piątek, 20 września 2013

Rozdział 15.

No i rozdział 15 przed wami . Miłego czytania ;)
Love, 
N&O


Wiktoria

Fabian jak się zaweźmie to już nie odpuści, tańczyliśmy z dobrą godzinę. Yghh przynajmniej na razie mam go z głowy. Pora wracać do domu, jest już dobrze po północy. Karolina i Mateusz zniknęli mi z oczu. Jak wrócę do domu? O wiem może Gabriel będzie tak dobry i mnie odprowadzi. Gabriel Kwiatkowski jest boski. Poprawka, będzie jak mnie odprowadzi. Zobaczyłam go przy barze z Łukaszem, więc udałam się w tamtym kierunku.
-Z czego się tak śmiejecie?- zapytałam zastanawiając się co ich tak bawi.
-Wiki, Wiktorko ty moja najukochańsza, słuchaj suchara Łukasza- powiedział Gabriel.
Jak na niego miał zadziwiająco dobry humor.
-No szykuj się- mówił Łukasz.- Szedł facet koło kościoła i szczyknęło mu w krzyżu.
Obaj zaczęli się tak śmiać, że o mały włos nie pospadali z krzeseł. Patrzyłam na nich i dałam sobie z otwartej w czoło. Brawo Starska! Normalnie 10 pkt. za spostrzegawczość. Oni byli pijani w cztery dupy. Wygląda na to, że Gabriel Kwiatkowski nie jest już taki boski! I to on potrzebuje żeby go odprowadzić do domu. Dobra no to biorę na siebie Gawrysia,a co z Łukaszem? Myśl, myśl Wiktoria. Przecież nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz. Mam! Bingo! Idealny plan = Dawid! Wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a :

Do: Dawid ;)).

Gabriel i Łukasz urządzili sb niezłe melo.
 Zabierz Maziarza do domu, a ja odprowadzę Gawrysia.

Po chwili dostałam odpowiedź potwierdzającą. Uff przynajmniej jednego mam z głowy, czas zająć się drugim.


*   *   *

-Dokąd idziemy?- zapytał Gabriel.
Jak dziecko. . .
-Do domu.
-Mojego czy twojego?
-Twojego. . .uważaj!- gdybym go nie złapała wszedłby w płot.
Zataczając się znów wybuchnął śmiechem. Cały czas walił jakimiś sucharami typu:
-Jak masz na imię?- zapytał.
-Wiktoria.
-Ja Gabriel, też ze wsi- wybuchnął śmiechem.
Nie chciało mi się tłumaczyć mu jego błędu. Strata czasu.
-Jeśli na takie teksty wyrywasz laski, to dziękuję Bogu, że do mnie nie startowałeś.
W odpowiedzi zataczając się wpadł w ławkę.
-Gabriel!- krzyknęłam, a on wybuchnął śmiechem.
-Mam na imię jak jakiś anioł- powiedział.
Spojrzałam na niego zaskoczona, czyżby pijany był szczery? Czemu tego nie wykorzystać.
-Matka chyba mnie nienawidzi- mówił.- Jaka inna mama nazwała by tak syna. Ona jest po prostu popi. . . - potknął się i padł by na twarz gdybym go w porę nie złapała. Jak dziecko. Mimo wszystko było juz sporo po północy, a ja szłam sobie z przystojnym, pijanym gościem, pustą ulicą to czułam się mniej więcej bezpiecznie. O ile w ogóle można czuć się bezpiecznie z pijanym gościem w całkiem opustoszonym miejscu.
-Wiktoria. . .
-Hmm?- zapytałam.
-Wiktoria. . .
-Hmm?
-Wiktoria. . .- odwróciłam się by na niego spojrzeć.
-Wiktoria, usta to mięśnie. Posiłujemy się?
Boże nie, nie, nie! Tylko nie tandetne teksty na podryw!
-I co teraz zapytasz czy mój tata był złodziejem?- zapytałam.
On zgiął się w pół i zaczął krztusić. Nie już wolę te tandetne teksty!
-Gabriel błagam tylko nie rzygaj, błagam! Ja rozumiem, że wrócić pijanym z imprezy u Sabinki może mieć swój urok, ale weź się ogarnij! Jak cię odstawię do domu to możesz nawet wyrzygać sobie duszę.  Tylko nie teraz!
Znów wybuchnął śmiechem. Już się nie udławił, choć wciąż był zielony.
-Gentelman nie wymiotuje przy domu- powiedział.
-Zgodziłabym się gdybyś był gentelman'em.
-A ty damą- wymruczał.
O nie! Następnym razem mu nie pomogę. Niech leży pod stołem lub w kiblu. Niewdzięczny. . . 
-Jadę ulicą, opony asfalt drą.
-No w takim stanie daleko nie zajdziesz.
-Jak pingwiny. . .
-Mówi się policja.
-. . .drzewo zobaczą to na zawał umrą Julian- Julian.
-Serio? Pingwiny z Madagaskaru? Na nic lepszego cię nie stać?
Z tym człowiekiem do ładu nie dojdziesz na trzeźwo, a dopiero po pijanemu. Masakra.
-Zakładam okulary patrzę prosto w słońce- śpiewał.
Zaraz śpiewał czy mówił?
-Wyprowadzę cię z błędu otóż najdroższy Gabrielu mamy noc!
-Pakuję walizkę, biorę forsę.
-Wybierasz się gdzieś?- zapytałam zdziwiona.
-Zabiorę cię tego lata na koniec świata. We dwoje gdzieś coś powymiatać w naszych klimatach.
-Na razie nigdzie nie jedziemy, bo jest noc i po jutrze idziemy do szkoły.
-Zapamiętaj sobie kochany bobiku, że i tak cię zabiorę- powiedział do mnie.
Taa na pewno i bobiku? Rany co tego gość mówi.
-Zjadłbym jogurt. Proszę daj mi jogurt- poprosił.
-Jak dojdziemy do twojego domu to dostaniesz jogurt, a nawet dwa.
-To mówisz, że idziesz ze mną?- zapytał.
-Tak muszę cię odprowadzić.
-A dasz mi jogurt?
-Tak dam.
-A nakarmisz mnie? Tak łyżeczką, proszę. . .
-Chyba w snach. Masz takie dwie ładne rączki i one cię nakarmią.
-W snach? Zaraz moich czy twoich?- mówił- Bo ja lubię o tobie myśleć i śnić.
Daleko jeszcze? Bo Gabriel już takie smuty pierdoli, że po prostu wyjść i nie wracać. Przyjrzałam się okolicy, aby zorientować się gdzie jesteśmy. O to już nasza ulica, jak dobrze. Odprowadzę tego żula i pójdę do domku. Jedyne o czym marzę to wskoczyć w piżamę. O już jesteśmy na naszej ulicy. Zaskakujące, bo Gawryś się nie odzywał, nic nie śpiewał. . . Otwieram już bramkę żeby wejść do ogrodu jego domu, a Kwiatkowski zaczął śpiewać, tańczyć, skakać i nie wiadomo co jeszcze bo nie potrafiłam tego nazwać.
-Wyginam śmiało ciało, wyginam śmiało ciało!
-Cicho, bo wszystkich obudzisz!- krzyknęłam.
Jak nie urok to sraczka. Ten idiota zaczął drzeć japę na całą ulicę.
-Dla mnie to mało, mało!- darł się i tańczył.
Jak zaraz nie przestanie to wszystkich obudzi i wyląduje w rowie. O nie wykrakałam. . .Gabriel potknął się, przeturlał i wylądował w rowie.
-Jezus Maria!- powiedziałam.
Zeszłam żeby mu pomóc, ale poślizgnęłam się i wylądowałam na dupie w rowie pełnym wody.
-Boże!- byłam cała mokra.
Mokra tak samo ja Gabriel. On siedział koło mnie i nucił sobie "wyginam śmiało ciało". Przynajmniej jemu humor dopisywał.
-Rusz dupę kretynie! Musimy stąd wyjść!- wysyczałam.
Wyczołgaliśmy się z rowu cali mokrzy.
-Chodź- pociągnęłam go.
Nie ruszył się z miejsca. Już lepiej było by pchać ciężarówkę.
-Rusz się- wysyczałam do niego.
-Gdzie jesteśmy?- zapytał.
-Hmm ciężkie pytanie, może przed twoim domem? Masz klucze?- zaczął szperać po kieszeniach wciąż śpiewając pod nosem.
-Nie masz nic innego w repertuarze?
-Mam! Znalazłem!
Podeszliśmy do drzwi, a szatyn próbował nieskutecznie otworzyć drzwi.
-Daj to bo za chwilę nie wiem co ci zrobię!- powiedziałam zła i zabrałam klucze z jego ręki.
-Zgwałcisz mnie?-zapytał- Nie żebym nie był chętny, ale wolałbym żeby twój pierwszy raz był lepszy.
Jego koniecznie trzeba zapakować do łóżka! Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, ale ten palant stał na wycieraczce.
-No właź- syknęłam.
On jednak wolał chyba sobie postać bo nie zareagował. Wyszłam i pchnęłam do do środka po czym zamknęłam drzwi.
-Przyniesiesz mi jogurt, księżniczko?
-Skończysz z tą księżniczką kiedyś? I nie nie przyniosę ci jogurtu!
-Jak ty się słodko złościsz!- powiedział, zatoczył się do tyłu i wpadł na wieszak.
-Idź do pokoju- powiedziałam zrezygnowana- przyniosę ci jogurt.
Znaleść lodówkę, wziąć jogurt i łyżeczkę, zanieść mu i ewakuować się do domu. Znalazłam wszystko i udałam się do jego pokoju. Wow całkiem przytulnie, ale gdzie on jest? Usłyszałam jakieś głosy, więc poszłam za nimi. Zaprowadziły mnie do sypialni rodziców Kwiatkowskiego. Gawryś siedział na ich łóżku i tłumaczył im "Co matematyka ma wspólnego z motoryzacją"
-No i wiecie bo samochód ma cztery koła i to matematyka, bo muszą być cztery, a nie sześć lub jedno! Rozumiecie?
-Dziecko po co ty mi to mówisz?- zapytała jego mama zaspanym głosem.
-No bo chcę żebyś. . .o Wiktoria przyszłą do nas!
Upss jak to musi wyglądać? Jego matka i ojciec natychmiast usiedli.
-Wiktoria?- zdziwił się jego tata.
-Co ty tu robisz?- jego mama patrzyła na mnie podejrzliwie- I dlaczego jesteście oboje cali mokrzy!?
-A widzisz mamo, to całkiem zabawna historia. . .
-Którą opowiesz mi rano- dokończyła za niego.- Znów jesteś pijany!
-Ja już chyba pójdę- wycofałam się.
-Przecież Renata w życiu mi nie wybaczy jeśli puszczę cię w takim stanie. Dziewczyno jest zimno. Jeszcze się przeziębisz!- zaprowadziła mnie do pokoju Gabriela i wyciągnęła z jego szafy bluzę. Była trochę za duża, ale ciepła i ładnie pachniała.
-To ja pójdę do domu. Dobranoc.
-Dobranoc, pozdrów rodziców- mama Gawrysia uśmiechnęła się do mnie.
-Tak, tak pozdrowię. . .
W korytarzu zobaczyłam jak Gabriel wchodzi do swojego pokoju, na wszelki wypadek wezmę klucze, bo nie wiadomo co on w takim stanie jest zrobić.


Gabriel

O król Julian tańczy z małą dziewczynką, ale jazda przyłączę się do nich!
-Gabriel wstawaj!- woła mama.
O nie nigdzie się nie ruszam! Nie ma nawet takiej opcji!
-Synku no wstawaj!
Na pewno nie! Może sobie pomarzyć.
-Wstawaj Wiktoria przyszła, nie karz jej czekać.
-Już idę!- zawołałem i wstałem z łóżka.
Schodząc zauważyłem, że mam na sobie wczorajsze urania. Musiała być ostra impreza. W kuchnie nie było Wiktorii, tylko moja mama stojąca ze ścierką w ręce.
-Gdzie ona jest? Już poszła?- zapytałem.
-W ogóle jej nie było. Chciałam z tobą porozmawiać o twoim zachowaniu. . .
Nie będę słuchał jak marudzi. Jedyne o czym marzę to łóżko, łóżko, łóżko.
-Do twarzy ci z tą ścierką, a teraz wybacz, ale idę do siebie- powiedziałem i poszedłem.
-Gabrielu Kwiatkowski! Wróć tutaj, jeszcze nie skończyłam!- zawołała za mną.
Pozłości się i jej przejdzie, a ja muszę się przebrać. Ubrałem się i wróciłem do łóżka. Jeszcze godzinka i będę jak nowo narodzony. Boże, ale mnie łeb napier. . .napadowy ból głowy mam. Gratulacje stary, niezły kac. Leżę sobie i stwierdzam, że już nie dam rady usnąć. Nie no wielkie dzięki mamo! Puszczam sobie muzykę i postanawiam już się nie ruszać. Leżę sobie i leżę, ale nie mogę usnąć! Po chwili mama znowu woła:
-Gabriel, Wiktoria do ciebie!
Nie jestem taki głupi żeby się na to drugi raz nabrać. Żeby pokazać mamie, że nigdzie się nie wybieram ściągam koszulkę i w samych bokserkach schodzę na dół. No to mamy problem. Byłem już w połowie schodów gdy zobaczyłem Wiktorię. No super. Czyli co teraz? Przez kaca nie mogłem wymyślić żadnego błyskotliwego komentarza. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie. Hmm poprawka ona się nie przyglądała tylko wgapiała. Teraz powinienem napiąć mięśnie. Może księżniczka zemdleje z wrażenia. Nie dała mi tego jednak sprawdzić, bo szybko odwróciła wzrok i lekko się zrumieniła. Czyżby jakieś fantazje? Oczywiście ze mną w roli głównej. Aż miałem ochotę sobie przybić piątkę i krzyknąć "Gawryś to to jednak jesteś".
-Przyszłam ci to oddać- powiedziała brunetka wskazując na klucz i moją bluzę. Uniosłem brwi w niemym pytaniu.
-Twoja mama dała mi ta bluzę żebym się nie przeziębiła- przewróciła oczami- bo mam tak daleko do domu.
-A moje klucze?
-Nie wiedziałeś gdzie je włożyć.
-Tobie bym wiedział gdzie włożyć- puściłem do niej oczko.
Wiktoria znowu się zarumieniła. "Brawo Gabriel".
-Yhymm przyszłam ci to oddać i no. . .to ja spadam.
-Tak szybko? Czy ty się mnie boisz księżniczko?
Przysunąłem się do niej i spojrzałem jej w oczy.
-Ja się ciebie boję? A Brad Pitt to mój ojciec.
Uśmiechnąłem się mimo wolnie.
-Kurde okazuje się, że mam w pokoju na ścianie zdjęcie twojego ojca.
-Masz plakat Brada Pitta powieszony na ścianie?!- skrzywiła się.
-Od dzisiaj tak.
-Gabriel sorry, a w sumie nie, odwołuję sorry. Gawryś to było słabe.
-Po prostu uwielbiam jak mnie jedziesz równo z ziemią.
-Przynajmniej mam jakieś hobby.
Przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Idź otwórz- powiedziałem jej, a ona spojrzała na mnie zdziwiona- Od paru dni podejrzewam, że listonosz się we mnie podkochuje, jak mnie tak zobaczy to zawału dostanie.
-Chciałbyś frajerze- znów się zarumieniła.
Wiktoria poszła otworzyć drzwi. Po chwili do pokoju weszła jakaś dziewczyna, a za nią wściekła jak osa Wiktoria.
-No siema przystojniaku, chyba pamiętasz, że zaprosiłeś mnie na kawę?
-Ja nie piję kawy, a tak w ogóle znamy się?- zapytałem.
-Hmm no tak jestem Zuza z dyskoteki- odpowiedziała.
-No to widzę, że tutaj disco ponad wszystko- mruknęła brunetka pod nosem.
-Tak bystrzaku, to ja, to co z tą kawą?
-To ja nie przeszkadzam- mówiła Wiki- Nagi modelu widzimy się w ławce.
-Jakbyś kiedyś takiego potrzebowała to pamiętaj, że mieszkam na przeciwko!
-Jakbym takiego potrzebowała to zadzwonię do Fabiana- odkrzyknęła.
Kurde wie jak mnie wkurzyć. A to mała. . .
-Raczej jakbyś potrzebowała krzywego debila to powinnaś do niego zadzwonić.
-Ty nie lepszy- powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
Zuza przyglądała mi się z rozbawieniem.
-Nie jestem krzywy- powiedziałem sam do siebie.
Dziewczyna zlustrowała mnie wzrokiem.
-Na 100% nie jesteś krzywy- pochłaniała mnie wzrokiem.
-Dobra, dobra chodźmy na tą kawę- miałem już wyjść, ale śmiech Zuzy mnie powstrzymał.
-Nie żebym narzekała, ale może byś włożył spodnie, bluzkę też, ale nie jest to aż tak konieczne- podniosła brwi do góry.
-Daj mi 5 minut- powiedziałem i pobiegłem na górę, aby się przebrać.
Randka z Zuzą? Czemu nie.


Karolina

Miesiąc później. . .
Siedzę z Martyną i oglądamy trening chłopaków, a tu nagle przychodzi. . . 

6 komentarzy:

  1. Komentuję jako pierwsza!

    Świetneeeeeeeeee.


    I znowu te boskie teksty ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No no, ciekawe co w następnym <3 :) .

    OdpowiedzUsuń
  3. OOOOOOO śietny !!!!! Ciekawe kto przyszedł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, tak... ciekawe ale znając życie zgadłam kto to i w nastepnym rozdziale sie to okaze a tak btw te malboro 100 pasują tam jak ... :D no właśnie fajny rozdział i wgl . KC Natalka i Ola <3

    OdpowiedzUsuń