci prezent?- mówiąc to klepał auto po masce.
-Mam nadzieję, że to nie jest twoja obecność. Muszę iść, więc gdzie ten prezent?
-Tutaj- wskazał na auto.
Najlepszym prezentem była by cała rodzina, ale wszystkiego mieć nie można. Wyjęłam kluczyk z jego dłoni i odchodząc krzyknęłam:
-Wielkie dzięki, widzimy się następnym razem. Czyli na moich następnych urodzinach!


Gabriel

Przyszedłem na imprezę u Sabinki z: Mateuszem, Dawidem, Łukaszem i Erykiem. Wejście mieliśmy niezłe. Wszyscy patrzyli na naszą wielką czwórkę z uwielbieniem i dobrze bo tak powinno być! Zostawiliśmy prezenty dla solenizantki i wszyscy się rozeszli zostawiając mnie samego. Ja Gabriel Kwiatkowski zostałem sam! No nie na pewno nie na długo. Rozejrzałem się po sali. Nagle mnie olśniło, Wiktoria! Postanowiłem jej poszukać. Przedzierałem się przez tłum ludzi, niektórych ciągnąłem z bara bo mnie wkurzali. Sabinę chyba pojebało i zaprosiła całą szkołę. Po chwili zobaczyłem Karolinę, która pobiegła do Mateusza. Eryka, który podszedł do Martyny. Świetnie teraz to są wszędzie, a jak są mi potrzebni to nigdzie! Po chwili zobaczyłem Wiktorię. Wow wygląda extra. Gadała z jakimś chłopakiem, lecz po chwili go zostawiła i poszła w stronę baru. No dobra to nic trudnego. To tak jakbyś grał w kosza. Kończąc swoje monologi podszedłem do niej, aby się przywitać. Usiadłem na krześle obok niej i zapytałem:
-Co pijesz?
-Eee colę, tylko colę.
No dobra rozmawia ze mną to i tak lepiej, bo przez cały tydzień odpowiadała mi "tak", "nie", "yhym". Tylko ona mogła by nie chcieć ze mną rozmawiać. No bo jaka dziewczyna nie chciałaby? Zdecydowanie tylko Wiktoria Starska.
-Ja. . .No y ten. . .ja chciałem przeprosić cię za- mówiłem, lecz ona przerwała mi.
-My non stop się wyzywamy, więc po prostu zostawmy to w spokoju. Nie ma sensu przepraszać bo ja też bym musiała to zrobić, a uwierz mi nie specjalnie uśmiecha mi się płaszczyć przed tobą.
-Ale ja nie chciałem. . .- znowu mi przerwała.
-Jeszcze nie skończyłam! Nawet nie wyobrażaj sobie, że cię przeproszę, bo to za wysokie progi na twoje nogi. Poza tym straciłabym status Niedostępnej Królowej Lodu- powiedziała i puściła do mnie oko.
Uśmiechnąłem się do niej. Wiktoria dopiła colę i wstając z krzesła wzięła mnie za rękę.
-Chodź zatańczyć lubię ten kawałek!

*   *   *
Skończyliśmy tańczyć, ponieważ teraz występowała ekipa Fabianka. NUDY. . .Podeszliśmy do baru przy którym siedzieli Martyna, Eryk i Łukasz.
-Ej Starska gdzie zgubiłaś Milewską?- zapytała Martyna Wiktorię.
-Ej no nie wiem. Zaszyła się gdzieś ze swoim kochasiem.
-Boże znowu?- skrzywiłem się.
-O Boże, Boże Bożenko- zaśpiewał Łukasz.
Pochylał się nad szklanką w której na pewno nie było coli.
-Stary, może zamówię ci jakąś Fantę, hmm?- zapytał go Eryk.
- O mnie się tak nie troszczysz!- krzyknęła Martyna.
Eryk nawet na nią nie spojrzał.
-No co wy znowu się kłócicie?- zapytałem- To się robi nudne. . .
-Czyżby jakieś kłopoty w raju?- zapytała Wiktoria.
Nikt jej nie odpowiedział. Pozostawili to bez komentarza.
-Powinna być taka aplikacja, żeby ogarnąć czy jesteście na etapie "nienawidzę cię" lub "misiaczku"- posłałem złośliwy uśmiech Erykowi.
-Wal się- syknęła Martyna.
-Nie to ty się wal- odpowiedział jej Eryk.
-Ty się do mnie nie odzywaj!- krzyknęła do niego.
-Pierdol się- wysyczał.
-To ty jesteś w tym mistrzem- powiedziała.
Wymieniliśmy z Wiktorią spojrzenia.
-Często tak jest?- zapytała mnie księżniczka.
-Od gimnazjum. . .
-Są ze sobą od gimnazjum?!- Wiktoria była naprawdę zdziwiona.
-Co cię tak dziwi?
-No czy ja wiem. . . 
-Nie ważne. Kłócą się odkąd się poznali. Nie umiem do tylu zliczyć ile razy zerwali.
-Ok-ej- powiedziała po chwili. Zapadła cisza. Boże co powiedzieć? Zaraz, zaraz czemu ja mam rozpoczynać rozmowę. Łukasz przyglądał się nam znużony, a Martyna i Eryk wciąż się kłócili. Skąd oni biorą takie teksty: "Zmarnowałam na ciebie najlepszy czas mojego życia."- jakbym słyszał moich rodziców. Wziąłem drinka i wypiłem za jednym zamachem.
-No Karolina, gdzie się podziewaliście?- zapytała Wiktoria.
Właśnie pojawili się oboje z Mateuszem uśmiechnięci od ucha do ucha. Jakie to żałosne. . .
-Raczej ci nie powiedzą gdzie się podziewali skarbie- spojrzałem na przyjaciela- A szczególnie co robili. 
-Tylko sobie nic nie wyobrażaj frajerze- wysyczał Mati. 
Prychnąłem pogardliwie.
-Bo akurat miałem na to ochotę. O nie stary, przejrzałeś mnie!- Mateusz tylko przewrócił oczami.
Nagle muzyka przestała grać. Do mikrofonu podszedł Fabian- ta ciota.
-Chciałbym wam przedstawić autorkę tego układu. Jest w tym najlepsza!- mówił.
Wiktoria nagle się skuliła. 
-Wiem, że tu jesteś. Nie chowaj się!- zeskoczył ze sceny i szedł w naszą stronę.
Czego on tu szuka?! Podszedł do nas i głupkowato się uśmiechał. 
-Czego dusza pragnie?- zapytałem.
-Wiktorii.
-No to ustaw się w kolejce cwelu- odpowiedziałem.
-Wiktoria utknęła w ubikacji- powiedziała Wiktoria.
-Hmm dziwne bo wydawało mi się, że właśnie siedzi przede mną.. . 
-Kup okulary bo tylko ci się wydawało!- powiedziałem.
-Nie mówiłem do ciebie- zmierzył mnie wrogim spojrzeniem.
Wiktoria wstała i odwróciła się do niego.
-No dobra, czego chcesz?- zapytała.
-Ciebie, ciebie i tylko ciebie.
-Rany człowieku w jakim wieku ty żyjesz?!- westchnąłem.
-Wydawało mi się czy ktoś coś mówił?- zapytał udając, że mnie tu nie ma.
-Zatańczysz?- spytał.
-Nie.
-Nie mówiłem do ciebie Kwiatkowski!
-Oj jaka szkoda. Ja myślałem, że tak. No cóż jakoś to przeżyję. . .
Wiktoria uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała temu palantowi:
-A muszę?
-Tak zdecydowanie musisz- mówiąc to wyszczerzył się do niej jak koński zad do bata.
-Nie odpuścisz co? No to chodźmy.
I poszła z nim. Mam nadzieję, że zrobiła to nie chętnie, bo tak to wyglądało.
-Stary wszystko w porządku?- zapytał mnie Mati.
-Tak. Nie. Jak nazwać to uczucie jeśli ma się ochotę urwać komuś głowę choć ta osoba nic nie zrobiła?- zapytałem nie odrywając wzroku od Fabiana.
-Uprzedzenie?- podpowiedziała Martyna.
-Zazdrość?- zapytał Dawid.
O proszę wreszcie się pojawił. Rychło w czas.
-Nie- zaprzeczyłem szybko. 
Zazdrosny o Fabiana? Nie, nie ma takiej opcji.
-O ja wiem!- krzyknął Łukasz- To. . .napięcie przed miesiączkowe!
-Być kobietą, byś kobietą- zanucił Eryk.
-Masz coś do kobiet szowinisto?!- zapytała Martyna.
-Szowinisto? A gdzie się podział misiaczek?- odezwał się Łukasz.
-W dupie na raki łowić szczupaki- odpowiedziała.
-Hej! Ja tu wciąż jestem!- warknął Eryk.
-Ty tutaj jesteś mało ważny- mówiła Martyna- Ty kurde gdzie się podziała Starska?
-Jezu! Zachowujecie się jak dzieci! Są ważniejsze sprawy niż wasze głupie kłótnie!- zauważyłam.
Na przykład ładna dziewczyna w ramionach totalnego kretyna. Zauważyłem, że Wiktoria się śmieje.
-Musze się napić- syknąłem.
Kretyn, cwel, idiota, dupek. . .kretyn, cwel, idiota. . .Reszta cały czas mi się przyglądała. Martyna i Eryk wyglądali na trochę skruszonych. Pewnie myśleli, że chodzi mi o głód na świecie lub podatki. Ale nie. Ja jak totalny nieudacznik musiałem myśleć o tym, że kretyn, cwel i idiota tańczy z Wiktorią. Moje rozmyślania przerwała dziewczyna, która na mnie wpadła.
-O Boże! Przepraszam!- mówiła. Była dość ładna.- Zamyśliłam się i Cię nie zauważyłam. . .- zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się zalotnie- A z tego co widzę to naprawdę trudne.
Podsumowując to: ładna dziewczyna prawi mi komplementy, nie krzywi się na mnie i nie tańczy z kretynem, cwelem i idiotą. Czemu nie wykorzystać tej sytuacji?
-Nic się nie stało- uśmiechnąłem się do niej.- Chcesz zatańczyć?
-Pewnie. Uwielbiam tę piosenkę.
-A tak w ogóle to jestem Gabriel.
-Zuza miło mi się poznać!
Okazało się, że Zuza jest o rok starsza. Chodzi do naszego liceum i tańczy w ekipie Fabiana! O Boże znowu on. . .Tańczyliśmy z bitą godzinę, a później musiała iść. Szkoda, ale mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy. Wróciłem, więc do baru przy, którym siedział Łukasz. On to tu chyba zagrzał sobie miejsce. Nie mam nic lepszego do roboty, więc mu potowarzyszę. Co mi zaszkodzi jeden drink. . . 




PS: Dodałyśmy Zuzę do zakładki z bohaterami ;)

6 komentarzy:

  1. Zuzaaaaa . <3 . Mooja Zuuza a xD . Super rozdział xD . Piszcie dalej , pieski <3 . + do Natalki i Oli - KOCHAAM WAS ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W dupie na raki łowić szczupaki ♥

    Świetne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. uhuhu :D pięknie :D (suka Z) ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super..

    Dodasz do obser ?

    http://summercatchs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń