piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 4.

Wiktoria

Była sobota po południu, a ja nie miałam nic ciekawego do roboty. Nagle do pokoju wpadła moja mama. Nie widziałyśmy się od trzech dni bo razem z tatą wyjechała w sprawach służbowych.
-Co ty tutaj jeszcze robisz?- zapytała.
-Ciebie też miło widzieć mamo- odpowiedziałam jej oschle.
-No wstawaj z tego łóżka i marsz do łazienki, a ja przygotuję ci ciuchy na wieczór.
-Co? Jaki wieczór? O czym ty do mnie mówisz?!
-Znowu zapomniałaś! Idziemy na bal organizowany przez prezydenta miasta dla najważniejszych firm w mieście.
-Dzięki, że wspomniałaś, że tam idę- powiedziałam i ruszyłam do łazienki.
-Nie zapomnij o osobie towarzyszącej!- zawołała za mną.
-Dobra nie puraj zadzwonię do Dawida.
On na pewno się zgodzi, a co do matki to co ona sobie myśli!? Wparowała do mojego pokoju i jeszcze chce mi ciuchy szykować. Chyba w snach!
-Wiki przyjdź tutaj! Już przygotowałam ci strój na wieczór.
-Mamo obie wiemy jak zawsze kończy się szykowanie mi ciuchów przez ciebie. . .
-Nawet jeszcze nie widziałaś ca masz ubrać-odparła oburzona- Podejdź i zobacz.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam ładną sukienkę, ale nie ubiorę jej bo brzydko w niej wyglądam.
-Tylko nie ta. Wiesz jak ja w niej wyglądam!?
-Wyglądasz w niej przepięknie.
-Wcale nie?
-Wcale tak!
-Nie!
-Przypominam ci moja droga, że to ja tutaj znam się na modzie.
Tym to mnie rozbawiła! Ona zna się na modzie!? Kobieta, która jeszcze dwa lata temu na wakacjach chodziła w skarpetkach i sandałach.
-Nie ubiorę tego- odpowiedziałam.
-No proszę zrób to dla mnie.
Po chwili namysłu zgodziłam się. W końcu czego nie robi się dla własnej mamy.
-No dobra- westchnęłam.
-Och dziękuję-pisknęła mama- Zobaczysz będziesz wyglądać najładniej na tym przyjęciu.
-Pożyjemy zobaczymy-powiedziałam, ale nie wiem czy usłyszała bo już wyszła.


Gabriel

-Ubierz smoking!- krzyczała na mnie mama. Staliśmy w moim pokoju przed dużą otwartą szafą i kłóciliśmy się o to w co mam się ubrać na dzisiejszy bankiet- Smoking!
-Nie ma takiej opcji! Tata paraduje w smokingu jak jakiś palant. Ja go nie ubiorę!
-Jak ty o ojcu mówisz!? Twój tata to gentelman, jest elegancki i..
-Tak, tak i myślisz, że moim marzeniem jest zostać gentelman'em? Może wyślecie mnie z tatą do Madrytu?
-Oj uwierz mi mam właśnie ochotę cię tam zapakować i wysłać do babci
-Hhahahah śmieszna jesteś- powiedziałem znudzony
-Zakładaj smoking!- powiedziała głosem, który nie uznawał sprzeciwu. Gdyby kumple zobaczyli mnie w garniturze mieli by ubaw przez cały miesiąc. Nie ma opcji bym ubrał to coś. . .Po co ja tam w ogóle idę!? Ach zapomniałem, mama chce pokazać naszą idealną rodzinkę. . .Idealną.
Do pokoju wszedł tata.
-Ubierz ten smoking bo matce już odbija. Wiesz jaka jest. . .To co mogę na ciebie liczyć? Będziesz dziś wyglądał jak elegancik?
-Nie to magiczne słowo. Ty mówisz "Synu ubierzmy się jak frajerzy i idźmy razem na bankiet" A ja ci odpowiadam : "Ależ oczywiście, że nie"
-Lucyna- zawołał mamę- To na pewno mój syn?
Dalej już było tylko gorzej. Zakończenie tej historii jest takie, że z domu wyszedłem w smokingu. A morał jest krótki i nie wszystkim znany: " Jeśli nie chcesz gdzieś iść, nie wkurzaj mamy".


Dawid

Dryń,dryń. O Wiktoria dzwoni. Poprosiła mnie żebym poszedł z nią na bankiet. "Tylko smoking!" Będę wyglądał w nim jak cyrkowiec, który prowadzi przedstawienie w cyrku. No dobra niech jej będzie. Ubrałem się i poszedłem pod jej dom. Zadzwoniłem dzwonkiem i wyszła Wiki. Muszę przyznać, że wyglądała ślicznie.
-Ubrałeś smoking- powiedziała zadowolona.
-No bo wiesz, za smokingiem panny gęsiego.
-Tak,tak.
Wyszli jej rodzice i wszyscy razem wsiedliśmy do samochodu.


Weszliśmy do ogromnej sali i zobaczyliśmy Gabriela. Wyglądał na bardzo znudzonego bo siedział przy stole i bawił się telefonem. Ja z Wiktorią mieliśmy inne plany. . Od razu poszliśmy na parkiet.
-Gawryś też tu jest- powiedziałem jej, wyczułem od razu jak się spina.
-Gdzie?- spytała.
-Oj nie ważne- powiedziałem- Tego wieczoru nie zepsuje.
-Masz rację- powiedziała, rozluźniła się i tańczyliśmy dalej.
-Gawryś to zwykły podrywacz. Poderwie każdą, która mu się nawinie- może przesadziłem, ale nie chciałem by Wiktoria zbliżyła się do niego, bo zabawi się nią jak każdą inną.
-Oj spokojnie. Jego urok osobisty i umięśniony brzuch nie interesują mnie.
I dobrze. Lepiej niech trzyma się od niego z daleka.
-Odbijany- powiedział ktoś przerywając ciszę.


Gabriel

Zobaczyłem jak do sali wchodzi Wiktoria z Dawidem. Kiedy weszli od razu poszli na parkiet. Dawid nie odstępował jej na krok, musiałem działać bo chciałem dzisiaj zrealizować swój plan. Schowałem telefon do kieszeni i wstałem. Podszedłem do nich i:
-Odbijany- powiedziałem.
Obydwoje byli zaskoczeni. Dawid bez słowa podał mi jej rękę. Tańczyliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
-Ładnie dziś wyglądasz- powiedziałem jej komplement.
-Yyy dzięki, ty też- odpowiedziała zmieszana.
-No wiec. . .
-Nie zaczyna się zdania od więc- pouczyła mnie Wiktoria
Już miałem jej odpowiedzieć, ale muzyka zmieniła się na wolną. Wziąłem jej ręce i założyłem sobie na kark, a swoje położyłem na jej biodrach. Odniosłem dziwne wrażenie, że już kiedyś trzymałem ją za nie. Odsunąłem od siebie tą myśl, ponieważ pewnie to nie była ona tylko któraś z moich dziewczyn. Piosenka powoli dobiegała końca, a my zbliżyliśmy się do stołów z jedzeniem i piciem. Zbliżyłem swoją twarz do jej ucha i zauważyłem, że ona nagle się spięła. Szepnąłem do jej ucha:
-Nie martw się, nie zapomniałem o zemście- powiedziałem po czym zdjąłem jej ręce z mojej szyi i pchnąłem ją na stół z przekąskami. Choć tego nie planowałem Wiktoria wpadła na wazę z ponczem.
-Ty zbolały chamie- wrzasknęła. Była cała mokra i umazana bitą śmietaną i czekoladą. Mniam pycha.
-No widzisz, dzięki mnie jesteś jeszcze bardziej słodsza- powiedziałem z uśmiechem.
Wiktoria zrobiła się czerwona ze wściekłości. Zabrała jeden mały tort ze stolika i rozmazała mi go na twarzy.
-O nie księżniczko- powiedziałem i podszedłem do niej i wytarłem twarz o jej policzek. Na jej reakcję nie trzeba było długo czekać. Zaczęliśmy rzucać się jedzeniem. Dawid też się wtrącił, ale po krótkim czasie stało to się wielką zabawą. Niektórzy przyłączyli się do nas. Gdy spojrzałem na rodziców nie mogłem się opanować i uśmiechnąłem się do nich. Obydwoje wyglądali na załamanych i jakby chcieli się zapaść pod ziemię.

8 komentarzy: