czwartek, 24 października 2013

Rozdział 20.

Rozdział wcześniej, ponieważ jutro jedziemy na wycieczkę i nie było by jak wstawić. Dodałyśmy w zakładce BOHATERZY nowego bohatera. Zapraszamy do luknięcia i zobaczenia nowego bohatera. Życzymy miłego czytania ;)
N&O

Martyna

Leżałam sobie w łóżku i zdecydowałam, że to ono zostanie moją jedyną miłością, ponieważ codziennie nie chce wypuścić mnie ze swoich objęć. Tak to jest genialny plan. Mój chłopka, cofnij. Mój były chłopak pokazał mi na urodzinach mojej przyjaciółki, że jego miłość do mnie się skończyła. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że rzeczy między nami tak się potoczą. . .Jednak nadszedł czas i na nas. Chyba wolałabym żeby przespał się z Sabiną niż taką landrynką. A z resztą to był jego wybór i pomylił się jeżeli myślał, że po tym co zrobił wszystko będzie jak dawniej. Moja miłość do niego powoli zamienia się w nienawiść. I pomyśleć, że kiedyś śmiałam się z powiedzenia "Od miłości tylko jeden krok do nienawiści, a od nienawiści jeden krok do miłości" Może to i lepiej?Dobra pora skończyć te monologi. Już późno. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Prysznic, o tak to jest to czego mi potrzeba.


*   *   *

Wychodzą w piżamie, że prysznic był tym czego było mi potrzeba. Normalnie jak nowo narodzona. Stanęłam jak wryta. Przede mną, w moim pokoju stał Eryk z miną pobitego psa. Staliśmy i patrzyliśmy na siebie, lecz po chwili przerwał ciszę:
-Klaudia nie chciała mnie wpuścić, dlatego wszedłem przez okno- uśmiechnął się smutnie.
I dobrze, że smutnie. Spróbowałby tylko inaczej. Wylałam przez niego tyle łez. . .
-Lubię cię- dalej kocham, poprawiłam się w myślach.- Dlatego dam ci wybór: wypierdalaj drzwiami, albo oknem.
Popatrzył na mnie zdziwiony. Nie ma tak dobrze. Co on sobie myśli?! Ja zdrady nie umiem wybaczyć.
-Martyna, ale posłuchaj! To nie tak jak myślisz. Tylko ty jesteś dla mnie najważniejsza!- tłumaczył.
-Dalej, śmiało, bo wiesz ja z przyjemnością słucham kłamstw gdy znam prawdę!- warknęłam- Taka byłam dla ciebie ważna, że przeleciałeś pierwszą lepszą laskę na przyjęciu!
Przerwałam, bo poczułam łzy spływające po policzkach. Super jeszcze tego brakowało.
-Ty płaczesz?- zapytał zmartwiony.
-Nie kurwa fontannę udaję!- krzyknęłam.
Mam nadzieję, że cioci nie ma w domu, bo za takie słownictwo. . .
-Jesteś moim wszystkim- próbował drugi raz tłumaczyć.
Eryku Wanacie możesz tylko pomarzyć, nie ze mną takie gierki.
-Ty jesteś głupi czy głupi?!- zapytałam- Jeżeli myślisz, że mam ochotę tego słuchać to grubo się mylisz! Dla mnie jesteś skończony.
Otarłam łzy spływające po policzkach. Zerknęłam na Eryka, który wyglądał jakby oberwał batem. 
-I będzie tak jakbyśmy się nigdy nie spotkali? Chcesz zapomnieć o tym co nas łączy?
-Co nas łączyło. Sam o to doskonale zadbałeś. . .
-Przecież wtedy perfekcyjnie się zniszczymy- powiedział.
Wiedziałam, że ma racje. Wiemy o sobie wszystko. Znamy się jak własną kieszeń, ale na pewno nie przyznam mu racji. Po moim trupie. Postanowiłam nic nie odpowiadać.
-Skoro nie mogę mieć ciebie, to może postaramy się być przyjaciółmi- powiedział smutnie.
-Serio Eryk? Serio? Zostańmy przyjaciółmi? Wiesz o co prosisz?
Kiwnął głową.
-Mi się jednak wydaje, że nie wiesz. Twoja prośba brzmi jak "twój kot zdechł, ale możesz go zatrzymać"- powiedziałam z wyrzutem.
Nic nie odpowiedział. Podszedł do okna.
-Powmawiajmy sobie, że nam nie zależy. Będzie zabawnie.- mruknął i wyskoczył.
Nie pofatygowałam się nawet żeby zamknąć okno tylko wybuchłam płaczem i padłam na łóżko. Usłyszałam grzmot i krople deszczu odbijające się na parapecie. Chyba polubię deszcz, bo tylko w nim nie widać moich łez. 


Wiktoria

Ze snu wybudził mnie jakiś dźwięk i jedyne co powstrzymało mnie od rozwalenia budzika, to fakt iż jest to mój telefon. Wygrzebałam się z łóżka.  Szybka poranna toaleta i ubrałam się i umalowałam po czym zeszłam na dół zjeść śniadanie. Zaskoczeniem było, że śniadanie leżało już na stole. Cóż trzeba skorzystać lub brać co dają? Zjadłam, złapałam torbę i szykowałam się do wyjścia. Będą gotowa wyszłam i zobaczyłam Karolinę
-Dzień dobry- powiedziała.
-Chcesz gumę?- zapytałam wyciągając paczkę.
-W liskach?
-Nie w gałęziach- odparłam na co obie wybuchłyśmy śmiechem.
Droga do szkoły zleciała szybko, a wchodząc do środka ujrzałyśmy Martynę
-Jak się czujesz?- zapytała Karolina.
-To znaczy?- odparła Martyna.
-To znaczy, że możesz czuć się super, extra, mega, w porządku lub źle, mieć doła i serce złamane na kawałki, beznadziejnie i wiedzieć, że to co było już nigdy nie powróci- walnęłam.
Upsss chyba trochę przegięłam, bo blondi zjadała mnie wzrokiem, a Martyna była dziwnie milcząca.
-Fajnie, że jesteś ładna, ale mogła byś czasem powiedzieć coś mądrego- wycedziła Karolina przez zęby.
Martyna za to uparcie milczała.
-Masz rację- przytaknęłam.- Przepraszam. Swoich się nie rani tylko pomaga. . .
Martyna na te słowa uśmiechnęła się do mnie, chociaż wiedziałam, że był to wymuszany uśmiech, ale po tym co przeszła trudno się dziwić. . . 
-No cóż od kilku dni jestem singlem. Samowystarczającą, inteligentną, niezależną, genialną i ekscytującą laską- odpowiedziała na co wybuchłyśmy śmiechem.
Dzwonek przerwał nam rozmowę i trzeba było się zmywać do klas. Stanęłyśmy z Karoliną przed salą jak zwykle spóźnione. Przyjaciółka kiwnęła głową i weszłyśmy.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Przepraszamy za spóźnienie- dopowiedziała Karolina.
-Powód waszego spóźnienia?- zapytała nauczycielka.
-Spóźniłyśmy się na lekcję, bo, bo. . - dukałam szukając odpowiedniego powodu.
-Bo na naukę nie jest nigdy za późno- dodała Karolina.
Cała klasa wybuchła śmiechem. Super już po nas. Nauczycielka zmierzyła nas wzrokiem i kazała usiąść do ławek. Pośpiesznie spełniłyśmy rozkaz. 


Gabriel

-Powiedziałeś, że to Marcin podpuściła na ciebie tą głupią pindę?- zapytałem Eryka zaraz po lekcji.
-Powiedziałem, że na niej zależy. . .- zaczął.
Popatrzyłem na niego jak na skończonego idiotę, którym z resztą był.
-Stary, my tu nie gadamy o królewnie śnieżce tylko o Martynie, masz szczęście, że po tym wszystkim, za takie słowa nie wybiła ci zębów- powiedziałem.
Eryk był w okropnym stanie. Ostatni raz tak się zachowywał. . .nawet nie pamiętam kiedy. Miedzy nim, a Martyną nie było sielanki, ale byli po prostu dla siebie stworzeni. Tak mi się przynajmniej wydawało. Teraz wątpiłem żeby do siebie wrócili. Ona nie chciała go słuchać, a on nie miał pojęcia jak jej to wytłumaczyć. Prawda była taka, że był na imprezie pijany w cztery dupy. Poszedł do mojego pokoju w którym zastał dziewczynę cholernie podobną do Martyny. Ba, laska sama powiedziała, że nią jest. Szkoda gadać. . . 
-Jak go tylko zobaczę to mu. . .
-Nie- zaprotestował- Znowu będziesz mieć kłopoty. . . Pamiętaj co powiedział ci dyrektor, jeszcze jedna taka akcja, a wylatujesz z drużyny, ale to w najlepszym wypadku.
- On pcha się do gipsu i aż się prosi żeby dać mu w pysk- stwierdziłem.
Musiałem przekonać chłopaków. Marcin zapracował sobie na to. Wykorzystał Eryka i napuścił na niego jakąś pizdę. Nie żeby coś, bo Eryk też zasłużył żeby mu przyjebać. Biedna Martyna. Eryk poszedł na stołówkę, a ja stwierdziłem, że nie chce mi się tam iść. Poszedłem na zewnątrz i zobaczyłem Martynę. Siedziała sama na jednej z ławek ustawionych wokół boiska. 
-Cześć mała- przywitałem się z nią.
-Cześć- odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc.
Wciąż gapiła się na boisko pustym wzrokiem. Siadłem koło niej.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
Uśmiechnęła się i w końcu na mnie spojrzała.
-Jeśli ktoś jeszcze raz mnie o to spyta to chyba zwariuję! 
-A więc jak się czujesz?- powtórzyłem.
Przewróciła tylko oczami.
-Świetnie wspaniale, pierdu, pierdu- machnęła tylko ręką.
-Sarkazm? O widzę, że wracasz do zdrowia- stwierdziłem.
-Gawryś dlaczego nagle postanowiłeś być miły? Czyżby to była miłość?
-Taa chyba do Sabinki- westchnąłem- Hej mała wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. No dalej po obgadujmy sobie Eryka. Jaka z niego zdradziecka świnia. . .
-Nie chcę o nim gadać- odparła zrezygnowana.
-Jak chcesz. To co pomalujemy sobie paznokcie i wyprostujemy włosy?- zapytałem z udawanym entuzjazmem. 
Martyna wybuchnęła śmiechem.
-Jesteś powalony.
-Wolę określenie " człowiek z wyobraźnią".
-Gawryś nie ważne co powiesz ja do niego nie wrócę. Nie wybaczę mu, więc przestań tracić czas i idź zarywać do Wiktorii. . .
-Jasne bo ona chce ze mną gadać- powiedziałem bez zastanowienia.- Co oczywiście jest mi całkowicie obojętne. . .
-Tak, tak jest ci to całkowicie obojętne.
-Masz wątpliwości?- zapytałem udając wkurzonego.
Uśmiechnęła się tylko. Znowu. Już połowa sukcesu.
-Co u niej?- zapytałem.-No wiesz Fabian też ją. . .
-Aha. Nie przejęła się tym zbytnio. Nie mów jej, że ci powiedziałam, ale martwiła się o ciebie. Ty i Zuza też byliście parą. . .
-Byliśmy. Uwielbiam ten czas przeszły.- podniosłem się i podałem jej rękę- No wstawaj jest trochę za zimno żeby tu siedzieć. Jeśli chcesz umrzeć z rozpaczy to zamarźnięcie nie jest zbyt dobrym pomysłem.
-Więc co proponujesz?
-Czy ja wiem. Pogadaj z jakąś laską Łukasza on zawsze miał szczęście do psychopatek- mrugnąłem do niej.
Mało kto wiedział, że Łukasz i Martyna spotykali się kiedyś, jeszcze zanim chodziła z Erykiem.
-Ty zawsze miałeś szczęście i Wiktoria nie jest wyjątkiem- mówiąc to uśmiechnęła się szeroko i wstała.
-Zostaw w spokoju Wiktorię. Już ci mówiłem, że moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
Śmiejąc weszliśmy do szkoły.


*   *   *

-To zły pomysł! A wy jesteście pojebani!- krzyczał Eryk. Razem z Łukaszem, Mateuszem i Dawidem zaciągnęliśmy go pod dom Martyny. Musieli sobie wszystko wyjaśnić i to jak najszybciej. 
-To świetny pomysł- zaprotestowałem- Lepszy niż to co zaproponował Łukasz. Chyba, że wolisz być przywiązany do krzesła i zamykany w piwnicy?
-Mówiłem. Wy jesteście chorzy!- powiedział Eryk.- Ale to i tak nic nie zmieni. Ona nie chce mnie widzieć. 
-Mam opaskę na oczy i linę- wtrącił Łukasz.- Damy radę.
-Dobra to on jest chory- westchnął Eryk.
-Koniec gadki, Dawid zadzwoń- rozkazałem.
Po chwili w drzwiach stanęła śliczna dziewczyna. Obrzuciła Eryka zirytowanym spojrzeniem.
-Czego znowu chcesz?- zapytała.
Od razu z Łukaszem uśmiechnęliśmy się.
-Spokojnie- powiedział Mateusz.
-Musimy porozmawiać z Martyną to bardzo ważne- przejście z trybo dureń na podrywacz zajęło mi sekundę. 
-Nie on z nią na pewno nie będzie gadał- powiedziała i wskazała na Eryka.
-Widzicie- powiedział z rozpaczą.
Chciał już zawrócić, ale go zatrzymałem.
-Nigdzie nie idziesz.- zwróciłem się do dziewczyny.- Posłuchaj oni muszą ze sobą porozmawiać pogadać.
Była trochę podobna do Martyny. 
-Zmuś mnie żebym was wpuściła- syknęła.
Zadziorna. Uśmiechnąłem się i podszedłem do drzwi. Stanąłem bliżej niej.
-Może zmuszę, a może. . .
-Gawryś nawet nie próbuj podrywać kuzynki mojej dziewczyny!- wydarł się na mnie Eryk.
-Twojej byłej dziewczyny- poprawiła go i spróbowała zamknąć nam drzwi przed nosem.
-Zaczekaj!- zatrzymałem ją.
Łukasz przewrócił oczami.
-Daj jej ten swój cholerny numer i spadamy- powiedział.
-Nie mam zamiaru dawać jej numeru. Chyba, że chcesz- mrugnąłem do niej. Przewróciła oczami, ale nie zamknęła drzwi.- Daj mu 5 minut. Tylko 5, a później możesz go wyrzucić na zbity pysk. Proszę. . .
-Tylko 5 minut- przytaknęła i wpuściła nas do domu.
-Dzięki Klaudia- powiedział Eryk i pobiegł na górę pewnie do pokoju Martyny.
-Klaudia, hmm?- zwróciłem się do niej.
-Coś ci nie pasuje?- zapytała groźnie.
-Nie, nie- szybko zaprotestowałem.
-To dobrze- uśmiechnęła się. Była bardzo ładna.- A ty jak masz na imię?
Ja no cóż. . .-znów, nie wiedziałem co powiedzieć.
Nienawidziłem swojego imienia. Zazwyczaj mówiłem po prostu "Gawryś" i to większości wystarczało, ale teraz nie miałem szans. . .
-Na tego frajera możesz mówić Gabriel- powiedział Mati- Jak ten archanioł, choć daleko mu do niego.
Dawid tłumił śmiech kaszlem, ale Łukasz nie zawracał sobie tym głowy. Nienawidziłem tego. . .
-Mogło być gorzej- stwierdziła Klaudia.
-Racja- Łukasz wciąż się śmiał- mógł mieć na imię Alojzy, albo Ezechiel.


Łukasz

Gabriel cały czas flirtował z klonem Martyny. Nudy! Na górze nagle wybuchł hałas. Eryk i Martyna krzyczeli na cały dom, wiec poszedłem sprawdzić co się dzieje. Eryk stał i walił w drzwi.
-Martyna wpuść mnie!
-Nie ma takiej opcji!- odkrzyknęła.
-I tak wejdę, mam dobre środki i metody. . .- groził.
-Środki i metody pfff jakby łom miał w sobie coś magicznego- prychnąłem i zeszedłem na dół. Wszedłem z domu. Dziwne, że Eryk nie pomyślał o tym, że do pokoju Martyny jest jeszcze jedna droga: przez okno. Szybko się wspiąłem i już byłem w pokoju. Brunetka stała przy drzwiach.
-Wypierdalaj z mojego domu! Ale już!- krzyczała do Eryka.
-Nie tak ostro- powiedziałem.
Odwróciła się i krzyknęła z przerażeniem.
-Ej aż taki brzydki nie jestem żeby krzyczeć na mój widok- powiedziałem z wyrzutem i podszedłem do drzwi.
Była tak zszokowana, że nic nie powiedziała, gdy otworzyłem drzwi i wpuściłem Eryka. Boże ale z niego ułom żeby stracić taką dziewczynę. . .Śmianie, bo pamiętam jak ja się z nią spotykałem, ale to było dawno, dawno temu. Stare dzieje. Martyna szybko chwyciła telefon, ale nie widziałem co robiła, bo skupiłem się na Eryku.
-No co?- zapytałem, bo dziwnie się na mnie patrzył.
-Nic, nic- mówił- A teraz wybacz, ale chciałbym porozmawiać z Martyną.
-Ale może Martyna nie chce gadać z tobą?!- warknęła do niego.
-Spokojnie, spokojnie- powiedziałem.
-My nie mamy o czym rozmawiać! Ja z nim nie gadam! Dotarło?- krzyczała.
-Nie. Porozmawiacie, wyjaśnicie sobie wszystko, a ja poczekam za drzwiami.


Wiktoria

Byłyśmy właśnie z Karoliną w trakcie biegu. Po chwili dostałam sms'a, więc wyciągnęłam telefon:

Od: Martynka <3

Pomocy!!!

Okazało się, że blondi dostała takiego samego, więc obrałyśmy nowy kurs- dom Martyny. Nie zapukałam tylko od razu weszłam. Jakoś nie miałam ochoty na wykłócanie się z tą, no jak jej tam było? A z resztą nie ważne. . . 
-Dobry!- krzyknęłam wchodząc.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam połowę naszej klasy. Jasne czemu nie? Załóżmy sobie tutaj taki potajemny klub spotkań. Będzie zabawnie.
-Czy ty masz jakąś kulturę osobistą? Wiesz w ogóle co to znaczy? Bo wchodząc do czyjegoś domu wypadało by zapukać- warknęła kuzynka Martyny.
Jasne czym było by wejście do Martyny bez standardowego przywitania ze strony kuzynki?
-Kasiu, ale po co te nerwy? Po prostu nie miałam ochoty na kolejne wspaniałe przywitanie z twojej strony.
-Eee nas też tak miło przywitała- wtrącił Mateusz tulący Karolinę.
Boże a ci znowu swoje. Ahh ta szczęśliwa miłość. Rzygam tęczą.
-Klaudia- warknęła
-Co?- zapytałam zdezorientowana.
-Powiedziała ci, że ma na imię Klaudia. Co jak co, ale po tobie nie spodziewałbym się, że jesteś głucha, ale jak widać- powiedział Gabriel - Nie przejmuj się- uśmiechnął się do Klaudii.
Momentalnie zacisnęłam ręce w pięści. Czy ja o czymś nie wiem!? W ogóle od kiedy oni się znają?! Usiadłam koło Dawida i udawałam, że wcale nie interesuje mnie o czym gada Gawryś z Kasią? A może Klaudią? Ale czego mogłam się spodziewać po chłopaku z mianem podrywacza? No właśnie tego czego jestem teraz świadkiem.
-Co u ciebie słychać?- zapytał Dawid.
-A no wiesz muzykę, telewizor, czasem też radio- odpowiedziałam automatycznie.
Karolina, Dawid i Mateusz zachodzili się ze śmiechu. No, ale trudno się im dziwić, bo wszystko co mówił przyjaciel wypuszczałam drugim uchem.
-Co się stało?- zapytał Gabriel.
Ha! Teraz to on był niewtajemniczony.
-Eee nic tylko hahahaha twoja księżniczka puściła suchara jak stąd na Grenlandię- odpowiedział mu Mateusz.
-Ona nie jest moja- powiedział Gabriel z błyskiem w oku.
Aha dobra. Spoko. Już wiem o co mu chodzi! Oj chamsko, chamsko Kwiatkowski.


Łukasz

-Nie obydwaj się wynoście! Ale to już!- krzyknęła Martyna.
Złapała za lampkę z biurka i rzuciła nią w naszą stronę. Uchyliliśmy się w ostatniej chwili.
-Wynocha! Przeliterować!?- wrzeszczała jak opętana.
-Nie musimy pogadać!- odkrzyknął Eryk.
Wypierdalaj i to już! Nie ma cię, nie ma!
Tym razem zaczęła rzucać książkami. Trzeba przyznać, że ma cela, bo jedną dostałem w głowę.
-Cholera! Martyna opanuj się!- wrzasnąłem wkurzony.
-Masz wyjść. . . Nie oboje macie!
-Posłuchaj musimy pogadać- próbował Eryk.
-Nie ja nic nie muszę, ewentualnie mogę! Poza tym wszystko jest już jasne. . .Przespałeś się z kimś i tyle. . .
-Nie!- zaprzeczył Eryk.
Gówno prawda, bo mówiła prawdę, ale . . .
-Z nami koniec. Koniec kropka i wynocha!- mówiąc rzuciła wazonem, który rozbił się o ścianę.


Wiktoria

Dobra, dobra teraz moja kolej na suchara- powiedział Dawid- Jak się czuje ogórek w śmietanie?
-Nie wiem- odparła Karolina.
-Mizernie!
Hahahahahah pozdro z podłogi. Nie mogę z nim.
-Następny- zaczął- Jak się nazywa bilet do ubikacji?
Mateusz wzruszył ramionami.
-Kupon!
-Haha- zaśmiał się Gabriel sztucznie.
Mam nadzieję, że ten śmiech to był do jego nowej laski. . .Nagle usłyszeliśmy trzask i jakieś krzyki.
-Idziemy do Martyny- zakomędowałam i pociągnęłam Karolinę na górę. O dziwo zapatrzony w swoją Kasię lub Asię, Gabriel ruszył dupę i poszedł za nami.
-Ej my tez idziemy- powiedział Mateusz.
-Martyna pobije Eryka. Nie mogę tego przegapić- stwierdził Dawid.
I tak o to wszyscy pobiegliśmy na górę.


Łukasz

-Co tu się dzieje?!- zapytała Wiktoria stojąca w drzwiach.
Przejechała wzrokiem po całym pokoju zdziwiona.
-Nic. Ci mili panowie właśnie wychodzili- powiedziała Martyna i odwróciła się do nas plecami.
-Mart. . .- Eryk próbował coś próbował coś powiedzieć, ale ona zatkała uszy i pokręciła głową.
Wyszliśmy. . .



5 komentarzy:

  1. he he he ale frajerzy :D a tak btw. to super; ***

    OdpowiedzUsuń
  2. CO ZA AGRESJA !
    Demoralizujecie czytelników dziewczyny :*
    Ale super super <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, świetne to jest ♥
    I te suchary, które już gdzieś słyszałam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahah, jaka beka :D kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  5. uu ale akcja była :P Cudo :*:*

    OdpowiedzUsuń